Przymrozki zdemolowały polskie sady. "Tanio nie będzie"
Wiosenne przymrozki i gradobicia zniszczyły wiele sadów na Mazowszu. Oznacza to, że jabłek dobrej jakości będzie mniej, a ceny pójdą w górę. Mimo strat, sadownicy praktycznie nie mogą liczyć na odszkodowania.
Sadownicy próbowali ratować plony, rozpalając ogniska i używając specjalnych urządzeń grzewczych, ale nie wszędzie się udało. Wiceprezes Związku Sadowników RP, Krzysztof Czarnecki, podkreślił w rozmowie z "Faktem", że najgorsza sytuacja jest na Mazowszu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Myślał, że jedzie do Niemiec po zarobek. Na miejscu duże rozczarowanie
Ogromne straty w sadach. "Tanio nie będzie"
Mimo to – jak podkreślił Krzysztof Czarnecki – tegoroczne zbiory jabłek mogą być podobne do zeszłorocznych. Różnica polega na jakości owoców. Wiele z nich przez grad nadaje się tylko do przetworzenia, np. na sok czy mus. – Tanio nie będzie — mówił "Faktowi" wiceprezes Związku Sadowników RP
Wyższe ceny za jabłka nie rekompensują strat. — Niektóre gospodarstwa mają problem z utrzymaniem płynności finansowej. Jest problem z ubezpieczeniami, bo nie dość że są drogie, to mimo dofinansowania ze skarbu państwa, firmy bardzo niechętnie ubezpieczają uprawy sadownicze — wyjaśnił dziennikowi Czarnecki.
Ile kosztują jabłka?
Jak podaje "Fakt", ceny jabłek są bardzo zróżnicowane. W Szczytnicy na Dolnym Śląsku za kilogram jabłek prosto z sadu trzeba zapłacić 6 zł.
W Strzelcach Krajeńskich (Lubelszczyzna) – 3 zł. W Warszawie jabłka spod Grójca kosztują 4 zł/kg, a w Bytomiu (Śląsk) można je dostać już za 2 zł. Na rynku hurtowym w Broniszach, według notowań z 9 września, ceny popularnych odmian jabłek wynosiły od 3 do 4 zł za kilogram.
Sadownicy z Mazowsza walczą z podstępną chorobą
Jednak wiosenne przymrozki to niejedyny problem rolników z zagłębia jabłek. W lipcu 2024 r. informowaliśmy w WP Finanse, że w sadach pod Warką grasuje groźna choroba - zaraza ogniowa. Dotknęła głównie grusze, choć pojawiają się pierwsze sygnały o chorych jabłoniach.
- Ta choroba rozprzestrzenia się w niesamowitym tempie - przekazał nam wówczas Michał Gwara, z gospodarstwa sadowniczego w miejscowości Dębnowola niedaleko Warki (woj. mazowieckie).
W związku z zarazą musiał wyciąć kilka drzew. Jednak jak podkreślił, inna plantacja została tak zaatakowana przez chorobę, że "trzeba było wyciąć wszystko, około 1-1,5 ha".