Prezes PGNiG zabiera głos ws. przesyłu gazu do odbiorców. "Dostawy zgodnie z zapotrzebowaniem"
- Gazu w Polsce nie zabraknie - zapewnił w piątek prezes PGNiG Paweł Majewski. - Krajowe wydobycie, możliwość importu LNG oraz zapasy magazynowe dają nam solidny bufor bezpieczeństwa na wypadek zakłóceń w dostawach na rynek europejski – dodał, odnosząc się do zaostrzających się relacji między Zachodem a Rosją, skąd do Polski płynie błękitne paliwo.
25.02.2022 | aktual.: 25.02.2022 18:42
- Realizujemy dostawy gazu do odbiorców zgodnie ze zgłaszanym zapotrzebowaniem - powiedział w piątek Majewski. Podkreślił, że PGNiG ma zarezerwowaną zwiększoną przepustowość w terminalu LNG w Świnoujściu. - Od tego roku mamy zarezerwowaną moc regazyfikacji w Świnoujściu na poziomie 6,2 mld m sześc. To o 1,2 mld m sześc. więcej niż do tej pory. Jesteśmy w stanie sprowadzić średnio jeden tankowiec tygodniowo. A każda taka jednostka może przewieźć tyle gazu, ile zużywają polskie gospodarstwa domowe przez 8-9 dni – wyjaśnił.
Jak przypomniało PGNiG, spółka ma zapasy gazu ziemnego w podziemnych magazynach gazu, utrzymuje też zapasy obowiązkowe gazu ziemnego pozostające w dyspozycji ministra właściwego do spraw energii. W zależności od potrzeb bilansowych firma dokonuje rezerwacji dodatkowych mocy przesyłowych oraz zakupów gazu.
Poziom zapasów gazu w Polsce mocno powyżej unijnej średniej
Prezes Majewski przypomniał, że przed rozpoczęciem sezonu grzewczego polskie magazyny zostały zapełnione niemal w 100 proc. - Polska była pod tym względem wyjątkiem na tle pozostałych państw Unii Europejskiej. Z jednej strony to kwestia obowiązywania przepisów o zapasach, z drugiej – decyzji PGNiG, które bezwzględnie kieruje się zasadą, że stopień zatłoczenia magazynów musi być dostosowany do przewidywanego popytu – zaznaczył.
Jak dodał, obecny stan napełnienia krajowych magazynów gazu wynosi ok. 57 proc., podczas gdy średnia dla całej UE to 30 proc. Jego zdaniem taka ilość gazu w polskich instalacjach stanowi wystarczający zapas, aby ze spokojem czekać na koniec sezonu grzewczego.
Majewski zaznaczył, że podstawą bezpieczeństwa energetycznego kraju jest zróżnicowanie źródeł i kierunków dostaw gazu, a Polska rozbudowuje infrastrukturę służącą do importu gazu, tj.: gazoport w Świnoujściu, buduje też gazociąg Polska-Litwa, Baltic Pipe, połączenie ze Słowacją, intensyfikuje także działania w celu uruchomienia pływającego terminala regazyfikacyjnego (FSRU).
Koniec wielkiego kontraktu z Rosjanami
- Kontynuujemy proces dywersyfikacji, a ten rok będzie zwieńczeniem naszych wieloletnich wysiłków. Z końcem 2022 r. wygasa kontrakt jamalski z Gazpromem. Od 2023 r. nie będziemy związani długoterminowym kontraktem na zakup gazu z kierunku wschodniego – podkreślił prezes PGNiG.
- Nie planujemy zawierania długoterminowego kontraktu z Gazpromem - zapewniał na początku lutego Majewski. - Widać wyraźnie, jak bardzo Rosjanie nalegają, prą do tego, żebyśmy podpisali nowy kontrakt długoterminowy w miejsce kontraktu jamalskiego. Zresztą, żeby nie tylko Polska to zrobiła. Takie same dążenia widać wobec innych krajów Unii Europejskiej - dodał.
Jak tłumaczył, Gazprom mówi wprost, iż gaz mógłby być tańszy, gdyby wszyscy w Europie podpisali kontrakty długoterminowe na dostawy błękitnego paliwa. - To jest fałszywa retoryka, która będzie w dalszym ciągu prowadziła do budowania dominującej pozycji Gazpromu, wzmacniania jej, a tym samym do uzależniania Europy od dostaw, a w konsekwencji decyzji jednego kontrahenta - ocenił.
- Tego typu narracja: że kontrakt jamalski był korzystny, że indeksowanie cen gazu do cen ropy jest korzystne, i że należy taki kontrakt podpisać, wpisuje się w retorykę i propagandę rosyjską - dodał.
Przypomnijmy, kontrakt jamalski został podpisany w 1996 r. i od tego czasu był kilkukrotnie zmieniany i aneksowany. Przewiduje on dostawy ok. 10 mld metrów sześc. gazu rocznie. Zgodnie z narzuconą przez Gazprom klauzulą take-or-pay PGNiG musi odebrać co najmniej 8,7 mld m sześc. zakontraktowanego gazu rocznie (dla porównania - Polska potrzebuje rocznie ponad 20 mld m sześc. gazu).
W listopadzie 2019 r. PGNiG poinformowało, że przekazało Gazpromowi oświadczenie woli zakończenia obowiązywania kontraktu jamalskiego z dniem 31 grudnia 2022 r. Zgodnie z zapisami kontraktowymi w przypadku braku takiego oświadczenia na trzy lata przed zakończeniem umowy, zostaje ona automatycznie przedłużona.
Jeśli chodzi o gaz z Rosji, w grę będą więc wchodzić tylko krótkie kontrakty na rynku spotowym. W ostatnich miesiącach Moskwa nie jest jednak zainteresowana ich podpisywaniem z Europą - tłoczy tylko tyle surowca, ile ma zapisane w umowach długoterminowych. Jest to jedną z przyczyn kryzysu energetycznego na Starym Kontynencie (a teraz dołoży się do tego jeszcze konflikt na Ukrainie).
Skąd Polska będzie brała gaz
Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, tłumaczył w połowie lutego, że Polska będzie kupowała gaz skroplony ze Stanów Zjednoczonych, a wkrótce ruszy też nowy rurociąg, za pomocą którego surowiec do Polski dostarczą Norwegowie.
- Te kontrakty na dostawy skroplonego gazu LNG (z USA - przyp. red.) w tej chwili wydają się ze wszech miar korzystne. I one są i będą w najbliższych latach elementem dającym Polsce bezpieczeństwo dostaw tego surowca. Podobnie jak Baltic Pipe, gazociąg z Norwegii, który w tym roku będzie gotowy - mówił Naimski.
Dodał też, że kryzys energetyczny, jaki panuje w Europie, a który w dużej mierze wynika z niewystarczających dostaw z Rosji, spowodował, że obłożenie w zachodnich gazoportach jest większe niż kilka miesięcy temu. Odbiorcy szukają bowiem dostaw np. z USA i Kataru. - Wydaje się, że w Europie można zastąpić dostawy z Rosji właśnie dostawami z innych kierunków - ocenił.
Tymczasem w piątek po południu Reuters poinformował, że przesył gazu przez gazociąg jamalski z Niemiec do Polski (tak zwany rewers) został wstrzymany.