Prezydent pokazał ustawę frankową. Będzie zwrot spreadów i zmuszenie banków, by same rozwiązały problem
Zwrot spreadów to najważniejsze rozwiązanie, jakie przygotował dla frankowiczom prezydent. Koszty takiego rozwiązania zostały oszacowane na 3,6-4 mld zł rocznie. Poza tym 10 sierpnia zostanie zwołany Komitet Stabilności Finansowej, który zmusi banki, by same rozwiązały problem, inaczej słono zapłacą.
02.08.2016 | aktual.: 02.08.2016 20:21
Zwrot spreadów to najważniejsze rozwiązanie, jakie przygotował dla frankowiczów prezydent. Jego koszty zostały oszacowane na 3,6-4 mld zł rocznie. Nie będzie ustawowego przewalutowania kredytów, ale 10 sierpnia zostanie zwołany Komitet Stabilności Finansowej, który zmusi banki, by same rozwiązały problem, inaczej słono zapłacą.
Kredytobiorcy przede wszystkim uzyskają zwrot spreadów i dotyczy to nie tylko zadłużonych we frankach szwajcarskich, ale we wszystkich walutach obcych - to najważniejsze rozwiązanie, jakie we wtorek zaproponował prezydent w ramach tzw. ustawy frankowej.
Kto dostanie zwrot spreadów i na jakich warunkach?
Zwrot spreadów będzie dotyczył nie tylko obowiązujących umów, ale również tych, które już wygasły, a także osób, które prowadziły działalność gospodarczą, ale nie dokonywały odpisów amortyzacyjnych ani nie wliczali ich w koszty prowadzenia działalności. Chodzi o umowy zawarte w okresie od 1 lipca 2000 r. do 26 sierpnia 2011 r., kiedy weszła w życie ustawy antyspreadowa.
Jak to będzie działać? Najpierw konsument skieruje do banku wniosek z pytaniem, czy w jego przypadku były stosowane spready oraz jak wysokie. Bank będzie musiał dokonać wyliczeń kosztów, jakie konsument poniósł w wyniku zastosowania spreadów. Zwrot nadpłaty nastąpi poprzez pomniejszenie kapitału pozostałego do spłaty. Tylko w przypadku, gdy kredyt już został spłacony lub kwota do zwrotu przewyższa część pozostałą do spłaty, bank zwróci gotówkę.
Co ważne, banki do spreadów, które będą musiały oddać klientowi, doliczą również odsetki od tych kwot w wysokości połowy odsetek ustawowych. – To rekompensata za utracone korzyści i utratę wartości pieniądza w czasie. To poziom bezpiecznej inwestycji, np. w 10-leptnie obligacje Skarbu Państwa – wyjaśniał Przemysław Bryksa z Kancelarii Prezydenta.
- Proponując wyliczanie kwot spreadowych założyliśmy, że banki mogą otrzymać uzasadniony zarobek za operacje, które przeprowadzały. Zakładamy, że możliwy poziom odchylenia od średniego kursu NBP to 0,5 proc. – mówił Przemysław Bryksa. Jeśli spread był wyższy niż 0,5 proc., bank różnicę zwróci klientowi wraz odsetkami.
Jest jeszcze jedno założenie – zwrot spreadów będzie dotyczył tylko kredytów do wysokości 350 tys. zł. – To średnia wysokość kredytu zaciągniętego w walutach obcych. To przejaw odpowiedzialności za stabilność finansową państwa – wyjaśniał Bryksa. Jest to jednak limit przysługujący jednemu kredytobiorcy. Jeśli kredyt zaciągało np. małżeństwo, kwota limitu zwiększy się dwukrotnie.
Ile na propozycji prezydenta zyskają klienci banków?
Kancelaria Prezydenta przedstawiła dwie kalkulacje: dla kredytów indeksowanych we frankach szwajcarskich i w euro.
Załóżmy, że 1 sierpnia 2007 roku klient zaciągnął kredyt na 105 tys. franków. Kurs kupna wynosił 2,27 zł, kurs, po jakim bank wypłacił kredyt to 2,15 gr., a więc bank policzył sobie 12 gr spreadu. Spread kredytowy, jaki klient zapłacił do dnia 1 sierpnia 2016 r przeliczony z powrotem na franki to 6693 franki. Taka kwota od kapitału kredytu powinna być teraz odliczona – to 6,37 proc. kapitału kredytu.
W przypadku kredytu w euro zaciągniętego 1 czerwca 2011 roku na kwotę 85 tys. euro sytuacja wygląda tak:
- kurs kupna: 3,92 zł
- kurs, po jakim bank wypłacił kredyt: 3,82 zł
- spread 10 gr.
A więc spread do zwrotu wraz z odsetkami do dnia 1 sierpnia 2016 roku to 2698 euro – 3,18 proc. kapitału zaciągniętego kredytu.
Prezydencki projekt przewiduje, że klient będzie miał 6 miesięcy na złożenie w banku wniosku o wyliczenie nadpłaconego spreadu. Bank będzie miał 30 dni na przygotowanie takiej informacji. Potem klient ma rok na złożenie wniosku o zwrot spreadu i pomniejszenie kapitału kredytu.
Dochody z tytułu zwrotu spreadów będą zwolnione z podatku dochodowego.
Przewalutowanie jednak będzie, ale...
- Przewalutowanie powinno jednak nastąpić i będzie miało miejsce - powiedział prezes NBP prof. Adam Glapiński. Nie będzie miało jednak charakteru ustawowego, ale banki dobrowolnie powinny do niego doprowadzić w porozumieniu z klientami. Żeby do takich porozumień doszło, zmusi je do tego nadzór bankowy, czyli KNF.
- W tym celu odbędą się konsultacje w ramach Komitetu Stabilności Finansowej (w jego skład wchodzi NBP, ministerstwo finansów, KNF i BFG - przyp.red.), który opracuje silne bodźce dla banków, dodatkowe wymogi, które spowodują, że utrzymywanie portfeli kredytów walutowych będzie dla nich nieopłacalne. Klienci w efekcie otrzymają od banków atrakcyjne warunki przewalutowania, bo to bankom będzie zależało na tym, żeby pozbyć się kredytów walutowych. Proces ten będzie stopniowy i ta stopniowość będzie kluczem rozwiązania problemu – powiedział prof. Glapiński.
Szef NBP zapewnił również, że bankom zostanie zamknięta ścieżka sprzedawania portfeli kredytów walutowych za granicę, żeby nie mogły uciec przed presją przewalutowania wywieraną przez polski nadzór.
Najbliższe posiedzenie KSF zaplanowane jest na 10 sierpnia, wówczas zostanie powołana specjalna grupa robocza ds. kredytów mieszkaniowych, której zadaniem będzie przedstawienie ostatecznej koncepcji. – Wyobrażam sobie, że będzie ona gotowa do października tego roku – mówił prof. Glapiński.
Dlaczego nie będzie ustawowego przewalutowania?
- Ustawowa ingerująca w umowy kredytowe stwarzałaby ryzyko o charakterze prawnym, szczególnie wypłata odszkodowań inwestorom zagranicznymi w wyniku procesów, i mogłaby wywrzeć negatywny wpływ na budżet. Dlatego zamiast rozwiązań ustawowych będzie zdecydowana ingerencja nadzorcza, która wymusi porozumienia z klientami. To ograniczy ryzyko – mówił prof. Glapiński.
Ingerencja nadzorcza ma polegać na zwiększeniu wymogów ostrożnościowych wobec banków i np. podniesieniu wag ryzyka dot. kredytów walutowych w portfelach banków. Jeśli banki nie podejmą żadnych działań, nastąpi spadek ich współczynników kapitałowych, natomiast stopniowe przewalutowanie kredytów walutowych przekładałoby się na spadek wymogów kapitałowych. Bankom po prostu ma się to opłacać. Jeśli nie przewalutują kredytów, będą za to słono płacić.
Komisja Nadzoru Finansowego będzie każdemu bankowi z osobna podnosić wagi ryzyka, uwzględniając specyfikę samego banku jak i jakość portfela kredytów. - Nie chcę przesądzać, jaka to będzie maksymalna wysokość, ale musi być taka, żeby zmusić banki do działania - mówił prof. Glapiński.
Podwyższenie wag ryzyka powinno być rozłożone w czasie, ale jednocześnie skala zwiększenia wag powinna być "wyraźna i zdecydowana". Banki uzyskają czas na stopniową restrukturyzacje kredytów, ale jednocześnie będą miały świadomość, że przewalutowanie jest nieuchronne.
Kancelaria prezydenta ostrzega banki
Co, jeśli banki z tej szansy nie skorzystają? – Będziemy dokładnie obserwować. Zakładam, że w pierwszym okresie banki powinny przewalutować nie kilka, a kilkadziesiąt procent portfela walutowego – powiedział prof. Glapiński. W pierwszej kolejności banki powinny przewalutować kredyty klientów, którzy są w najtrudniejszej sytuacji finansowej.
Jeśli na rynku nic się nie wydarzy, Kancelaria ostrzega sektor bankowy, że wówczas wprowadzi rozwiązania ustawowe – przymusowe przewalutowanie kredytów.
- Jeśli efekty będą niewystarczające, jesteśmy przygotowani do tego, żeby pilnie złożyć projekt ustawy restrukturyzującej kredyty walutowe, która obok przymusowego przewalutowania da także możliwość przekazania kluczy w zamian za dług – mówił Maciej Łopiński. To ma być bat na banki – jeśli dobrowolnie same nie załatwią problemu, prezydent znów wkroczy do akcji.
Rozwiązania, jakie banki mogą zaproponować klientom to nie tylko przewalutowanie. Bank mógłby oferować możliwość wcześniejszej spłaty kredytu, nadpłaty, refinansowanie kredytu na warunkach preferencyjnych. Możliwe również oddanie kluczy w przypadku niektórych kredytobiorców w trudnej sytuacji.
Czytaj na stronie 2: Brexit pokrzyżował prezydentowi spełnienie obietnic wyborczych
Propozycja, jaką zaprezentowała Kancelaria Prezydenta we wtorek jest radykalnie łagodniejsza dla banków niż przewalutowanie po kursie sprawiedliwym, jakie zaprezentował prezydent 15 stycznia 2016 roku. Wówczas KNF oszacował, że banki zapłacą za to 67 mld zł. Zwrot spreadów wraz z odsetkami jest natomiast szacowany na 3,6-4 mld zł.
Jeszcze w kampanii wyborczej Andrzej Duda zapowiadał przewalutowanie kredytów po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu.
Brexit pokrzyżował prezydentowi spełnienie obietnic wyborczych
- Ustawa, którą dziś wnosimy do Sejmu, podpisana przez prezydenta, daje realne korzyści kredytobiorcom, a jednocześnie nie powoduje krachu na rynkach finansowych. Uwzględniliśmy sytuację, z którą mamy do czynienia po wystąpieniu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz sytuację na rynku finansowym we Włoszech i w innych krajach – powiedział Maciej Łopiński, minister w Kancelarii Prezydenta.
- To jest pierwszy etap. Projekt dotyczy sprawy najmniej kontrowersyjnej. Większość uważała, że spready są dodatkowym świadczeniem, prowizją dla banków, dlatego zaczynamy od spreadów, ale nie kończymy na tym – powiedział Łopiński.
Banki będą miały czas, żeby ugodowo doprowadzić do przewalutowania. - Przedstawiciele rządu, prezes NBP prof. Glapiński apelowali do prezydenta, żeby wstrzymać na rok przymusowe rozwiązania ustawowe. Dajemy szansę sektorowi bankowemu. Będziemy bacznie obserwować, co się będzie działo w ciągu tego roku – mówił Łopiński.
Prezes NBP prof. Adam Glapiński podkreślał, że kredyty walutowe obecnie nie generują ryzyka, są w tej chwili dobrze obsługiwane. - Oczywiście w długim okresie czasu takie niebezpieczeństwa istnieją. Poza tym problem jest wieloaspektowy i istnieją przesłanki do ingerencji organów państwa – powiedział Glapiński. Wymienił również ryzyka, jakie stoją przed sektorem finansowym: słabość sektora bankowego w Unii Europejskiej, kryzys bankowy we Włoszech, zerowe stopy procentowe, Brexit.
- Skala obciążeń dla banków nie powinna doprowadzić do ich zdestabilizowania, dlatego zwróciłem się o odejście od koncepcji przewalutowania. Jednorazowe przewalutowanie w takich warunkach jest niemożliwe, bo ryzyko dla złotego i finansów publicznych jest zbyt duże – powiedział Glapiński.
Prezydencki projekt zostanie dziś złożony do Sejmu, ten jednak projektem i tak się na razie nie zajmie, bo ostatnie posiedzenie odbyło się w piątek 22 lipca. Teraz posłowie są na wakacjach i wracają dopiero 5 września.
Drugie podejście prezydenta
To już drugie podejście prezydenta do rozwiązania problemu frankowiczów, które obiecał w kampanii wyborczej. Pierwszą propozycję rozwiązań przedstawił 15 stycznia – dokładnie w rocznicę uwolnienia kursu franka przez szwajcarski banki centralny (SNB), co wywindowało kurs tej waluty, przez chwilę nawet do 5 zł.
15 stycznia prezydent zaproponował przewalutowanie kredytów po tzw. kursie sprawiedliwym. Jednak zarówno NBP jak i KNF zmiażdżyły ten pomysł. NBP oszacował, że takie przewalutowanie kosztowałoby banki 44 mld zł, KNF wskazał nawet na 67 mld zł, a tak wysokie koszty mogłyby zachwiać systemem bankowym i doprowadzić do upadku nawet pięć banków.
W świetle tak krytycznej oceny pomysłu powołano zespół ekspertów przy Kancelarii Prezydenta, który miał pomysł pomocy fankowiczom dopracować.
Prezydencki projekt miał być gotowy na przełomie czerwca i lipca. Jego wstępny kształt zespół ekspertów zaprezentował na początku czerwca, miała to być „prawie ostateczna wersja”. Wówczas propozycje zakładały:
- przewalutowanie kredytów po jednym z czterech wariatów kursu sprawiedliwego – do wyboru przez kredytobiorcę;
- przewalutowanie kredytów po obecnym kursie;
- zwrot części spreadów;
- zwrot nieruchomości obciążonej kredytem, nie było jednak jasne, czy to rozwiązanie byłoby dostępne dla wszystkich, mogłoby dotyczyć jedynie kredytobiorców z LtV (wysokość kredytu w stosunku do wartości zobowiązania) na określonym poziomie.
Klienci mieliby mieć rok na podjęcie decyzji, czy chcą skorzystać z któregoś z wariantów pomocy, bowiem każde z tych rozwiązań miałoby być dobrowolne.
Rzecznik Finansowy: część kredytów walutowych nielegalna
Zespół ekspertów kierowany przez prof. Modzelewskiego podkreślał jeszcze w czerwcu, że niektóre postanowienia umów kredytowych były wadliwe prawnie, a po stronie kredytodawców nie było dobrej woli w ugodowym rozwiązaniu tego problemu.
Bardzo krytyczną opinię wobec kredytów walutowych przedstawił również Rzecznik Finansowy, który w swoim raporcie uznał, że waloryzacja kredytów walutowych może być niezgodna z prawem bankowym. Wiele z umów zawiera klauzule abuzywne. To jeszcze nie oznacza, że teraz frankowicze na tej podstawie będą wygrywać z bankami w sądach, ale jeśli kredytobiorcy zwrócą się do Rzecznika o wydanie tzw. istotnego poglądu ws. konkretnego typu umów, mogą rzeczywiście mieć szanse w sądzie, dlatego miażdżący dla banków raport Rzecznika Finansowego może być przełomowy.
Banki chcą pomagać tylko najbiedniejszym
Z drugiej strony Związek Banków Polskich skrytykował stanowisko Rzecznika jako „nierzetelne”. Banki mają zresztą swój własny pomysł na rozwiązanie problemu kredytów frankowych. Zakłada ona przewalutowanie kredytów po bieżącym kursie, ale tylko dla tych najbiedniejszych, którzy dotąd radzili sobie ze spłatą rat. Oferta miałaby być jednorazowa i aktualna tylko do końca listopada br.
Banki oferowały, że dołożą się do rat kredytobiorców, których rata przekroczy 70 proc. dochodów – może to być ok. 250 zł miesięcznie. Miało je to kosztować maksymalnie 2,7 mld zł. Propozycję poprało 10 największych banków.
Z nowej propozycji prezydenta zadowolony jest prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz, jednak pełną ocenę prezydenckiego projektu Związek przedstawi dopiero za kilka dni.