PZU i Tauron, czyli krótki kurs inwestowania
Wielki sukces sprzedaży akcji PZU, na których inwestorzy już w trakcie pierwszego notowania mogli zarobić kilkanaście procent, zaostrzył apetyty sporej części Polaków na giełdowe zyski. Przełożyły się one na również bardzo duże zainteresowanie papierami Tauronu.
30.06.2010 | aktual.: 30.06.2010 17:51
Ten debiut jednak nie był w stanie ich zadowolić. Szybkiego zysku nie przyniósł, ale jeszcze nic straconego. Warto, by początkujący i nieco mniej doświadczeni inwestorzy zrozumieli, że rynek kapitałowy nie daje gwarancji zysku w każdym przypadku, a inwestowanie nie polega jedynie na szybkiej sprzedaży akcji przy pierwszej nadarzającej się okazji. Udział w prywatyzacji obu tych firm może stanowić dobrą lekcję inwestowania, pokazując wady i zalety tej metody lokowania pieniędzy. Nie ma lepszego sposobu uczenia się rynku, niż czynne w nim uczestniczenie. Ważne, by lekcję tę przyjąć ze zrozumieniem i pokorą oraz wyciągnąć z niej właściwą naukę.
Akcje PZU, sprzedawane w kwietniu i maju po 312,5 zł w trakcie pierwszego notowania, które odbyło się 12 maja, osiągnęły cenę od 349,5 do 354 zł. W ciągu zaledwie kilku tygodni od ich zakupu można było zarobić od 11,8 do 13 proc. W całej dotychczasowej historii notowań najniższy kurs tych walorów wyniósł 328 zł (w trakcie sesji) zaś najwyższy 364,8 zł. W najgorszym momencie zysk ich posiadacza stopniał więc do niecałych 5 proc., w najlepszym zaś sięgał niemal 17 proc. Z lekcji pierwszej można więc wyciągnąć kilka wniosków. Po pierwsze, nie zawsze opłaca się sprzedawać już na pierwszej sesji, na której notowane są akcje danej spółki. Szybki zysk nie zawsze jest najwyższy. Wniosek drugi jest taki, że trzymanie akcji przez dłuższy czas daje szansę na osiągnięcie większych zysków, ale też wiąże się z ryzykiem, że może on nie tylko stopnieć, ale także przerodzić się w stratę. Na szczęście tego doświadczenia posiadaczom papierów PZU rynek na razie oszczędził. Ale cierpliwi mogą doczekać się i tego. Przy tej okazji
wypada też zauważyć, że walory ubezpieczyciela do tej pory zachowują się bardzo dobrze, mimo iż giełda w tym czasie przechodziła różne koleje. Od 12 maja indeks największych spółek zniżkował o ponad 8 proc., zaś wskaźnik szerokiego rynku stracił na wartości 6 proc.
Debiut akcji Tauronu nie wypadł najlepiej, ale jest okazją do utrwalenia i pogłębienia nauk płynących z lekcji PZU. Pierwsze notowanie poprzedzone zostało gwałtownym i dość niespodziewanym spadkiem notowań na wszystkich światowych giełdach. Także sama sprzedaż akcji spółki w ofercie publicznej przebiegała w czasie wyraźnego pogorszenia się giełdowej koniunktury. Stąd też ministerstwo skarbu w trakcie składania zapisów obniżyło cenę z pierwotnie ustalonej maksymalnej wysokości 70 groszy na 57 groszy przed scaleniem, czyli na 5,13 zł po dokonaniu tej operacji. Jednak i to obniżenie ceny sprzedaży nie było w stanie „zapewnić” zysku w czasie pierwszego notowania. W trakcie środowej sesji walory Tauronu osiągały ceny od 5,01 do 5,14 zł. Zarobić na nich praktycznie nie było można, jeśli nie liczyć symbolicznego 1 grosza, zaś maksymalna strata sięgała ponad 2 proc. W tym przypadku inwestorzy zaczynający przygodę z rynkiem mieli okazję doświadczyć uczucia niedosytu, czy wręcz zawodu. Na szczęście ta lekcja na razie
nie była zbyt bolesna. Daje też okazję do następnych doświadczeń: cierpliwości, radzenia sobie ze stresem i negatywnymi emocjami, towarzyszącymi inwestowaniu i poznawaniu własnych reakcji na te emocje. Takie doświadczenia są dla każdego inwestora szczególnie cenne i dobrze jest, gdy lekcję tę pobiera się w miarę szybko, zanim nabierze się zbytniej pewności siebie, która zgubiła już niejednego gracza.
Ostatnie miesiące dobitnie wskazują, jak trudne i zawodne jest przewidywanie przyszłej sytuacji na rynku. Niełatwo też silić się na to w przypadku akcji Tauronu. Za zwyżką cen, a przynajmniej przeciw pospiesznemu pozbywaniu się akcji, przemawia jednak kilka czynników. Po pierwsze, przy obecnym kursie wskaźniki, takie jak cena do zysku na akcję i cena do wartości księgowej na akcję są dla spółki bardziej atrakcyjne, niż w przypadku pozostałych firm z branży energetycznej notowanych na giełdzie, czyli Polskiej Grupy Energetycznej i Enei. Po drugie, przedstawiciele KGHM, czyli spółki, która zamierzała kupić pakiet 11,3 proc. oferowanych walorów Tauronu, a przydzielono jej jedynie 4,9 proc., zapowiadają chęć zwiększania swego udziału, dokonując zakupów akcji na giełdzie i uznają obecną cenę za atrakcyjną. Większy popyt ze strony KGHM może co najmniej stabilizować notowania papierów. Po trzecie, w przypadku poprawy koniunktury giełdowej wzrost cen akcji Tauronu jest bardzo prawdopodobny. Ostatnią falę spadków
bardzo dobrze zniosły akcje PGE, które w czerwcu zniżkowały o zaledwie 0,4 proc. i nieco gorzej papiery Enei, spadające o 3,9 proc. w czasie, gdy WIG zmniejszył swoją wartość o 5,4 proc., a WIG20 spadł o prawie 7 proc. Można więc przypuszczać, że nawet przy niekorzystnym scenariuszu rozwoju wypadków, czyli kontynuacji spadków na giełdzie, akcje Tauronu nie ucierpią zbyt mocno.
Roman Przasnyski,
Główny Analityk Gold Finance
_ Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. _