Przełomowy wyrok sądu: autobus nie przyjechał na czas? Należy ci się zwrot kosztów za Ubera
Przewoźnik autobusowy ma oddać pieniądze pasażerowi, który przez spóźnialskiego kierowcę musiał zamówić auto z Ubera. Sądu nie przekonały tłumaczenia o korkach i "sile wyższej". - Pasażer ma prawo polegać na rozkładzie jazdy - tłumaczy nam młody mężczyzna.
28.10.2019 | aktual.: 28.10.2019 15:09
Były doradca dawnej minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej – Tymon P. Radzik – ponownie wojuje z państwem. I wygrywa. Tym razem na cel wziął komunikację zbiorową.
Wszystko wydarzyło się 6 września 2017 rok, gdy pan Tymon jechał na spotkanie. Autobusy nie przyjeżdżały od kilkudziesięciu minut, więc skorzystał z Ubera. Następnie wystąpił do przewoźnika – tę linię na zlecenie ZTM obsługiwała Arriva Bus Polska – z wnioskiem o odszkodowanie.
Firma odmówiła zwrotu kosztów. Tłumaczenie? Pasażerowie powinni liczyć się z tym, że autobusy nie jeżdżą punktualnie. Sprawa trafiła do sądu. Zapadł wyrok w pierwszej instancji.
- Sąd orzekł, że przewoźnicy komunikacji miejskiej są odpowiedzialni za terminowość odjazdów środków publicznego transportu zbiorowego. Rozkład jazdy musi być możliwie precyzyjny, a pasażer ma prawo móc na nim polegać – tłumaczy nam Tymon P. Radzik.
Oznacza to, że nie można powoływać się na korki jako przesłanki usprawiedliwiające opóźnienie środków komunikacji miejskiej. Innymi słowy – to, czy dojdzie do zatorów na drodze, jest – przynajmniej wg sądu – stosunkowo łatwe przewidzenia, więc przewoźnik powinien to uwzględnić.
Efekt? Przewoźnik, czyli firma Arriva Bus Polska z Torunia, ma oddać Radzikowi pieniądze, które ten wydał za przejazd Uberem. A dlaczego Arriva, a nie ZTM, który planuje rozkład jazdy?
- Według sądu przewoźnik jest profesjonalnym podmiotem, który zgodził się na warunki umowy z ZTM, czyli też na rozkład jazdy, więc nie może unikać odpowiedzialności wobec osób trzecich za nieterminowość – zaznacza Radzik.
Ta kwota to ok. 80 zł, na które składają się koszty podróży i koszty sądowe. Czy warto było o to walczyć? Zdaniem Radzika tak, bo – jak przyznaje – trzeba skończyć z przyzwyczajaniem pasażerów do niskiej jakości usług i nierealnego układania rozkładów.
- Uderzyło mnie stwierdzenie, zawarte w korespondencji z Arrivą, że jako pasażer z wykupionym biletem długookresowym powinienem być przyzwyczajony do opóźnień komunikacji miejskiej. Zdaniem Arrivy systemowa niestaranność w świadczeniu usług transportowych przesądzała o niezasadności mojego roszczenia – komentuje nasz rozmówca.
Napisaliśmy do firmy Arriva, czy zamierza wnosić o apelację od wyroku. Do momentu publikacji tekstu nie dostaliśmy odpowiedzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl