Promocja goni promocję! Rewolucja w sklepach
Przestaliśmy kupować! - alarmuje "Rzeczpospolita". I co się stało? - ktoś zapyta. - W końcu przestaliśmy żyć ponad stan. Niby fakt, ale dla naszej gospodarki to poważny cios. Na szczęście w sukurs zaciskającym pas Polakom ruszyły sieci handlowe. Panowie i panie, nadchodzi czas wielkich promocji.
17.02.2013 | aktual.: 17.02.2013 21:32
Po katastrofalnych danych z grudnia, w którym wszystkie sklepy bez względu na branżę i wielkość urządzały sobie złote żniwa, przyszedł czas na refleksję. Przeliczyli się bowiem wszyscy - sprzedawcy wędlin, nabiału, bakalii i przypraw, małej i dużej elektroniki oraz jubilerzy. - Doszło nawet do tego, że Polacy przestali robić zakupy z dziećmi - zwraca uwagę Jean Anthoine, prezes Carrefour Polska. Stało się jasne, że trzeba coś zrobić. Szefowie największych sieci podumali chwilę i zgodnie zdecydowali: obniżamy ceny.
"Promocji brakować nie powinno. I to nie mówimy tylko o wybranych produktach, ale weekendowych czy nawet tygodniowych obniżkach cen na całe kategorie, jak wędliny, napoje czy nabiał" - zapowiada "Rzeczpospolita".
I rzeczywiście na takie okazje możemy liczyć, wybierając się do Lidla i Polomarketu. Przedstawiciele tych sklepów danych o promocyjnej sprzedaży strzegą jak papież trzeciej tajemnicy fatimskiej, ale przekonują, że z wyników są zadowoleni i będą je kontynuować.
To jednak nie wszystko. Dziennik zapowiada bowiem prawdziwą rewolucję handlową. "Delikatesy Alma, choć nadal mają w ofercie wiele niedostępnych nigdzie indziej towarów z wyższej półki, to w przypadku produktów kupowanych najczęściej konkurują cenowo z hipermarketami i dyskontami i często okazują się najtańsze" - pisze "Rz".
Jeszcze dalej idzie Carrefour Polska. Szef tej sieci zapowiada kompleksowe dostosowywanie oferty do upodobań mieszkańców robiących zakupy w konkretnych placówkach. Nie ukrywa przy tym, że jest to odpowiedź na kryzys.
- Nie ma sensu utrzymywać takiej samej oferty w miejscach, gdzie mieszkają głównie ludzie znacznie mniej zarabiający. Zmiany będziemy wprowadzać nie w skali kraju, ale w poszczególnych miastach, dzielnicach - wyjaśnia.
Do agresywnej walki o klientów włącza się Żabka, która właśnie renegocjowała umowy z dostawcami, rezygnując z wielu produktów, ale też na sporą część asortymentu obniżając ceny. Jak przekonuje prezes sieci Jacek Roszyk, w ostatecznym rachunku zakupy w Żabce będą średnio o 15 proc. tańsze niż dotychczas.
- Ma to zwrócić uwagę klientów, że jesteśmy sklepem codziennych zakupów dla milionów Polaków. Takie działania prowadzą obecnie firmy w wielu formatach - mówi.
Żabka mocno inwestuje też w produkty pod markami własnymi. Nie jest to jednak nic oryginalnego; w tym samym kierunku zmierzają chyba wszyscy najwięksi gracze w Polsce. Taki asortyment dostępny jest nawet o 1/3 taniej niż jego markowy odpowiednik. Zadowoleni są i klienci, kupujący po okazyjnej cenie niezłej albo nawet bardzo dobrej jakości towar (sklepy zamawiają go często u uznanych producentów), i same sieci, które na jego sprzedaży generują wyższe niż zwykle marże.
Sprzedaż tego typu produktów rośnie coraz bardziej, a wspomaga ją strach przed drożyzną. Z badań firmy Nielsen wynika, że 26 proc. ankietowanych Polaków w najbliższym półroczu spodziewa się wzrostu cen żywności. "Rzeczpospolita" zauważa, że nastroje konsumentów spadają od 2009 roku i w najbliższym czasie nie ma co liczyć na gwałtowny wybuch optymizmu wśród klientów. A to oznacza, że Polacy coraz częściej ograniczają wydatki i szukają oszczędności. 56 proc. Polaków zamierza ograniczyć wydatki na rozrywkę, 53 proc. na ubrania, a 51 proc. planuje kupować tańsze produkty spożywcze - podaje Nielsen.
Sklepy odpowiadają na taki trend wzmożoną akcją promocyjną. To dlatego coraz częściej dostajemy przy kasie atrakcyjny kupon rabatowy na wybrany produkt lub całe zakupy z krótkim terminem realizacji. Dla sieci najważniejsze jest, żebyśmy wrócili i sami się przekonali, że naprawdę obniżają ceny.