Posłowie PiS: autopoprawka będzie de facto projektem nowego budżetu

PiS planuje autopoprawkę do budżetu przygotowanego przez koalicję PO-PSL. Potrzeba takiej korekty wynika z tego, że PiS zamierza zmienić zarówno przyszłoroczne wydatki, m.in. dać 500 zł na drugie i kolejne dziecko, jak i osiągnąć dodatkowe dochody - mówią PAP politycy partii.

28.10.2015 12:00

Poseł PiS Mariusz Błaszczak powiedział w środę, że PiS jest gotowe na jak najszybsze zwołanie pierwszego posiedzenia nowego Sejmu, gdyż "z punktu widzenia chociażby prac nad budżetem państwa, im szybciej, tym lepiej". "Nasze projekty ustaw dotyczą zarówno wydatków budżetowych, jak i dodatkowych wpływów do budżetu państwa. A więc wymagana będzie korekta budżetu, który zaproponował odchodzący rząd. A więc im szybciej, tym lepiej (...) ale ta decyzja należy do pana prezydenta" - powiedział Błaszczak w środę, pytany przez dziennikarzy, kiedy powinno być zwołane pierwsze posiedzenie Sejmu.

Jak powiedział PAP polityk PiS Zbigniew Kuźmiuk, autopoprawka do budżetu wynika m.in. z tego, że PiS zamierza wprowadzić 500 zł na drugie i każde kolejne dziecko oraz zwiększyć kwotę wolną od podatku. "To powody, dla których budżet musi ulec poważnym przeobrażeniom. Zamierzamy wprowadzić też dwa nowe podatki - bankowy i od hipermarketów. Potrzebna będzie też nowa ustawa o VAT. Wydaje mi się, że to wszystko musi być uchwalone jeszcze w tym roku. Powiedziałbym więc, że autopoprawka będzie tak de facto projektem nowego budżetu" - zaznaczył.

Jak podkreślił, w budżecie po stronie dochodowej pojawią się dodatkowe, poważne kwoty. "Wydatki zostaną też zwiększone. Deficyt jednak może być mniejszy, niż założony obecnie przez koalicję PO-PSL. Przy zakładanej przez nas strukturze dochodów i wydatków nie ma powodów, by deficyt wynosił 52 mld zł" - powiedział Kuźmiuk.

Jak ocenił, ustawa o VAT poprawiłaby ściągalność tego podatku przynajmniej o 1 proc. PKB w pierwszym roku. "Sumarycznie, wraz dodatkowymi podatkami to jest ok. 30 mld zł. Uzyskamy w pierwszym roku ok. 17 mld zł z tytułu zmiany w ustawie o VAT, 5 mld zł z podatku bankowego, kilka mld zł z podatku od hipermarketów. Do tego dochodzi CIT. W tym przypadku ustawy zmieniać nie trzeba, ale trzeba rozwiązać sprawę tzw. cen transferowych, które stosują firmy zagraniczne. Trzeba zmienić praktykę urzędów, które nie kontrolują firm zagranicznych stosujących ceny transferowe i wyprowadzających pieniądze za granicę. To są kolejne miliardy złotych" - powiedział.

"Od niczego nie odstępujemy. To są nasze priorytety. Mamy nadzieję na dobrą współpracę z prezydentem. W pierwszym rzędzie pewnie będą toczyły się prace nad prezydenckim projektem dot. wieku emerytalnego. Będą potrzebne jeszcze konsultacje ze związkami zawodowymi, bo one forsują rozwiązania, żeby do tego projektu dodać kwestie lat składkowych. Musimy znaleźć w tej sprawie konsensus. W dalszej kolejności zajmiemy się projektem dotyczącym podniesienia kwoty wolnej od podatku" - zaznaczył.

Kuźmiuk potwierdził, że kwota 500 zł na dziecko mogłaby zacząć obowiązywać w przyszłym roku na przełomie marca i kwietnia. "Możliwie jak najszybciej" - powiedział. Wcześniej o tym terminie mówił w wywiadzie dla PAP poseł PiS Henryk Kowalczyk.

Także Kowalczyk powiedział PAP, że autopoprawka do budżetu na 2016 rok będzie konieczna z uwagi na dodatkowe wydatki oraz dochody, które zaplanował PiS. "Sądzę, że deficyt nie powinien być większy niż ten zaplanowany przez kolację PO-PSL. Jest jednak za wcześnie, żeby mówić o szczegółach" - powiedział.

Pytany o wprowadzenie w życie programowych propozycji PiS, odpowiedział: "Będziemy starali się wdrożyć w życie wszystkie nasze propozycje wyborcze. Wiadomo, że nie wszystko będzie można wprowadzić jednocześnie. Chcemy z pewnością zacząć od 500 zł na dziecko, jeśli chodzi o sferę wydatkową. Po stronie dochodowej na pewno będziemy chcieli zmienić ustawę o VAT, bo tam są największe wyłudzenia" - powiedział. Nie chciał jednak mówić o terminach realizacji konkretnych propozycji.

Wśród następnych priorytetów przyszłego rządu wymienił podwyższenie kwoty wolnej od podatku oraz wprowadzenie podatku bankowego.

Była wiceminister finansów, przez wiele lat odpowiedzialna w MF za prace nad budżetem (obecnie doradczyni prezesa NBP Marka Belki), Elżbieta Suchocka-Roguska tłumaczyła wcześniej PAP, że w roku wyborczym kończący kadencję parlament ma za mało czasu, aby zakończyć procedurę budżetową. Zgodnie z zasadą dyskontynuacji nowy Sejm nie może jednak kontynuować prac nad projektem.

"W związku z tym zazwyczaj nowy rząd na swoim pierwszym posiedzeniu przyjmuje projekt przygotowany przez poprzednią ekipę i kieruje go do Sejmu. Jednocześnie zaczyna prace nad ewentualnymi poprawkami, które ma prawo składać w formie autopoprawki lub poprawek" - tłumaczyła wówczas Suchocka-Roguska.

Zgodnie z konstytucją rząd przesyła projekt budżetu do Sejmu do końca września, co uczynił rząd Ewy Kopacz. Parlament - Sejm i Senat - mogą pracować nad budżetem cztery miesiące, z tym że Senat ma na zgłoszenie swoich poprawek 20 dni od dnia przekazania ustawy przez Sejm. Jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona prezydentowi do podpisu, prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu.

Prezydent ma siedem dni na podpisanie ustawy budżetowej; nie może jej zawetować. Może jednak zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności budżetu z konstytucją. Trybunał musi orzec w tej sprawie w ciągu dwóch miesięcy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)