Prezesi zapłacą, bo nie zgłosili upadłości
Jeżeli po licytacji majątku upadłej spółki nie wystarczy pieniędzy na spłatę zaległości wobec ZUS, to członkowie zarządu muszą pokryć je z własnych pieniędzy.
24.08.2009 | aktual.: 24.08.2009 09:28
Jeżeli po licytacji majątku upadłej spółki nie wystarczy pieniędzy na spłatę zaległości wobec ZUS, to członkowie zarządu muszą pokryć je z własnych pieniędzy.
Tak wynika z jednego z najnowszych wyroków Sądu Najwyższego, jaki zapadł w sprawie członków zarządu radomskiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Wskazuje to, jak ważny jest udział członków zarządu w procesie upadłościowym ich firmy, a szczególnie przy wycenie i licytacji jej majątku.
ZUS się upomina
Firma powstała w 2000 r. przejęła majątek zlikwidowanej spółdzielni, która zajmowała się produkcją chemikaliów. W skład tego majątku wchodziła m.in. dwuhektarowa działka, na której stały dwa budynki: hala produkcyjna i zupełnie nowy budynek biurowy. Zarządowi spółki nie udało się znaleźć inwestora, który pomógłby rozkręcić produkcję na nowo. Pod dwóch latach działania okazało się, że narastające przez cały ten czas długi wobec urzędu skarbowego, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i kontrahentów doprowadziły do konieczności ogłoszenia upadłości.
W trakcie trwającego cztery lata postępowania syndyk sprzedał działkę z budynkami, które należały do majątku spółki, za milion złotych. Nie wystarczyło to jednak na zaspokojenie wszystkich jej długów. Po spłacie przez syndyka wierzytelności zabezpieczonych hipoteką, a następnie zaległych wynagrodzeń załogi, z majątku spółki zostało zaledwie 18 tys. zł na pokrycie zaległych składek ZUS (które zgodnie z prawem upadłościowym spłaca się w trzeciej kolejności). Kilka miesięcy po wykreśleniu spółki z rejestru, w grudniu 2006 r., ZUS zwrócił się do byłych członków zarządu i upomniał o zapłatę pozostałych 226 tys. zł z tytułu zaległych składek na ubezpieczenia społeczne pracowników.
Członkowie zarządu odwołali się od tej decyzji do sądu i tam bez skutku próbowali udowodnić, że nie ponoszą odpowiedzialności za zaległości.
Sądy powszechne w toku procesu ustaliły, że spółka miała problemy z regulowaniem składek do ZUS już od samego początku działania w 2000 r. Spełnione zostały więc warunki ich odpowiedzialności w myśl art. 116 ordynacji podatkowej, który stosuje się do zaległości wobec ZUS. Chodzi o niezgłoszenie upadłości spółki na czas.
Słaba licytacja
W skardze kasacyjnej prezesi chcieli podważyć decyzję ZUS obciążającą ich odpowiedzialnością za zaległe składki, wskazując, że sądy zbyt pochopnie uznały za spełniony inny warunek ich odpowiedzialności określony w art. 116 ordynacji, czyli uznanie egzekucji z majątku spółki za bezskuteczną. ZUS nie przeprowadził bowiem własnego postępowania egzekucyjnego, choć wskazywali mu majątek, z którego mógł zaspokoić swoje żądania. Poprzestał na uczestnictwie w postępowaniu upadłościowym, a to - zdaniem prezesów - za mało.
Ponadto dowodzili, że kwota, jaką syndyk uzyskał z licytacji działki i budynków, stanowiła jedną trzecią ich rzeczywistej wartości. Licytacja została przeprowadzona w apogeum kryzysu gospodarczego, nic dziwnego więc, że nie udało się znaleźć nabywcy, który byłby gotów przedstawić lepszą ofertę na tę nieruchomość. Gdyby syndyk poczekał ze sprzedażą do czasu, aż gospodarka odbije się od dna, to z pewnością uzyskałby lepszą cenę, a oni nie musieliby się bronić przed ZUS.
Muszą uregulować
Sąd Najwyższy, oddalając skargę kasacyjną na rozprawie 19 sierpnia 2009 r., uznał, że ZUS ma podstawę do żądania od nich zapłaty zaległych składek.
_ Zwykłym obowiązkiem zarządu jest regulowanie należności z tytułu składek na bieżąco _ - zaznaczył Zbigniew Korzeniowski, sędzia Sądu Najwyższego.
_ Jeśli tego nie robi, to ZUS ma czas na windykację aż do ich przedawnienia (obecnie dziesięć lat - przyp. red.). _
Udział ZUS w postępowaniu upadłościowym, które nie przyniosło uregulowania zaległości składkowych, zdaniem SN w zupełności wystarcza do tego, by uznać, że została przeprowadzona bezskuteczna egzekucja. Dzięki temu ZUS, w myśl art. 116 ordynacji, mógł zajrzeć do kieszeni prezesów w poszukiwaniu pieniędzy na spłatę długów. W czasie upadłości nie mógł zaś przeprowadzić egzekucji indywidualnej ze wskazanego przez zarząd majątku.
SN nie uwzględnił także argumentów, że zlicytowany majątek był więcej wart. Jego zdaniem to właśnie postępowanie upadłościowe zweryfikowało jego wartość (sygn. III UK 14/09).
Opinia
Piotr Zimmerman z kancelarii Wardyński i Wspólnicy
Niezależnie od tego, czy licytacja majątku spółki następuje w postępowaniu upadłościowym czy w zwykłym postępowaniu egzekucyjnym, syndyk lub komornik zwracają się wcześniej do biegłych rzeczoznawców o wycenę przedmiotów czy nieruchomości, które mają zostać sprzedane. Stanowi ona podstawę do określenia ceny wywoławczej. To jedyny moment, gdy dłużnicy, w tym wypadku członkowie zarządu, mogą zainterweniować, by uzyskać lepszą cenę. Odwołanie od wyceny to najlepszy sposób, by została ona ustalona na wyższym poziomie, odpowiadającym rzeczywistej wartości majątku spółki. Członkowie zarządu spółki nie mają zaś żadnego wpływu na termin przeprowadzenia licytacji i muszą się pogodzić z jej wynikiem. Inny sposób na uzyskanie lepszej ceny za majątek spółki to znalezienie nabywcy, który przedstawi wyższą ofertę. W praktyce rzadko się to udaje.
Mateusz Rzemek
Rzeczpospolita