Praca może zniszczyć największą przyjaźń, ale i zbudować nową
Paweł wypowiedzenie dostał od kolegi, z którym przez lata pracował w tych samych firmach. Kierownik, który zwolnił Annę został... świadkiem na jej ślubie
04.11.2011 16:27
Anna dostała wypowiedzenie, jak mówi, właściwie bez powodu. Na polecenie menedżera zwolnił ją Marcin, kierownik. Kilkanaście miesięcy później Marcin, z którym poznali się właśnie w pracy, został świadkiem na ślubie Anny. Razem z mężem mogą dziś liczyć na jego pomoc. Polubili się również z jego żoną.
Rozumiem, że Marcin musiał wykonać polecenie służbowe, on nie miał z tą decyzją nic wspólnego – tłumaczy Anna. - Nie mam do niego żalu, wiem, że nie przyszło mu łatwo wykonać polecenie szefa.
Paweł awansował, dostał nagrodę za najlepsze wyniki. Klika tygodni później upomniał się o należną mu premię. Zamiast pieniędzy, najlepszy pracownik dostał wypowiedzenie. Zwolnił go kolega, z którym pracował także w poprzedniej firmie.
Nie stać go było nawet na to, by powiedzieć mi to osobiście – mówi z żalem Paweł. - Czuję się fatalnie z tym, że ktoś z kim znam się od kilku lat bez skrupułów i co gorsza tak naprawdę bez powodów, bo jedynym było to, że upomniałem się o pieniądze, które mi się należały, wyrzuca mnie z pracy. Tym bardziej, że doskonale wiedział, że moja żona nie ma pracy.
Hania podkreśla, że każdy nowy etap jej życia to zwykle także przyjaźń na lata - dzieciństwo, szkoła, studia. Z każdą z tych osób utrzymuje bliskie kontakty do dziś - pomimo przeprowadzek, odległości, bycia w permanentnym niedoczasie. Przyjaciółkę znalazła też w pracy. Pomimo tego, że Marta w tym czasie zdążyła zmienić pracodawcę i wyjechać za granicę. Nadal pracują jednak w tej samej branży i chętnie pomagają sobie w pracy.
- Bywa, że nawzajem zbieramy dla siebie informacje i dane potrzebne do pracy, oprócz tego nie ma dnia, żebyśmy nie wymieniły choć jednego e-maila lub napisały sms-a,. Choć dziś trudno nam w to uwierzyć, to tej przyjaźni prawie by nie doszło. Pracowałyśmy razem półtora roku, ale o tym, że nadajemy na tych samych falach przekonałyśmy się przypadkowo - opowiada Hania. - Czasem warto zmniejszyć dystans, nie patrzeć na kolegów tylko jako konkurentów na drodze do awansu, większych pieniędzy. Ta przyjaźń dała mi więcej niż podwyżka. Hania i Marta chciały nawet założyć wspólną firmę. Marta uznała jednak, że to za duże ryzyko, ponieważ bała się, że prowadzenie razem interesów mogłoby negatywnie odbić się na ich przyjaźni.
Renata Kaczyńska-Maciejowska, psycholog społeczny, uważa, że choć przysłowie głosi „a mówiły jaskółki, że niedobre spółki”, taki wspólny biznes może się udać. - Znam firmy założone przez pary przyjaciół i one bardzo dobrze prosperują – mówi psycholog. - Jeśli dwie osoby - w tandemie - nawzajem się wspierają i uzupełniają, a umieją przy tym określić zdrowy kontrakt emocjonalny, psychologiczny - na budowanie relacji opartej na lojalności, uczciwej i ekwiwalentnej, to jest duża szansa, że efekty takiego wysiłku zadowolą obie strony.
Psycholog tłumaczy jednak, że w polskich warunkach nieczęsto mówimy o przyjaźni w pracy. Zupełnie inaczej niż w np. w Stanach Zjednoczonych. Tam młodzi ludzie szybko opuszczają dom rodzinny i stają się samodzielni. Amerykanie potrafią też w ciągu kilku dni podjąć decyzję i przeprowadzić się na drugi koniec kraju, zaś po kilku godzinach znajomości powiedzieć o kimś „friend”. Wynika to z kulturowo uwarunkowanych wzorców zachowań. Polacy są zdecydowanie bardziej osadzeni w relacjach rodzinnych, zaś nawet bardzo zażyłe i życzliwe stosunki w pracy rzadko nazwaliby przyjaźnią – mówi Renata Kaczyńska-Maciejowska. - A przyjaciele, także w pracy, są wobec siebie lojalni, uczciwi, nawzajem się szanują, mogą powierzać sobie w zaufaniu osobiste sekrety. I mogą na siebie liczyć w trudnych sytuacjach.
Tymczasem nawet największa przyjaźń bywa wystawiana na próbę, gdy jest nadużywana, kiedy na przykład jedna strona wykorzystuje drugą, czerpiąc korzyści wyłącznie dla siebie, albo kiedy zazdrość bierze górę nad współpracą, a o to w pracy wszak nietrudno. - W Polsce nierzadko ludzie niesłusznie oczekują, że jeśli z kimś ze współpracowników się przyjaźnią, to powinny obowiązywać ich inne normy, taryfa ulgowa – mówi Renata Kaczyńska-Maciejowska. - Sama doświadczyłam takiej sytuacji. Bliska mi osoba okazała się nielojalna. Oznaczało to koniec przyjaźni i współpracy. I chociaż możliwa jest przyjaźń nawet pomiędzy podwładnym a szefem, to być może nie z każdym warto się przyjaźnić.
Warto z kolei być ostrożnym i uważnym w tworzeniu zażyłości na gruncie zawodowym. Wiele też zależy od kultury organizacyjnej firmy, kultury osobistej współpracowników. Od tego, czy ktoś jest dostatecznie dojrzały, aby – wtedy gdy to konieczne, na przykład przy ocenie efektów współpracy - oddzielić pracę od przyjaźni i strać się być obiektywnym. Warto ustalić granice, określić zasady współpracy, budować relacje na szacunku i zaufaniu, wzajemnej wymianie wsparcia, przysług i uprzejmości, na których w naturalny sposób budują się długotrwałe więzi międzyludzkie, także te tworzone na gruncie zawodowych relacji.