Przewoźnicy zablokują drogę. "Staliśmy się ofiarami konkurencji"
Wójt Siedlec nie pozwolił na protest przewoźników, ale organizatorzy przekonują, że i tak zamanifestują swoje niezadowolenie. Jak wskazują, "przez protekcjonistyczną politykę UE tracimy pozycję niekwestionowanego lidera w przewozach międzynarodowych".
21.06.2024 13:02
Wójt gminy Siedlce nie wyraził zgody na protest, który miał się odbyć w sobotę 22 czerwca 2024 r. na rondzie na drodze krajowej DK2 w miejscowości Stare Iganie (woj. mazowieckie).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Faktycznie dostaliśmy odmowę. Być może wynika to z błędu, który popełniliśmy, składając zawiadomienie - przyznaje w rozmowie z WP Finanse Karol Rychlik, prezes Ogólnokrajowego Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych i Spedytorów "Podlasie".
W zgłoszeniu jako datę rozpoczęcia zgromadzenia organizatorzy wskazali 22 czerwca 2024 r. godz. 8:00, a jako datę zakończenia - 31 sierpnia 2024 r. godz. 18:00. Wynika z tego, że protest miałby trwać ciągiem 70 dni, a nie taki był plan. Rychlik tłumaczy nam, że zgromadzenie miało odbywać się wyłącznie w soboty, w określonych godzinach.
Przewoźnicy mają dość. "Chcemy zamanifestować swoje niezadowolenie"
- Protest jest zaplanowany w innej wersji. Będzie to spontaniczne zgromadzenie. Chcemy w sposób pokojowy zamanifestować swoje niezadowolenie i zwrócić uwagę na poważne problemy branży - podkreśla prezes.
Jak dodaje, w Polsce de facto nikt nie prowadzi spójnej polityki transportowej.
Jako jeszcze niekwestionowany lider w przewozach międzynarodowych tracimy pozycję, którą budowaliśmy od lat 90., ze względu na protekcjonistyczne działania Unii Europejskiej. Staliśmy się ofiarami w związku z konkurencją z innych państw - zarówno spoza UE, jak i z UE, które jeszcze nie wprowadziły zmian wynikających z pakietu mobilności - przekonuje.
Skutki ewentualnego braku transportu kołowego byłyby katastrofalne. - Jak mielibyśmy przewozić wszystkie towary? Na pewno nie pociągiem ani samolotem, bo do tego i tak potrzebny jest transport kołowy - stwierdza.
Czego domagają się przewoźnicy? Nie chcą płacić za nakazy UE
Rychlik zwraca uwagę, że postulaty są wynikiem "problemów, które narastają od lat". Sławomir Kostian, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników, wylicza pięć najważniejszych z nich.
Po pierwsze, przewoźnicy domagają się zmniejszenia składek na ubezpieczenia społeczne dla przedsiębiorstw faktycznie wykonujących przewozy. Po drugie, sprzeciwiają się wymianie tachografów na urządzenia drugiej generacji na własny koszt.
UE zdecydowała, że wszystkie tachografy mają zostać wymienione we wszystkich pojazdach. Narzucono, że te koszty ma ponosić przedsiębiorca. Taki sprzęt kosztuje około 4-5 tys. zł. Jeżeli przewoźnik ma 10 samochodów, to wyda 40 tys. zł - tłumaczy dyrektor w rozmowie z WP Finanse.
Ukraina - "trudny przeciwnik" polskich przewoźników
Trzecim postulatem jest uregulowanie zasad transportu do i z Ukrainy przez określenie uczciwych warunków konkurencji na rynku przewozowym między UE a Ukrainą. - Po strajkach na granicach ukraińskich coś w tej sprawie zaczęło się dziać. Tylko na razie nie określono, jaki zakres będą miały te zmiany - wskazuje dyrektor.
Prezes OSMPDiS dopytywany o to, jakie zagrożenie stanowi konkurencja z Ukrainy, przyznaje, że jest to "trudny przeciwnik". - Ukraina nie jest zobowiązana do przestrzegania pakietu mobilności czy polskiej ustawy o transporcie drogowym. Mają inne warunki wykonywania przewozu, dlatego są bardziej konkurencyjni i tańsi od nas - zwraca uwagę.
Co więcej, w niektórych relacjach zdjęto z nich obowiązek przy wykorzystaniu zezwoleń zagranicznych. - Służby są na tyle nieświadome tego problemu, że nie wiedzą, jak skontrolować przewoźnika z Ukrainy, ponieważ nie rozumieją zasad transportu drogowego. Nie wiedzą, jakiego rodzaju zezwolenie powinien mieć dany przewoźnik z Ukrainy w zależności od rodzaju przewożonego towaru czy samego przewozu - dodaje prezes.
Takimi kontrolami zajmują się m.in. Inspekcja Transportu Drogowa, Służba Celna, Straż Graniczna i policja.
Mamy "najbardziej rygorystyczny" pakiet mobilności
Czwartym postulatem branży jest dokonanie szczegółowej analizy porównawczej pakietu mobilności z podobnymi zasadami w innych państwach UE w celu ustalenia prawidłowych rozwiązań. - Każde państwo samodzielnie wprowadzano przepisy. U nas wprowadzono je najbardziej rygorystycznie i to bardzo wpływa na koszty firm - przekonuje dyrektor.
Po piąte, przewoźnicy domagają się czasowego ograniczenia wydawania licencji i wypisów w związku z nadmiarem środków transportu i brakiem kierowców.
O tym, jak problemy wpływają na branże, świadczą dane. Niedawno GUS podał, że w I kwartale tego roku zbankrutowało ponad 120 firm transportowych, a w restrukturyzacji jest ponad 1,4 tys. - To zatrważające dane i zapewne mocno niedoszacowane - stwierdził w rozmowie z money.pl Waldemar Jaszczur, prezes Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu, zrzeszającego ponad 600 firm transportowych.