Rachunki za prąd będą rosły. Pojawią się kolejne opłaty, a przemysł dostanie ulgi kosztem Kowalskiego
Wzrost rachunków za prąd, jakie płacimy, jest nieunikniony. Problemem jest nie tylko wzrost cen hurtowych, ale także kolejne opłaty i parapodatki. Mało kto wie, że już teraz Polacy płacą za prąd więcej, by wielki przemysł mógł płacić mniej.
W ostatnich tygodniach trwa szalony wzrost cen energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii. Jeszcze na początku roku za 1 MWh płacono mniej niż 200 zł, a teraz cena przekroczyła granicę 300 zł.
Wzrost cen jest na tyle niepokojący, że prezes Urzędu Regulacji Energetyki postanowił sprawdzić, czy nie doszło do spekulacji. W przyszłym tygodniu zapadnie decyzja, czy będzie formalne postępowanie wyjaśniające.
Wzrost cen na giełdzie oznacza wzrost rachunków za prąd, jakie płacą zwykli obywatele. Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl mówi nam, że około jedna czwarta ceny, jaką płacimy za energię elektryczną, wynika z cen energii na giełdzie.
- Wzrost cen dla konsumenta nie jest więc wprost proporcjonalny do wzrostu cen na giełdzie, ale na pewno będzie przekładał się na rachunki, jakie płacimy - zaznacza.
Wideo: wzrost cen energii spowoduje rozwój przydomowych instalacji
Problem nie polega niestety tylko na wzroście cen na rynku hurtowym. Rachunki za prąd będą rosły z powodu pojawiania się różnego rodzaju opłat.
- Polskie elektrownie, które opierają się głównie na węglu, muszą też płacić za uprawnienia do emisji CO2. Teraz następuje dynamiczny wzrost tych opłat, co przełoży się na rachunki, jakie płacimy - wyjaśnia Bartłomiej Derski.
Jak wskazują Leszek Kadej i Rafał Zasuń z portalu wysokienapiecie.pl, ceny uprawnień do emisji CO2 poszły mocno w górę. O ile w zeszłym roku trzeba było płacić 4-5 euro za tonę, to teraz ceny przekraczają już 15 euro.
Oznacza to, że "czarna" energia produkowana z węgla musi być odpowiednio droższa. "To zresztą scenariusz wieszczony Polsce od lat. Brak zdecydowanej dekarbonizacji w połączeni z zaostrzającą się polityką klimatyczną UE miał w końcu doprowadzić do takiej sytuacji" - wskazują.
Bartłomiej Derski przypomina, że w 2021 r. do rachunków za prąd zostaną doliczone opłaty za rynek mocy. Dla odbiorców indywidualnych oznacza to dodatkowe 8 zł miesięcznie na rachunku za prąd, wskazuje.
Już w lutym 2017 roku organizacje zrzeszone w Koalicji Klimatycznej ostrzegały, że forsowana przez Ministerstwo Energii ustawa o rynku spowoduje wzrost cen prądu.
Organizacje te wskazywały, że przeciętny Kowalski zapłaci miesięcznie około 11 zł zł więcej, a o wiele mocnej po kieszeni dostaną małe i średnie firmy.
W założeniu zmiana przepisów ma zapobiec niedoborom mocy wytwórczych. Rząd chce stworzyć ekonomiczne zachęty do budowy nowych jednostek wytwórczych i modernizacji tych, które już działają. Jednak pieniądze na te zachęty trzeba skądś wziąć.
Rynek mocy ma pochłaniać po kilka miliardów złotych rocznie: w 2021 r. ma to być 4,1 mld zł, a pięć lat później - w 2026 r. - już 5,1 mld zł. Te koszty zostaną przerzucone na małe i średnie firmy oraz gospodarstwa domowe. Od tych pierwszych rząd planuje zebrać 1,7 mld zł w 2021 r. i 2,2 mld zł w 2026. Od gospodarstw domowych zaś 1,4 mld zł w 2021 r. i 1,7 mld w 2026 r
Bartłomiej Derski zwraca uwagę, że opłaty są ustalone kwotowo, bo wtedy rządowi łatwiej przerzucać te koszty na indywidualnych odbiorców. - Większość państw w Unii Europejskiej bardziej obciąża obywateli i małe firmy, aby chronić w ten sposób energochłonny przemysł. Polska też idzie w tym kierunku - podkreśla.
Jak wyjaśnia, zakłada się, że dodatkowe kilka-kilkanaście złotych na rachunku nie będzie zauważalne przez drobnych odbiorców, nawet mniej zamożnych, a gdyby opłaty były rozłożone równomiernie, dla przemysłu oznaczałoby to milionowe koszty i mogłyby go skłaniać do przeniesienia się do innego kraju.
- Od kilku lat obowiązują ulgi dla przemysłu energochłonnego, a w planach są kolejne. Przepisy zostały już dawno przyjęte, ale zgodę musi jeszcze wyrazić Komisja Europejska - mówi.
Polska ma także inne problemy. Derski wyjaśnia, że jesteśmy jednym z niewielu krajów w regionie, które nie mają fotowoltaiki, przez co latem, gdy jest duże nasłonecznienie i wzrasta zapotrzebowanie na energię elektryczną do zasilania klimatyzacji czy lodówek, ceny mocno rosną w ciągu dnia. - To także przekłada się na ogólny wzrost cen - mówi ekspert.
*Masz newsa, zdjęcie lub filmik? *Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl