Ryanair nie będzie reklamował Krakowa jako pijackiego raju

Urzędnicy zamknęli usta Ryanairowi i to aż do czerwca 2015 roku. Do tego czasu przewoźnik, który rok temu promował nasze miasto jako pijalnię spirytusu, musi konsultować się z urzędnikami za każdym razem, gdy zechce wykorzystać wizerunek Krakowa.

Ryanair nie będzie reklamował Krakowa jako pijackiego raju
Źródło zdjęć: © AFP

11.07.2010 | aktual.: 12.07.2010 10:21

- Za złamanie tego punktu grożą słone kary finansowe - zdradza Monika Piątkowska, pełnomocnik prezydenta ds. marki Kraków.

Wątpliwą promocję miasta przez przewoźnika wykrył radny Bartłomiej Garda (PO) rok temu w grudniu. - Leciałem z Hiszpanii i ze zdumieniem zobaczyłem na stronach magazynu pokładowego reklamę Krakowa jako miejsca, w którym wyłącznie można napić się wódki - opowiada radny.
"Gazeta Krakowska" jako pierwsza napisała wówczas o kontrowersyjnym artykule. Jego bohaterami była dwójka cudzoziemców, którzy przybyli pod Wawel tylko po to, by zwiedzać bar za barem.

Historyjka została opatrzona ilustracjami, na których czytelnicy mogli zobaczyć mężczyznę, który słania się na nogach, wymiotuje, a potem pada nieprzytomny na tle kościoła Mariackiego i Sukiennic.

No i zawrzało. - Pierwsza myśl była taka żeby iść do sądu, ale to w żadnym razie nie uchroniłoby nas przed podobnymi historiami w przyszłości - mówi Piątkowska. - Zaproponowaliśmy więc przewoźnikowi wspólną akcję promocyjną.

Walka o szczegóły umowy trwała pół roku. Wreszcie została podpisana. Miasto wyłożyło 40 tys. zł, drugie tyle Ryanair. Kraków będzie się za to promował na pokładach samolotów Ryanaira.

Reklama znajdzie się w samolotach Ryanaira, latających z różnych miast Polski do Włoch, Niemiec czy Anglii. Dodatkowo, materiały promocyjne o Krakowie, będą dystrybuowane na lotniskach Charleroi (pod Brukselą) i Girona Reus (Barcelona).

- Najważniejsze jest jednak to, że przewoźnik zgodził się konsultować z nami wszelkie, przygotowywane przez siebie, jak i swoich partnerów, materiały: takie jak artykuły, teksty promocyjne, czy ilustracje, które w jakikolwiek sposób wykorzystują wizerunek, nazwę czy też symbole miasta oraz mogą mieć wpływ na reputację Krakowa - podkreśla Piątkowska.

Dlaczego się zgodził na cenzurę? Laszlo Tamas, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w Ryanair, tłumaczy, że przyniesie to korzyści obu stronom. - Zależy nam na dobrej reklamie Krakowa, bo to przyciągnie nam więcej pasażerów - wyjaśnia.

Jerzy Jurczyński, specjalista od marketingu, mimo wszystko zastanawia się, jak się udało skłonić miastu Rynaira do podpisania zgody na cenzurę.
Monika Piątkowska wzrusza ramionami.

- No cóż... łatwo nie było - odpowiada tajemniczo.

transportreklamaryanair
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)