Pracownicy sieci handlowych po strajku boją się konsekwencji
Ogólnopolska akcja protestacyjna przeprowadzona w Boże Ciało przez pracowników dużych sieci handlowych, zdaniem "Solidarności", przyniosła oczekiwane rezultaty; związek sygnalizuje jednak, że uczestniczący w niej pracownicy niektórych sklepów obawiają się konsekwencji.
13.06.2007 16:37
W miniony czwartek pracownicy niektórych sieci handlowych, które tego dnia nie zamknęły swoich placówek, przeprowadzili tzw. "strajk włoski" - swoje czynności wykonywali bardzo skrupulatnie i wolno. W ten sposób protestowali przeciwko temu, że muszą pracować w czasie świąt kościelnych i państwowych.
Podsumowanie protestu przedstawiła w środę Krajowa Sekcja Pracowników Handlu "S". Jej przewodniczący, Alfred Bujara podkreślił, że najważniejsze efekty strajku, to "przerwanie milczenia i strachu przed utratą zatrudnienia" oraz "pokazanie, że ta szczególnie narażona na łamanie praw pracowniczych grupa zawodowa potrafi walczyć o swoje prawa, a także zyskać dla swych postulatów poparcie społeczne".
Bujara wskazał jednak, że w wielu sklepach pracodawcy monitorowali w Boże Ciało stanowiska pracy i grożąc zwolnieniem, próbowali zastraszyć protestujących pracowników. W dużych sklepach biorące udział w proteście kasjerki zastępowano pracownikami z agencji zatrudnienia lub studentami.
Szef "S" w katowickim Carrefourze, Krzysztof Czaja poinformował, że kasjerkom, które podjęły tam strajk włoski i ręcznie wstukiwały kody towarów, rano zrobiono zdjęcia, a potem przesunięto je do działów sprzedaży. O godz. 11. na linii kas nie było już żadnego pracownika Carrefour, wszyscy zastąpieni zostali pracownikami zewnętrznej firmy - powiedział związkowiec.
Jak dodał, pracownice sklepu, które w Boże Ciało zdecydowały się na protest, obawiają się teraz konsekwencji. Dyrektor katowickiego Carrefoura, Michał Tur, wyjaśnił w środę PAP, że zdjęcia robione były na prośbę warszawskiej centrali firmy, która chciała wiedzieć, jak wygląda strajk włoski w terenie.
Te zdjęcia nie będą podstawą do wyciągania jakichkolwiek konsekwencji, nie będzie też żadnych sankcji za strajk w ogóle. Pracownicy mają prawo do protestu - podkreślił Tur. Bujara wskazał, że jeśli do "S" dotrą jednak sygnały o represjach wobec pracowników, spotka się to ze "zdecydowaną reakcją" związku. W proteście wzięła udział ponad połowa pracujących w tym dniu osób. Tak duży odzew świadczy o tym, że walka o lepsze warunki pracy w handlu oraz wolne niedziele i święta ma poparcie - ocenił szef sekcji pracowników handlu "S".