Robert Brylewski o trudnym losie muzyka: Nie idźcie moim śladem
Nie idźcie moim śladem, po 30 latach grania muzyki nie stać mnie na jedzenie, papierosy, nie mówiąc o prezentach dla dzieci - tym wpisem o swojej trudnej sytuacji życiowej kilka lat temu Robert Brylewski wywołał burzę.
15.06.2018 | aktual.: 15.06.2018 10:46
Współtwórca Kryzysu, Brygady Kryzys, Izraela, Armii zmarł na początku czerwca w wyniku brutalnego pobicia. Pogrzeb na warszawskich Powązkach - w piątek.
Brylewski kochał muzykę, była dla niego całym życiem. Mimo to nie była w stanie zapewnić mu spokojnego bytu. Kilka lat temu swoim wpisem wywołał narodową dyskusję o sytuacji artystów.
– Nie idźcie moim śladem. Po ponad 30 latach grania tzw. muzyki alternatywnej w kraju zwanym Polska, dziś nie stać mnie na jedzenie, papierosy, nie mówiąc o prezentach dla dzieci. Moje wpływy za wydanie kilkudziesięciu płyt w ojczyźnie, są tak żałośnie mizerne, że radzę szczerze zastanowić nad wyborem drogi życiowej. Przepraszam wszystkich za ten żałosny wpis, nie życząc sobie jednocześnie żadnych propozycji pożyczek czy też darowizn. GABBA-GABBA-HEY!!! - napisał Brylewski na Facebooku jesienią 2014 roku.
Zobacz: Brylewski radzi młodym muzykom: "Jak się nie jest pozerem na scenie, to jest się inwalidą!"
Dyskusję, jaka wówczas przetoczyła się przez media, podsumowała "Gazeta Wyborcza". Jedni nie szczędzili muzykowi cierpkich słów. Twierdzili, że jest sam sobie winny: nie zadbał o swoje prawa autorskie, nie dopilnował interesów, wydał wszystko na trawę itd. Nieco bardziej rozgarnięci pochylili się jednak nad słowami Brylewskiego, ze smutkiem konstatując, że obecny system nie zawsze sprawiedliwie traktuje tych, którzy na to zasługują. A jeśli ktoś ze współczesnych artystów zasługuje na sprawiedliwość, to Brylewski właśnie.
Sam Brylewski komentował w jednym z wywiadów prasowych, że nie spodziewał się tak dużego oddźwięku, choć jednocześnie - jak mówił - trafił w czuły punkt. Śmiał się z "dobrych rad", jakie posypały się po wpisie, np. by uczył gry na gitarze: "przecież nie znam nut". W innym przyznał, że przyczyną jego kłopotów faktycznie jest to, że zaniedbał swoje sprawy i nie zgłosił do ZAIKS-u ponad setki swoich piosenek.
O życiu artysty mówił, że nie jest piękne, ale intensywne. - Nie wstydzę się o sobie mówić, że jestem artystą. Wielu moich kolegów boi się tego określenia. Dla nich artysta to świr. Przyjęło się powszechnie, że muzyk musi być też biznesmenem. Z jednej strony zadaje się z Bogiem, diabłem, aniołami, z drugiej uważnie czuwa, żeby jego prawnik dbał o interesy. To jest pomieszanie porządków. Moim zdaniem nie można być biznesmenem i artystą jednocześnie - mówił muzyk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl