Praca choinkowego sprzedawcy - czy opłacalna?

Hodowcy twierdzą, że to ciężka praca. Drzewko rośnie kilka lat, a sprzedać je trzeba szybko – w ciągu kilku dni, tuż przed Wigilią.

Praca choinkowego sprzedawcy - czy opłacalna?

21.12.2011 10:27

Sprzedawca choinek w tym roku za godzinę pracy może otrzymać 25 zł, wynika z raportu Work Service. Ile zarobi hodowca? Czy choinkowa praca się opłaca?

Drzewko rośnie kilka lat, a sprzedać je trzeba szybko – w ciągu kilku dni, tuż przed Wigilią. Roczny dochód z 1 ha obsadzonego choinkami według szacunków wynosi ok. 8 tys. zł. Dlatego sprzedaż choinek dla wielu drobnych hodowców jest pracą dodatkową.

Co roku żywą choinkę kupuje mniej więcej co szósty Polak. Orientacyjnie, bo dokładnych obliczeń nikt nie prowadzi. W choinkowym szaleństwie daleko nam do Amerykanów czy Niemców, ale 6 mln kupowanych corocznie choinek też robi wrażenie. Licząc nawet po 25 zł za zwykły polski świerk, wychodzi niezła suma. A to przecież dolna cenowa granica. Iglasta arystokracja może kosztować i 10 razy więcej.

Drzewka dają zajęcie

Jodła kaukaska, 1,7 m „wzrostu”, w tym roku może kosztować 120 - 170 zł. Trzymetrowa – już 200 - 250 zł. Nabywca dwumetrowego świerka zapłaci 90 - 100 zł u niektórych sprzedawców jeszcze więcej. Za świerki serbskie, usadowione w donicach, trzeba będzie zapłacić ok. 70 zł.

Sezon choinkowy trwa wyjątkowo krótko. Ceny są tu zmienne, jak w każdym biznesie. Zazwyczaj przed samymi świętami spadają. Ci, co wyczekują na ostatnią chwilę, mogą się jednak srodze rozczarować. Jeśli co ładniejsze okazy znalazły właścicieli, pozostanie im powrót do domu z „drapakiem”. I gimnastyka z ustawianiem go w taki sposób, by ukryć niedostatki w urodzie. Jodła kaukaska i świerk serbski – te gatunki drzewek są dzisiaj na topie. Na choinki nadają się też inne: świerk srebrzysty, jodły: kalifornijska, olbrzymia i pospolita. Czasy popularności poczciwego świerka dawno minęły. Kiedyś nie miał konkurencji, bo nie było specjalnego wyboru. Dziś nabywcy wolą nowości. Popyt na niego stale spada. Ma jedną przewagę nad rywalami – piękny zapach. Ale nawet on nie przekonuje kupujących.

Jodły i świerki srebrzyste sprowadzano z zachodu Europy. Najczęściej z Danii, która była choinkowym zagłębiem. Dziś, wraz ze wzrostem kosztów, wiele „choinkowych” firm przeniosło się tam, gdzie taniej. Między innymi do Polski. Na tysiącach hektarów rosną u nas miliony drzewek. Obok wielkich plantatorów rynek uzupełniają mali hodowcy i tracące wpływy Lasy Państwowe.

Wandalu, precz od choinek!

- Kupując choinkę w doniczce warto sprawdzić, czy jest ukorzeniona, z bryłą ziemi otulającą korzonki, a nie ucięta jak marchewka – pokazują sprzedawcy. – Jeśli tak jest, można ją będzie później przesadzić. I przyglądać się, jak sobie rośnie przed domem.

Hodowla iglaków, do których zaliczają się drzewka choinkowe, nie jest zajęciem łatwym. Wymaga wiele cierpliwości. Niektóre gatunki mogą się rozmnażać wyłącznie pod nadzorem zawodowców. Hodowca chcący zaimponować szerokim wyborem nie może poprzestać na zwykłej jodełce czy świerczku.

Tym bardziej, że ludzie coraz częściej idą na eksperymenty. Kto na przykład powiedział, że choinka musi być smukła i zielona? A jest tu w czym wybierać. Odmian iglaków jest całe mnóstwo: kolumnowe i rozesłane, wielkie i karłowate, ba, nawet takie o różnych barwach igieł i ozdobnych szyszkach. Żeby je zdobyć, plantator musi nawiązać kontakty za granicą, kupić i przewieźć nasiona. Chronić rosnące drzewka przed chorobami, nawozić je, pielęgnować, kosić trawę naokoło, by nie przeszkadzała we wzroście. No i strzec się wandali.

Tacy potrafią ukraść lub złamać drzewko, uciąć mu gałązkę, opryskać szkodliwym środkiem. Bez celu, ot, z czystej złośliwości. Drzewka rosną często na sporej przestrzeni, więc zagrożenie stale istnieje. Straty ciężko odrobić. A wandal czasu na działanie ma dużo. Zanim niepozorny krzaczek przybierze postać urodziwej choinki, musi minąć przynajmniej 6 lat. Zanim osiągnie 1,5 do 2 metrów – nawet 8 lat. Czy te wysiłki się opłacają? No cóż, jest popyt, jest i podaż. Według szacunków portalu Witryna Wiejska, dochód roczny z 1 ha obsadzonego choinkami to ok. 8 tys. zł. Trzeba przy tym dodać, że choinki są traktowane jako zajęcie dodatkowe. Sezon na nie trwa zbyt krótko, by plantatorzy mogli opierać na nich swoją działalność.

Hodowcy duzi i mali

Kto nie chce bawić się w ogrodnika, nie będzie zwracał większej uwagi na rodzaj drzewka. Najważniejsze, żeby nie traciło zbyt szybko igieł, prezentowało się ładnie, pachniało lasem. I tak nie będzie zbyt długim gościem w domu. Dwa tygodnie, do Trzech Króli. Jeśli zbyt szybko trafi do nagrzanego pomieszczenia i zacznie łysieć, nawet jeszcze krócej. Mija świąteczny nastrój, drzewko zaczyna zawadzać. Na podłodze powiększa się sterta igliwia. Nie ma rady, trzeba wynieść je na śmietnik. Za rok pojawi się nowe, o te parę złotych droższe.

Ekolodzy apelują, by nie wyrzucać choinek, a kupować doniczkowe i po świętach przesadzać. W ten sposób, argumentują, wyrównujemy stratę, jaką poniosła natura. Zabawa z przesadzaniem choinki to jednak zajęcie nie dla każdego. Mieszkańcy blokowisk mogą mieć kłopoty ze znalezieniem miejsca. Zielonego lokatora trzeba najpierw umieścić na balkonie lub w piwnicy. Kiedy już trafi do mieszkania, trzymać go z dala od grzejników, w chłodnym pomieszczeniu. Jeśli ktoś dysponuje werandą czy garażem, może zaryzykować próbę zostania hodowcą. Zaraz po świętach drzewko trzeba przenieść w chłodne miejsce. Posadzić wczesną wiosną, w marcu lub kwietniu. Później pozostaje troskliwie je pielęgnować i chronić przed chorobami oraz szkodnikami. Także tymi dwunożnymi. A patrząc na nie, przez cały rok wspominać magię świąt.

Choinkowa praca

Choinki kupione w tym roku na plantacji nie są drogie. Średnio możemy kupić je nawet po 10-12 złotych za sztukę, ale najczęściej jest to około 20 złotych. Wszystko zależy oczywiście od tego, ile drzewek kupujemy. Jak w każdym biznesie - im więcej, tym niższą cenę możemy wynegocjować. Osoba handlująca drzewkami powinna mieć dokument potwierdzający to, skąd pochodzą choinki.

W przypadku, gdy źródło pochodzenia drzewek nie będzie znane, może liczyć się z mandatem w wysokości 500 złotych lub wyższym i z konfiskatą choinek. Sprzedawca musi też mieć pozwolenia na handel.
Pozwolenia zależą od miejsca, w którym chcemy handlować.

- Jeśli teren jest własnością gminy, miasta, innych podmiotów samorządowych czy państwowych, to często na takie miejsce organizowany jest przetarg. Trzeba więc stanąć do przetargu i go oczywiście wygrać, płacąc najwyższą stawkę niż inni chętni. Można także dogadać się np. z właścicielem prywatnym jakiegoś terenu. Tak jest o wiele łatwiej i często taniej. W wielu miastach musimy także wykupić pozwolenie na handel. To kwestia od 50 do 100 złotych za dzień naszej pracy - mówi Artur Jędrzejczak, który handluje choinkami w Gdańsku od kilku już lat.

Dużo z tym roboty

Jak w każdym interesie, warto zrobić biznesplan. Bez niego może się okazać, że nasz interes nie przyniesie wielkich korzyści, a pamiętajmy, że to tylko biznes na krótką metę. Musimy rozeznać rynek. Przykładowo: miasto ma 20 tys. mieszkańców, co daje około 5 tys. rodzin. Zakładamy więc, że w tym mieście około 4,5 tysiąca rodzin będzie chciało mieć nową choinkę. Około 1 - 1,5 tys. rodzin nie kupi żywej choinki, bo ma sztuczną. Pozostaje więc 3 tysiąca potencjalnych klientów. Pamiętajmy jednak o tym, że nie tylko my wpadliśmy na pomysł sprzedaży bożonarodzeniowych drzewek. W mieście tej wielkości będzie co najmniej pięciu sprzedawców. Czyli na nas pozostaje średnio 500 klientów. W mniej optymistycznej wersji kupiliśmy choinki średnio po 20 złotych. Wydaliśmy więc 10 tys. złotych. I teraz wszystko zależy od tego, ile chcemy zarobić. Najlepiej ustawić marżę dość nisko - na poziomie około 10 złotych. Handel drzewkami trwa około dwóch tygodni, więc nawet 5 tys. złotych (przy marży 10 złotych) to i tak przyzwoity
zarobek. Oczywiście, sami musimy choinki sprzedawać.

Warto jednak pamiętać, że nie uda nam się sprzedać wszystkich sztuk. Z drugiej jednak strony - jeśli mamy np. możliwość handlować drzewkami na nowym dużym osiedlu, na którym nie ma jeszcze takiego punktu, możemy liczyć na to, że zejdzie nam więcej choinek.

- Można zarobić dużo więcej, mając w ofercie drzewka droższe. Za piękną jodłę zapłacimy na plantacji około 40-60 złotych, a sprzedać ją możemy nawet za 150 złotych. Jednak takie drzewka schodzą w liczbie kilku sztuk, dlatego nie warto wydawać na nie wszystkich posiadanych pieniędzy - mówi Artur Jędrzejczak.

Tak więc na choinkach można zarobić. Jednak tylko wtedy, kiedy możemy poświęcić sporo własnego czasu. I mając pieniądze do zainwestowania.

Tomasz Kowalczyk
AD

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)