Poprawa koniunktury w gospodarce dopiero w przyszłym roku - Adamowicz, IRG SGH (wywiad)
23.2.Warszawa (PAP) - Zdaniem prof. Elżbiety Adamowicz, dyrektor
Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej poprawy
koniunktury w gospodarce należy spodziewać się...
23.02.2009 | aktual.: 23.02.2009 08:52
23.2.Warszawa (PAP) - Zdaniem prof. Elżbiety Adamowicz, dyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej poprawy koniunktury w gospodarce należy spodziewać się najwcześniej w 2010 roku, ten rok nadal będzie przynosił spadek aktywności gospodarczej przedsiębiorstw i pogarszanie nastrojów gospodarstw domowych.
"Syntetyczna miara, którą się posługujemy do opisu działalności gospodarczej - barometr IRG SGH - od roku 2007 systematycznie spada, w ostatnim okresie spadki są znaczące. Kryzys ze sfery finansowej przenika do sfery realnej" - powiedziała w wywiadzie dla PAP Adamowicz.
Podkreśliła jednocześnie, że przewidywania IRG jeśli chodzi o koniunkturę, są mało optymistyczne już od półtora roku.
"Wtedy zauważyliśmy pierwsze sygnały spowolnienia gospodarki polskiej" - poinformowała.
"Nie wydaje mi się, abyśmy w tym roku odczuli jakieś symptomy poprawy kondycji gospodarczej. Poprawy należy spodziewać się najwcześniej w przyszłym roku. Dosyć pesymistycznie oceniamy perspektywy gospodarki w tym roku" - dodaje.
Jej zdaniem, obserwowane ostatnio zahamowanie dynamiki spadku wskaźników koniunktury, widoczne w niektórych dziedzinach gospodarki nie mają podłoża w poprawiającej się sytuacji w realnej gospodarce, wynikają zaś z oddziaływania czynników o charakterze sezonowym.
"Wyraźnie widzimy, że zmiany wskaźników (koniunktury - PAP) są znacznie większe w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku niż w odniesieniu do minionego kwartału. Możemy zatem stwierdzić, że w ostatnim okresie spadki są nieco mniejsze" - oceniała Adamowicz.
"Czy to oznacza, że pogarszanie się koniunktury hamuje? Raczej nie. Jest to wpływ czynników cyklicznych. Drugi kwartał jest zazwyczaj okresem zwiększonej aktywności gospodarczej, dlatego spadki koniunktury w połowie roku mogą być mniejsze" - dodała.
Zdaniem ekonomistki za gwałtowne pogorszenie sytuacji w gospodarce w Polsce odpowiada głównie otoczenie zewnętrzne: zwłaszcza kryzys w Unii Europejskiej i USA.
"Polska gospodarka jest silnie powiązana z gospodarką globalną. Jesteśmy małą otwartą gospodarką. To, co się dzieje na świecie, uderza w nas" - powiedziała.
Ważny dla kształtowania się koniunktury, zdaniem Adamowicz, jest także czynnik psychologiczny, taki jak narastający pesymizm zarówno wśród przedsiębiorców, jak i gospodarstw domowych.
"Nasz przewidywania nie są optymistyczne, nie tylko ze względu na sytuację w otoczeniu zewnętrznym, ale także ze względu na narastającą falę pesymizmu, zwłaszcza wśród przedsiębiorców i gospodarstw domowych" - podkreśliła.
"Nastroje uczestników działalności gospodarczej oceniamy, pytając respondentów o ich subiektywne oceny kondycji gospodarki polskiej. Prawie 80 proc. przedsiębiorstw i nieco mniejszy odsetek gospodarstw domowych, ocenia, że sytuacja będzie się pogarszała, co jest wyrazem skrajnego pesymizmu. Takie nastroje nie sprzyjają rozwojowi aktywności gospodarczej" - dodała.
Wśród barier działalności gospodarczej, w opinii Adamowicz, oprócz tych występującej zawsze, czyli przeszkód administracyjnych, nasiliło się oddziaływanie barier rynkowych.
"Jest to przede wszystkim bariera popytowa, zarówno po stronie krajowej, jak i zagranicznej. Kolejnym ograniczeniem są bariery finansowe. Firmom trudniej jest utrzymać płynność finansową, coraz trudniejszy jest dostęp do kredytu, warunki kredytowania są mniej korzystne" - powiedziała.
Pogarszanie się sytuacji gospodarczej najbardziej dotyka branżę transportową, przetwórstwo przemysłowe oraz segment gospodarstw domowych.
"Spadki wartości wskaźników koniunktury w tych sektorach mają największy wpływ na spadek barometru IRG SGH. Chociaż we wszystkich innych branżach także widzimy spadki, ale ich skala jest zróżnicowana" - podkreśla dyrektor IRG.
Relatywnie mniejsze spadki wskaźnika koniunktury widać w sektorze bankowym.
"Być może banki były bardziej ostrożne, jeśli chodzi o niebezpieczne aktywa. W Polsce bowiem skutki kryzysu są bardziej widoczne w sferze realnej gospodarki niż w sferze finansowej" - uważa Adamowicz.
Bartek Godusławski (PAP)
bg/ gor/