Resort sprawiedliwości ws. SKOK Wołomin: nie stwierdzono uchybień w pracy sędziego komisarza

W sprawie SKOK Wołomin nie stwierdzono uchybień w pracy sędziego komisarza, a postępowanie prokuratorskie trwa - takie m.in. stwierdzenia znalazły się w stanowisku ministra sprawiedliwości, przedstawionym na środowym posiedzeniu komisji finansów.

22.03.2017 19:15

Podczas posiedzenia sejmowa komisja finansów publicznych wysłuchała odpowiedzi ministra sprawiedliwości na swój dezyderat "w sprawie przyczyn i skutków przedłużającego się postępowania upadłościowego SKOK Wołomin oraz nadzoru nad przebiegiem upadłości dotyczących dużych banków i kas ze względu na ich skutki społeczne".

Komisja nie zakończyła posiedzenia, a jedynie podjęła decyzję o przerwie do czasu dokładnego zapoznania się posłów z materiałami, przedstawionymi przez resort sprawiedliwości.

Swój dezyderat komisja wystosowała podczas poprzedniego, poświęconego tej kwestii posiedzenia, pod koniec stycznia br. Poprosiła wówczas ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, by objął nadzorem działania, związane z postępowaniem upadłościowym SKOK Wołomin, ze szczególnym uwzględnieniem działalności syndyka i sędziego komisarza.

Przedstawiciele udziałowców tej upadłej kasy są bowiem oburzeni decyzją syndyka, który w ubiegłym roku, powołując się na zapisy statutu SKOK Wołomin, głoszący, że "każdy członek tej kasy ponosi odpowiedzialność w ustawowej, podwójnej wysokości wpłaconych uprzednio i posiadanych udziałów", zdecydował się wysłać do około 7 tys. członków SKOK Wołomin wezwania do zapłaty podwójnych udziałów.

Według przedstawionych podczas styczniowego posiedzenia danych KNF, strata bilansowa SKOK Wołomin za 2014 rok (ostatni rok działalności) wynosiła 2,5 mld zł, z czego dziś do pokrycia jest ok. 2,26 mld zł.

W środę odpowiedź ministra sprawiedliwości na dezyderat przedstawiał wiceminister Łukasz Piebiak. Zwracał uwagę, że minister nie ma żadnych uprawnień, by merytorycznie kontrolować decyzję organów sądowych, a takimi są w tym przypadku sędzia komisarz oraz syndyk. Niemniej, mówił, z odpowiedzi uzyskanych przez ministra z warszawskiego sądu okręgowego wynika, że postępowaniu sędziego komisarza w tej sprawie nie stwierdzono uchybień, brak jest też podstaw do cofnięcia syndykowi uprawnień doradcy inwestycyjnego.

Z kolei, jeśli chodzi o prowadzone w tej sprawie śledztwa prokuratury, jedno zostało umorzone, bo stwierdzono brak podstaw do stwierdzenia, że doszło do naruszeń prawa. W innym, dotyczącym żądania syndyka dopłat do udziałów, nie podjęto jeszcze decyzji w sprawie wszczęcia postępowania przygotowawczego i cały czas trwa analiza informacji.

Wiceminister Piebiak mówił też, że w ocenie postępowania syndyka i jego zgodności z prawem utrudnienie stanowi fakt, że nie ma wypracowanej praktyki postępowań upadłościowych w sprawie spółdzielczych kas. "Stąd rozbieżne oceny przyjętej procedury prawnej" - mówił.

Informował też, że trwa wycena majątku upadłej SKOK Wołomin, a termin jej zakończenia to koniec 2017 r.

Posłowie nie odnosili się merytorycznie do wystąpienia, dając sobie czas na jego analizę. Oburzeni jednak byli, że na posiedzeniu komisji po raz kolejny nie pojawili się, mimo zaproszenia, ani syndyk Lechosław Kochański, ani sędzia komisarz Arkadiusz Zagrobelny.

"To woła o pomstę do nieba" - podkreślał Tadeusz Cymański (PiS), dodając, że najpierw "grupa bandytów rabuje bank", a potem "w majestacie prawa" żąda się od przysłowiowej wdowy, że musi za to zapłacić. "To, że coś jest zgodne z prawem, nie znaczy, że jest sprawiedliwe" - mówił.

Jego zdaniem również oburzające jest to, że syndyk po raz kolejny nie pojawił się na posiedzeniu, przekonując, że ma ważniejsze sprawy. Zdaniem posła PiS takie zachowanie "nosi znamiona lekceważenia komisji". "Jego powinnością jest tu być" - oświadczył.

Szef komisji Jacek Sasin (PiS) odpowiedział, że komisja nie ma uprawnień, by spowodować przymusowe doprowadzenie syndyka na posiedzenie. Zwrócił się do wiceministra sprawiedliwości, czy może coś tu zdziałać, zwracając się np. w tej sprawie do sędziego komisarza. Wiceminister jednak odpowiedział, że "jak syndyk się uprze, nawet sędzia komisarz nie zmusi go do przyjścia".

Podczas obrad byli obecni przedstawiciele poszkodowanych klientów SKOK Wołomin. Marcin Karliński ze Stowarzyszenia Wspierania Spółdzielczości Finansowej im. św. Michała pozwolił sobie na krytyczne uwagi pod adresem posłów. Mówił, że tak naprawdę nie są zainteresowani sprawą, a jak jeden z nich chciał się zainteresować, w macierzystym klubie powiedziano mu, żeby sobie dał z tym spokój. Karliński apelował też do obecnego podczas obrad komisji prezesa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego Zdzisława Sokala, by w najbliższy piątek, na posiedzeniu Rady Wierzycieli SKOK Wołomin przeciwstawił się wnioskowi syndyka o zgodę na możliwość zdjęcia zakazu sprzedaży z części majątku upadłej kasy.

Prezes BFG nie odpowiedział jednoznacznie na ten postulat, a do słów Karlińskiego odniósł się m.in. wiceszef komisji Jan Szewczak (PiS). Apelował do niego, by poszkodowani przez upadłość tej kasy "nie zrażali sobie ostatnich, którzy chcą im pomóc". Odniósł się też do słów wiceministra sprawiedliwości, że nie ma praktyki dotyczącej upadłości spółdzielczych kas. Zdaniem Szewczaka praktyka postepowania organów sądowych w takiej sprawie powinna polegać na "zadbaniu o interes byłych klientów i osób poszkodowanych". "Niezrozumiałe jest dla mnie, że ci, co stracili, musieli ponosić dodatkowe koszty" - mówił. Pytał też, dlaczego majątku SKOK Wołomin nie można sprzedać w całości.

Na zakończenie posiedzenia wiceminister Piebiak jeszcze raz podkreślał, że "ostatnią rzeczą", jaką może zrobić minister, jest ingerowanie w rozstrzygnięcia sądowe. "To są pryncypia, związane z trójpodziałem władzy" - mówił. Komisja po przerwie ma wrócić do tematu.

W lutym 2015 r. warszawski sąd ogłosił upadłość SKOK Wołomin. W ostatnich latach kilka prokuratur prowadzi śledztwo dotyczące doprowadzenia Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej w Wołominie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości.

Największe postępowanie ws. SKOK Wołomin nadzoruje prokuratura w Gorzowie Wlkp. badająca działalność grupy przestępczej, która w ciągu kilku lat wyłudziła ze SKOK Wołomin pożyczki na niemal 800 mln zł.

Podejrzany o kierowanie tą grupą przestępczą Piotr P. (który zasiadał w Radzie Nadzorczej SKOK Wołomin) już wcześniej został oskarżony o zlecenie pobicia w 2014 r. wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka, który nadzorował kontrolę w SKOK Wołomin.

Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił do połowy 2015 r. 2 mld 200 mln zł klientom SKOK Wołomin.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)