Rewolucja w supermarketach. Sklepy będą jak McDonald's
Internetowe sklepy spożywcze są coraz popularniejsze. W najbliższym czasie czeka nas prawdziwa rewolucja. Na rynek wejdą kolejni gracze, a sposób sprzedaży produktów spożywczych w sieci zmieni się diametralnie - dowiedziała się Wirtualna Polska.
04.06.2012 | aktual.: 06.06.2012 16:11
Trudno wielki supermarket przenieść do wirtualnego świata. Problemem jest nie tylko ludzka mentalność („musimy dotknąć, zanim kupimy”). Przed twórcami takiego biznesu stoją gigantyczne wyzwania. Niezbędne są ogromne inwestycje - w towar, w logistykę, w hale magazynowe. Na początku rynek testował m.in. Frisco.pl. Sklep działa tylko w internecie. Jednak taki model biznesowy powoli odchodzi w przeszłość. Na rynku pojawia się coraz więcej projektów ściśle powiązanych z tradycyjną branżą spożywczą.
Na rynku rozpychają się: e-piotripawel.pl - związany z siecią delikatesów, A.pl - do którego produkty dostarcza sieć Bomi, Alma24 - internetowa wersja kolejnych delikatesów. Dzięki sieci tradycyjnych sklepów rozsianych po całym kraju mogą one zapewnić dużo większy zasięg swoim internetowym odpowiednikom. Projekty bez wsparcia wielkiego partnera muszą budować własną sieć magazynów i własny dział transportowy - bo w tej branży transport tradycyjnym kurierem się nie sprawdzi.
Jednak i dotychczasowi giganci nie mogą czuć się pewnie. Do gry wchodzą największe sieci hipermarketów. Swoją internetową wersję otworzył w lipcu 2011 roku Auchan, a w maju światło dzienne ujrzał internetowy projekt hipermarketów Tesco.
Sklep na wynos
O tym, że nie jest to łatwy biznes, przekonała się ta ostatnia sieć. Internetowa wersja Tesco pozostawia wiele do życzenia. W opinii ekspertów projekt jest niedopracowany i sieć za wcześnie się nim pochwaliła (o problemach sklepu przeczytasz więcej tutaj»).
Teraz do wejścia na rynek polskich e-sklepów szykuje się Intermarche.
- E-handel działa już we francuskich sklepach naszej sieci. Najpierw musimy przeprowadzić test w kraju. A jeśli się to sprawdzi, będziemy go wprowadzać jak najszybciej w innych krajach, w Polsce i Portugalii - informuje Marc Legrand, prezes ITM Entreprises.
- W Polsce uruchomienie sprzedaży przez internet planujemy pod koniec tego roku. Musimy mieć wszystko dopracowane. Nie chcemy popełnić błędów - dodaje Krzysztof Waligórski, pełnomocnik zarządu Grupy Muszkieterów w Polsce.
Jednak we Francji popularni "Muszkieterowie" sprawdzają nie tylko tradycyjną e-sprzedaż. Dużo ciekawsza jest ich nowa koncepcja.
- Z jednej strony mamy sklep on-line plus dostawa. Z drugiej strony rozwijamy projekt e-drive - informuje Marc Legrand.
Jak w McDrivie
Jak to działa? Pierwszy etap zakupów jest identyczny jak w innych sklepach internetowych. Towary wybieramy poprzez stronę internetową. Ceny są identyczne jak w sklepie. Jednak w przeciwieństwie do e-sklepów nie czekamy na dostawę. Zakupy odbieramy w najbliższym sklepie danej sieci. Wystarczy podjechać do specjalnego okienka, tak jak w popularnych fast-foodach, gdy bierzemy obiad na wynos.
- Lista zakupów trafia do sklepu. Tam realizowane jest zamówienie. Klient podjeżdża pod specjalny terminal, który jest przeznaczony do zakupów e-drive. W prostszych systemach mówicie państwo "dzień dobry, przyjechałem po zamówienie 242" lub wbijacie państwo numer zamówienia sami. Obsługa sklepu pakuje zakupy do bagażnika. Jak widzimy na przykładzie rynku francuskiego, ten typ handlu coraz bardziej się rozwija. Dziś już nie zawsze są to sklepy. Buduje się same stacje odbioru, nie można robić w nich normalnych zakupów. To nie jest sklep, ale stacja Intermarche e-drive. Dzięki temu jesteśmy bliżej klienta - tłumaczy Marek Feruga, prezes Grupy Muszkieterów w Polsce.
Dlaczego taki sposób, choć angażujący klienta, może być lepszy niż tradycyjny sklep internetowy? Według Marka Ferugi e-commerce nie zawsze wychodzi. - No i przede wszystkim jest to mniej kosztowne dla sieci - dodaje.
Dotychczasowa koncepcja - czyli: ktoś w sklepie lub magazynie przygotowuje zamówienie, które później dostarcza się do domu - wymagała wielu nakładów inwestycyjnych., m.in. w samochody z chłodniami (potrzebne ze względu na szybko psujące się produkty czy towary, które wymagają przechowywania w niskich temperaturach), gęstą sieć magazynów, itp.
- Z drugiej strony trzeba zatrudnić dodatkowy personel, który kosztuje najwięcej. Ważne jest też bezpieczeństwo. Zarówno pracowników, jak i klienta. Często zdarzałoby się, że zamówienia mogłyby być w dzielnicach - delikatnie mówiąc - niebezpiecznych. To po prostu groźne dla pracowników. - opisuje Marek Feruga.
Z tego samego powodu e-sklep Tesco oraz nowy projekt Intermarche zakładają jedynie płatność kartą. Jest to korzystne zarówno dla jednej, i drugiej strony.
Kolejnym problemem jest dostawa. Najtańszy sklep internetowy wg naszego rankingu (czytaj więcej ») pobiera za każdą dostawę blisko 20 zł. Inne sklepy uzależniają wysokość opłaty od wartości zakupów i godziny dostarczenia. Może się zdarzyć, że dostawca nie zgra się z klientem i przyjedzie do klienta, kiedy go nie ma. A to oznacza konieczność dostawy drugi raz. To wszystko kosztuje sieć duże pieniądze.
We Francji funkcjonują już pierwsze sklepy w koncepcie e-drive. Tylko czekać, aż powstaną i w Polsce.
- My zrobiliśmy pierwszy krok. Przygotowujemy naszą stronę informatyczną, po tym jak ją zbudujemy, będziemy mogli przejąć już doskonałe rozwiązanie - zapewnia Marek Feruga.
- Wszystkie działy spółki, pomysły, to wszystko jest robione w Grupie Muszkieterów na skalę międzynarodową. Koncept e-drive powstał we Francji, tu są jego testy. Bardzo możliwe, że będą kolejne testy w innych krajach, gdzie jesteśmy obecni - potwierdza Jean-Pierre Meunier, prezes międzynarodowej Grupy Muszkieterów.
W 2013 roku podobny sklep internetowy chce założyć sieć Real. Bardzo możliwe, że już niedługo zapomnimy o kolejkach do kasy, a zakupy odbierzemy w drodze z pracy do domu. Dzięki temu za towary zapłacimy dokładnie tyle samo, ile w tradycyjnym sklepie, bez żadnych kosztów dostawy.