Przygody Joanny Lichockiej z serem. Miał być bojkot, ale chyba nie wyszło
Ukryta opcja francuska w polskich serach? Joanna Lichocka jeszcze wczoraj informowała świat za pośrednictwem Twittera, że nie kupi francuskich serów. Miał to być przytyk do polityki prezydenta Macrona, który krytykuje polski rząd. Jednak miłość do koziego sera chyba zwyciężyła, bo Lichocka już kupiła nowe opakowanie. Musiała się zdziwić, gdy i ono okazało się francuskie.
Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza. Ser kozi, 100 proc. koziego mleka, producent: firma Turek. Członkini Rady Mediów Narodowych pochwaliła się zdjęciem opakowania na Twitterze. "Wróciłam ze sklepu;) (Turek jest po drodze do Kalisza) ;)" - napisała.
Internauci jednak nie zawiedli. Dziennikarz tygodnika "Sieci" Marcin Wikło podesłał informację, że Mleczarnia Turek to wprawdzie firma z 70-letnią tradycją, ale stoi za nią kapitał... francuski. Należy do grupy Bongrain, jednego z największych producentów i dystrybutorów sera na świecie. "No proszę :):) nie ma ucieczki:):)" - odpowiedziała Lichocka.
Zobacz też: Macron z wizytami w Europie Środkowo-Wschodniej. Do Polski i Węgier nie przyleci
Co zrobić z tym fantem? Dziennikarz TVP Michał Rachoń wylewał na wizji napój energetyczny Tiger, kiedy oburzyła go grafika reklamowa produktu. Może i posłanka zechce ser wyrzucić. Zapytaliśmy ją o to. "Mam nadzieję, że jednak Pani Poseł zje. Czy jednak wyrzuci?" - zapytał dziennikarz money.pl Mateusz Ratajczak.
"Proszę nie żartować, to zakład działający w Polsce" - odpowiedziała Joanna Lichocka. "Mam nadzieję że koza była chociaż Polska" - podsumował jeden z komentujących dyskusję na Twitterze.