Potrzebni od zaraz

Polski problem numer jeden to trzymilionowe bezrobocie. Mimo to pracodawcom coraz bardziej doskwiera brak rąk do pracy. Jak to wytłumaczyć? - zastanawia się Paweł Wrabec w tygodniku "Polityka".

12.10.2005 | aktual.: 12.10.2005 10:01

Jak czytamy w "Polityce" firmy coraz częściej intensywnie poszukują doświadczonych spawaczy, mechaników, elektryków, tokarzy. A dobrego fachowca ze świecą szukać. Z kolei bez powodzenia walczą o pracę ludzie młodzi, bez zawodu, po maturze, którzy nic konkretnego nie potrafią – mówi Agnieszka Rozwadowska, właścicielka Flex Work, agencji pracy czasowej z Bielska-Białej.

Deficyt fachowców występuje wszędzie tam, gdzie burzliwie rozwija się przemysł i zaczynają zagraniczne inwestycje. Nawet ogólnopolskie agencje pośrednictwa (np. Adecco) szukają wykwalifikowanych robotników wywieszając ogłoszenia na ulicznych słupach - dodaje publicysta "Polityki".

Nie dla partaczy

Antoni Duda, dyrektor urzędu pracy w Opolu, zrobił listę firm, które od miesięcy daremnie czekają na spawaczy. – Niby są, ale to ludzie po kursach. A bez doświadczenia i referencji trudno o robotę – tłumaczy Duda.

Większość firm branży metalowej produkuje na eksport i przedsiębiorcy, znając wysokie oczekiwania klientów w dziedzinie jakości, przyjmują tylko ludzi sprawdzonych. Takim wymagającym pracodawcą jest Ryszard Ściskała, prezes Strumetu ze Strumienia, dostawca metalowych palet dla koncernów samochodowych. - Do tej pory zwiekszałem zatrudnienie o 30 osób rocznie. Najlepsi jednak od odchodzą i trudno znaleźć nowych na ich miejsce - martwi się ściskała.

– Do tej pory zwiększałem zatrudnienie o 30 osób rocznie. Najlepsi jednak odchodzą i trudno znaleźć nowych na ich miejsce – martwi się Ściskała. Na brak fachowej siły roboczej narzekają też szefowie dużo większych firm.

Jednym z nich jest prezes Bumaru Roman Baczyński: – W Łabędach od pół roku szukamy 350 pracowników różnych specjalności – od frezerów, tokarzy po inżynierów technologów i konstruktorów. Zaczyna nawet brakować ludzi do prostych prac, jak np. rozładowywania wagonów.

Na mapie Polski pojawia się coraz więcej miejscowości, gdzie z powodu masowych wyjazdów zaczyna brakować rąk do pracy. Tak się dzieje ostatnio np. w podwrocławskich Laskowicach-Jelczu, skąd wyjechało ok. 1000 młodych ludzi - pisze Paweł Wrabec w tygodniku "Polityka".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)