Popyt stracił moc
W poniedziałek GPW należała do najsłabszych parkietów na Starym Kontynencie, a ruchy inwestorów były wyraźnie skorelowane z niemieckim DAX-em. Podczas, gdy pozostałe zachodnie indeksy oscylowały rano wokół neutralnych poziomów, we Frankfurcie po dodatnim otwarciu nastąpiła szybka wyprzedaż i wykresy znalazły się pod odniesieniem.
25.01.2011 08:47
WIG20 skopiował ten ruch, ale jego skala była dużo większa i w ciągu pierwszej godziny handlu z maksimów intraday 2745 pkt (+0,4%) spadł do poziomu 2697 pkt (-1,3%). Wobec braku negatywnej presji ze strony pozostałych giełd Europy popyt przystąpił do obrony psychologicznego wsparcia w okolicach 2700 pkt, co szło mozolnie i trwało niemal do zakończenia notowań. W tym czasie nastroje na rynkach globalnych ulegały systematycznej poprawie – inwestorzy konsumowali przedpołudniowe niezłe dane ze strefy euro, gdzie styczniowe wskaźniki PMI dla produkcji przemysłowej (56,9 vs 57,1 pkt) były zbliżone do prognoz, a dla usług nawet lepsze (55,2 vs 54,2 pkt). WIG20 jednak zareagował pozytywnie dopiero na plusowe otwarcie na Wall Street, pochodną m.in. kolejnych dobrych raportów kwartalnych amerykańskich gigantów (m.in. Halliburton – przemysł maszynowy i McDonald), i pod koniec notowań część strat została odrobiona. Ostatecznie warszawski indeks blue chipów zamknął się 2722 pkt (-0,4%), przy obrocie 558 mln PLN.
Poniedziałkowa sesja nie była zbyt udana dla posiadaczy akcji, indeks szerokiego rynku obniżył swe notowania o 0,6%. Na wykresie dziennym powstała czarna świeca, swoim korpusem w znacznym stopniu przykrywająca poprzednią. Kurs powrócił poniżej średniej piętnastosesyjnej, stawiając popyt w niekomfortowej sytuacji. Ostatecznie jednak wsparcie zostało utrzymane a kurs zatrzymał się na średniej. W układzie obserwowanych wskaźników większość oscylatorów wykonała ruch powrotny na południe, podkreślając przewagę podaży w trakcie dnia. W najbliższym czasie, czynnikiem stymulującym niedźwiedzie będzie również nadal niepokonana bariera w postaci luki bessy z zeszłego tygodnia. Zwlekanie z atakiem na wspomniany poziom może doprowadzić do wzmożenia aktywności sprzedających, co z kolei zwiastowałoby test dolnej linii kanału wzrostowego. Pokonanie tego poziomu mogłoby pociągnąć rynek nawet w okolice 45 000 pkt. Wszystkie opisane czynniki nie są jednak na tyle znaczące, aby jednoznacznie zmienić ogólne nastawienie na
rynku. Nadal obowiązującym jest trend wzrostowy, co w korelacji z bliskością lokalnych szczytów nie przekreśla szans popytu na odrobienie strat w ciągu kilku sesji.