Pustki w popularnym kurorcie po powodzi. "To się za nami ciągnie"
- Mieliśmy na Dolnym Śląsku powódź, w mediach cały region zlał się w jeden obszar. A nas, w Szklarskiej Porębie, trudno porównywać do Lądka-Zdroju, obszarów Kotliny Kłodzkiej czy nawet lokalnie do gmin Mysłakowice i Janowce, gdzie opady spowodowały ogromne straty - mówi burmistrz Szklarskiej Poręby Paweł Popłoński.
06.12.2024 | aktual.: 06.12.2024 15:30
Jak słyszymy, tydzień po przejściu opadów, miasto funkcjonowało tak samo jak przed powodzią. - Mimo to, goście hotelowi lawinowo odwoływali rezerwacje. To się za nami ciągnie - dodaje w rozmowie z WP Finanse Paweł Popłoński.
Są jednak także pozytywne zmiany. Do polskiego kurortu coraz tłumniej przyjeżdżają Czesi. Kiedyś stanowili promil odwiedzających, dzisiaj są już znaczącym odsetkiem wszystkich gości. - Przyciągamy ich ofertą hotelową. W Czechach, w hotelu, poza pokojem, turysta nic nie dostaje. A u nas? Hotelowe restauracje, baseny, sauny, animacje. Wybór jest naprawdę szeroki. Wolą więc przyjechać do Polski - tłumaczy burmistrz.
Zarządczyni jednego z obiektów noclegowych przekonuje nas jednak, że sytuacja branży turystycznej jest daleka od ideału. Obawia się, że hotelarzy w kurorcie czeka drugi z rzędu słaby rok.
Po wybuchu inflacji coraz więcej klientów przyznaje: nie mamy pieniędzy na wyjazdy. Wykruszają się już nawet stali bywalcy, którzy kiedyś potrafili przyjechać do nas specjalnie tylko na weekend - mówi nasza rozmówczyni.
W prowadzonym przez nią hotelu na początku grudnia zajęte są tylko dwa pokoje. - Mimo wszystko traktujemy ten okres jako "przedsezonowy". Goście zjeżdżają się do nas na święta, wracają w styczniu, o ile mamy śnieg. Po zakończeniu ferii odwiedzający pojawią się głównie w święta i długie weekendy i tak aż do wakacji. Ruch mamy więc tak naprawdę kilka miesięcy w roku - podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drogo nawet dla Niemców
O tym, że sezon się jeszcze nie zaczął, świadczy m.in. duża liczba zamkniętych lokali gastronomicznych. Wiele z nich otwiera się wyłącznie na piątek, sobotę i niedzielę. Miejscowi przedsiębiorcy mają mało czasu na zarabianie pieniędzy, więc gdy turyści przyjeżdżają do miasta cenniki automatycznie idą w górę - słyszymy. Co, jak nietrudno się domyślić, turystom na ogół nieszczególnie się podoba.
Na polskie ceny narzekają już nawet goście z Niemiec. Po raz pierwszy zrobili się tak otwarci w tej kwestii.
- Niedawno dopytywali nawet, jak to możliwe, że jesteśmy w stanie się tutaj utrzymywać przy naszych pensjach - mówi zarządczyni.
- Niemcy? Oni też przestali przyjeżdżać - kręci głową kelner w jednej z restauracji w centrum miasta. - W ostatnim czasie przyjechało ich trzy razy mniej niż zazwyczaj. Sytuację ratują Czesi. Ich było za to dwa razy tyle, co zwykle, najwięcej obsługiwaliśmy wczesną jesienią, wydaje mi się, że był to wrzesień - dodaje.
- Mam nadzieję, że będzie trochę lepiej niż w ubiegłym roku, bo był on nadzwyczaj słaby. Sezon zaczął się tak naprawdę dopiero w styczniu, gdy pojawiło się więcej śniegu - zauważa mężczyzna.
Biały puch nie utrzymywał się jednak zbyt długo. W lutym było go tak mało, że organizator Biegu Piastów, imprezy organizowanej w położonych nad Szklarską Porębą Jakuszycach, był zmuszony odwołać zawody. Narciarze biegowi z całego świata tym razem nie przyjechali.
- Miejmy nadzieje, że tym razem będzie lepiej, bo w innym wypadku będzie naprawdę krucho - tłumaczy kelner rozglądając się po lokalu, który wczesnym popołudniem był całkowicie opustoszały.
Polski kurort liczy na śnieg
Wszyscy nasi rozmówcy podkreślają, że dobre warunki śniegowe to podstawa turystyki w Szklarskiej Porębie. Dwa lata temu, gdy w styczniu zabrakło śniegu w niektórych obiektach noclegowych rezerwacje odwołała nawet połowa chętnych.
W sobotę zaczynamy oficjalnie sezon (rozmowa miała miejsce 6.12 - przyp. red). Będzie ratrakowanie, pojawią się ratownicy medyczni i codzienne komunikaty o stanie tras - mówi nam Leszek Kosiorowski, rzecznik Biegu Piastów.
Kosiorowski wskazuje, ze ubiegłoroczny grudzień był znakomity i biegać można było przez cały miesiąc. Potem stopniowo było coraz gorzej. - W końcu doszło do tragedii, jaką było dla nas odwołanie Biegu Piastów. Dlatego w tym roku nikt nie podejmuje się prognozowania. Cieszymy się, że w najbliższych dniach czeka nas mróz i śnieg. Co będzie dalej, zobaczymy - puentuje.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl