Publicysta "FT" o Europie dwóch prędkości

Niemcy i Francja chcą Europy dwóch prędkości, w której 17 państw członkowskich strefy euro utworzyłoby europejski rząd gospodarczy - pisze Philip Stephens na łamach piątkowego wydania dziennika "Financial Times".

Publicysta "FT" o Europie dwóch prędkości
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

11.02.2011 | aktual.: 11.02.2011 11:29

- Po latach rdzewienia na bocznym torze znów pojawiła się w polu widzenia francusko-niemiecka lokomotywa. Prowadzi ją Angela Merkel. Obok niej widać w kabinie Nicolasa Sarkozy'ego. Tych dwoje przywódców nigdy nie będzie dla siebie bratnimi duszami, ale wydaje się, że są zgodni co do kierunku. Jego nazwa brzmi: europejski rząd gospodarczy - uważa publicysta.

Jego zdaniem przywódcy Francji i Niemiec chcą przyłączyć do lokomotywy tylko 17 wagonów: kraje strefy euro. - Polska, Szwecja i inne państwa, które nie przyjęły wspólnej waluty, są głęboko niezadowolone z perspektywy Europy dwóch prędkości - podkreśla Stephens.

Merkel - jak pisze publicysta - dąży do nowego paktu między członkami strefy euro, który synchronizowałby wszystko: od pułapów długu publicznego i stawek podatkowych po wiek emerytalny.

Dla niektórych członków eurolandu propozycje te ingerują jednak nadmiernie w kompetencje narodowe. - Belgia nie chce zrezygnować z indeksacji wynagrodzeń, a Irlandia uważa, że samobójstwem byłaby rezygnacja z niskich stawek podatku od przedsiębiorstw. Inni twierdzą, że proponowany pakiet ma najwyraźniej odciągnąć uwagę od bardziej palącej potrzeby zwiększenia funduszy w europejskim instrumencie stabilności finansowej. (...) Generalnie lokomotywę czekają liczne żółte światła, zanim nabierze prędkości - czytamy na łamach "FT".

Publicysta dziennika podkreśla, że Niemcy traktują obronę wspólnej waluty jako jeden ze swoich podstawowych interesów narodowych, gdyż rozpad strefy euro zagroziłby ich gospodarczym interesom. - Jest też jednak inny wymiar tej sprawy. Przez ponad pół wieku integracja europejska była kotwicą niemieckiej polityce zagranicznej. Zerwanie tej więzi stanowiłoby doniosłą decyzję - czytamy.

Z kolei Francji fiasko euro groziłoby utratą resztek przywództwa politycznego. - Jak usłyszałem podczas niedawnej wizyty w Paryżu, Berlin zwróciłby się na wschód ku Rosji i ku swoim nowym rynkom eksportowym w Chinach - pisze Stephens. Ponadto Paryż mógłby spaść do rangi gospodarki drugiej klasy obok Włoch i Hiszpanii.

- Nie jest jeszcze całkiem jasne, jak wpłynęłoby to na kraje pozostają poza unią monetarną. Podczas wspólnej wizyty w Warszawie w tym tygodniu niemiecka kanclerz i francuski prezydent zapewniali, że Polska i reszta krajów nie zostaną całkowicie wykluczone. Ale kryzys euro oznaczał potężny wstrząs polityczny. Być może lokomotywa jest jeszcze ospała, ale znów ruszyła i maruderzy mogą pozostać w tyle - konkluduje publicysta "FT".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)