Powraca presja inflacyjna za sprawą słabego PLN - BIEC
Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI),
prognozujący z wyprzedzeniem ruchy cen towarów i usług
konsumpcyjnych - CPI, w styczniu wzrósł po raz kolejny, co co może
oznaczać powrót presji inflacyjnej - podał instytut BIEC.
Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z wyprzedzeniem ruchy cen towarów i usług konsumpcyjnych - CPI, w styczniu wzrósł po raz kolejny, co może oznaczać powrót presji inflacyjnej - podał instytut BIEC.
"Pomimo wyraźnych oznak spowolnienia gospodarczego, któremu towarzyszy zazwyczaj ograniczenie tempa wzrostu cen, pojawiają się czynniki, które w perspektywie kilku miesięcy mogą zagrozić ich stabilności. Wśród nich najistotniejsze działanie ma słabnący złoty i utrzymujące się nadal rosnące koszty wytwarzania" - napisano w komentarzu.
BIEC podał, że należy spodziewać się, że w kolejnych miesiącach roku tempo wzrostu płac będzie ulegało ograniczeniu.
"W efekcie ograniczy to popyt. Trzeba jednak pamiętać o tym, że rynek pracy, a w tym zarówno wysokość wynagrodzeń, jak i wielkość zatrudnienia reagują zwykle ze znacznym opóźnieniem w stosunku do zmian aktywności całej gospodarki. W konsekwencji, w 2009 roku może dojść do kumulacji czynników inflacyjnych. Będą one wynikały z niższej wartości złotego, co przełoży się na wyższe ceny importu oraz wysokie koszty produkcji związane z dotychczasowym wzrostem płac przy znacznym ograniczeniu wielkości produkcji. Trudna do przewidzenia jest również skala i moment pojawienia się presji inflacyjnej za granicą" - napisano.
BIEC podał, że w efekcie wzrostu podaży pieniądza w ramach planów antykryzysowych wprowadzanych przez rządy krajów niemal na całym świecie można spodziewać się wyższej inflacji w otoczeniu naszej gospodarki, a w konsekwencji wzrostu cen w kraju.
"Tendencja do osłabiania się złotego trwa już blisko pół roku. Z jednej strony sytuacja taka powinna sprzyjać polskim eksporterom. Jak się jednak wydaje przy tak znacznym spowolnieniu światowej gospodarki nie jest to czynnik, który mógłby istotnie im pomóc. Z drugiej strony słabszy złoty oznacza wzrost cen importu, które podrażają rodzimą produkcję, zaś dla tych firm, które nie importują surowców i półfabrykatów cena importu staje się ceną odniesienia. Słabnąca złotówka oznacza również wzrost długu publicznego denominowanego w walutach obcych, zaś dla przedsiębiorstw, które zabezpieczyły swe transakcje opcjami walutowymi lub spekulowały na nich w okresie gdy złoty się umacniał, oznacza to znaczne problemy finansowe" - napisał BIEC.
BIEC pisze, że niedługo można spodziewać się wzrostu cen dóbr importowanych, zwłaszcza, że w ostatnim czasie zdrożały nieco surowce. (PAP)
map/ jtt/