Posłowie chcą podwyżki na paliwo
Posłowie mogą przejechać za pieniądze podatnika 3500 kilometrów co miesiąc. To jakieś 2000 zł na paliwo i to bez przedstawiania rachunków. Ale mało im. Chcą jeszcze więcej.
– 500 złotych więcej to byłaby już ulga – wzdycha posłanka PO Janina Okrągły (56 l.). A kto zwykłym Polakom zrekompensuje gigantyczne podwyżki na stacjach benzynowych?!
Koszty poselskich przejazdów są pokrywane z pieniędzy na biura poselskie, na które co miesiąc poseł dostaje 11,6 tys. zł. Ale jak doniósł portal www.nto.pl, parlamentarzyści domagają się większych pieniędzy na paliwo.
– Wbrew pozorom, wcale nie są to tak duże pieniądze. Nieraz musimy dokładać do działalności poselskiej – narzeka posłanka Okrągły. I dodaje, że gdyby kwota ryczałtu wzrosła przynajmniej o 500 zł to już byłoby coś. – Ale rozumiem, że skoro jest kryzys, niestety nie ma takiej możliwości – przyznaje z żalem.
W podobne tony uderzają inni. – Oczywiście rozumiem, że czasy nie są łatwe, ale pieniądze na prowadzenie działalności poselskiej nie zostały zwaloryzowane od kilku kadencji – zwraca uwagę Ryszard Galla (55 l.), poseł Mniejszości Niemieckiej. Pan poseł nie ma racji – kilka miesięcy temu marszałek Sejmu podniósł poziom wydatków na biura o ponad 100 zł.
Ale Galla idzie dalej. – To, co nazywane jest ryczałtem na paliwo w istocie oznacza pieniądze na pokrycie wszystkich kosztów związanych z korzystaniem przez posła z prywatnego samochodu do celów służbowych – mówi. I dodaje, że sam nie wykorzystuje pełnej kwoty ryczałtu, ale "wydatki ma jak każdy kierowca". – Ostatnio tysiąc złotych przeznaczyłem na zakup opon, które wymagały wymiany, a przecież utrzymanie samochodu to także szereg innych kosztów – przyznaje. Kto zapłacił za opony posła Galli? Oczywiście podatnicy!