Raport PwC: potencjalne straty w następstwie "regulacji węgierskich"
Wielkie sieci handlowe utraciłyby większość zysków, gdyby w Polsce wprowadzono regulacje handlu detalicznego podobne do obowiązujących na Węgrzech - przekonuje PwC w raporcie sporządzonym na zlecenie Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD).
07.07.2015 16:40
Największe koszty wprowadzenia "regulacji węgierskich" - zdaniem autorów raportu - poniosą klienci. POHiD wyraża zaniepokojenie deklaracjami podjęcia podobnych działań wobec sieci handlowych w Polsce.
Według zaprezentowanego we wtorek opracowania Węgrzy nałożyli szereg obciążeń na działające w ich kraju spółki z kapitałem zagranicznym, jak np. obowiązujący w latach 2010-2012 podatek od obrotów (tzw. podatek kryzysowy), urzędową opłatę za kontrolę żywności (sięgającą 6 proc. od dochodów w przypadku wielkich sieci), czy podatek od reklam (dotyczący także rozpowszechnianych przez hipermarkety gazetek reklamowych, ulotek i bilbordów).
Wreszcie wielkie sieci detaliczne zobligowano do utrzymywania rentowności - w przypadku braku udokumentowania zysków przez dwa lata, muszą zakończyć działalność. Miało to m.in. na celu zapobieganie wyprowadzaniu pieniędzy z kraju. Władze Węgier dodatkowo ograniczyły handel wielkopowierzchniowy w niedzielę oraz w sąsiedztwie cennych zabytków. W konsekwencji tego przepisu wszystkie sklepy o powierzchni od 2500 m kw. działające na obszarach historycznych będą musiały zostać zamknięte do końca 2017 r.
Raport PwC "Rynek handlu detalicznego w Polsce. Potencjalne skutki wprowadzenia węgierskich rozwiązań regulacyjnych dla polskich sieci handlowych" wskazuje, że jeżeli analogiczne przepisy zostałyby wprowadzone w Polsce, zyski 17 największych sieci handlowych spadłyby z ok. 2,2 mld do 31 mln zł rocznie, a główny ciężar zmian poniosłyby sieci średnie. Opłaty i podatki mogłyby sięgnąć ok. 2,5 mld zł, o co najmniej 400 mln spadłyby wpływy z CIT, mniejsza sprzedaż przyniosłaby też skutek w postaci o 1,5 mld zł niższych wpływów z VAT - oceniają autorzy opracowania. Ponadto - dowodzą - obniży się atrakcyjność inwestycyjna Polski.
Jeśli dodatkowo w Polsce zakazano by handlu w niedziele i w pobliżu zabytków, zatrudnienie w handlu według PwC spadłoby o od 62,3 tys. do nawet 100 tys. osób.
Jak twierdzi ekonomista PwC Mateusz Walewski, koszty ograniczeń uderzyłyby przede wszystkim w klientów. Szacuje, że ceny przeciętnego koszyka wzrosłyby o około 4,6 proc. (9 zł), jednak to klienci najubożsi zapłaciliby za zakupy najwięcej.
Walewski prognozuje też "efekt fiskalny i efekt polityczny" w postaci zwiększonych wpływów do budżetu oraz wzrostu poparcia politycznego. Ale jego zdaniem za przyczyną mniejszych dochodów sieci oraz mniejszej liczby klientów przewidywalny jest spadek wpływów z CIT i VAT. Zastanawiał się więc, czy skutek polityczny wart jest tych wszystkich kosztów.
PwC zastrzegło, że przedstawione w raporcie wyliczenia mają charakter kontrfaktyczny, a więc odnoszą się do rozwiązań potencjalnych, a nie rzeczywistych. W swym opracowaniu do polskiego rynku badanie uwzględniało wszystkie regulacje wprowadzone na Węgrzech, a więc "podatek kryzysowy", podatek od reklam, opłatę za kontrolę żywności oraz inne ograniczenia, mogące mieć wpływ na spadek dochodów wielkich sieci handlowych.
Obecny na prezentacji raportu doradca zarządu konfederacji pracodawców Lewiatan Jeremi Mordasewicz zauważył, że opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych, które ma przynieść budżetowi państwa ok. 3 mld zł, zapowiedziała w miniony weekend wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło, kandydatka na premiera.
Tłumaczył, że propozycje PiS polegają na "dociążeniu" wielkich sieci w celu zwiększenia udziałów małych sklepów i podniesienie wpływów do budżetu.
Mordasewicz "nie wierzy, żeby właściciele sieci zgodzili się na działalność charytatywną". Według niego sprzedawcy, którzy zarejestrują wzrost kosztów, będą zamrażali płace i zmniejszali liczbę zatrudnionych.
Uznał też, że za ewentualne dodatkowe podatki i ograniczenia w handlu zapłacą ostatecznie konsumenci. Dziś w Polsce - jak zwrócił uwagę - główne korzyści klientom przynosi "efekt skali", czyli rozbudowana konkurencja na rynku handlu detalicznego oraz stosunkowo niskie obciążenia dla sieci handlowych, które pozwalają obniżyć ceny. Mówił również, że "ludzie nie są zmuszeni do robienia zakupów" w wielkich sklepach.
Mordasewicz przypomniał, że działania rządu węgierskiego nie są w Europie odosobnione. Podobny protekcjonizm ma miejsce m.in. w Niemczech, gdzie wprowadzono zapisy o płacy minimalnej, uderzające w polski transport. Jednak jego zdaniem podobne posunięcia osłabiają pozycję Unii Europejskiej.
Prezes POHiD Renata Juszkiewicz powiedziała, że organizacja jest zaniepokojona "pewnymi planami" wobec branży. Raport - jak tłumaczyła - miał przedstawić "konsekwencje, które mogą być druzgocące".
Do Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji należą największe w Polsce sieci handlowe, m.in. Auchan Polska, Carrefour Polska, Castorama Polska, właściciel sieci Biedronka Jeronimo Martins Polska, Kaufland Polska Markety, Lidl Polska, Tesco Polska, czy Żabka Polska.
Wiceprezes PiS oraz kandydatka tej partii na stanowisko premiera Beata Szydło powiedziała, że w Polsce, wzorem Węgier, należy wprowadzić podatek od sklepów wielkopowierzchniowych. Członek rady programowej PiS, Konrad Raczkowski zasugerował, że ewentualny podatek obejmowałby duże sieci detaliczne dowolnej branży, których całkowite obroty w danym roku przekraczałyby 1 mld zł. Podlegałyby one progresywnemu opodatkowaniu zależnemu od wielkości obrotu od 0,5 proc. do 2 proc.
Zdaniem Szydło, opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych podatkiem obrotowym, miałoby dać rocznie budżetowi państwa 3 mld złotych.