Rynek potrzebuje mocnych, pozytywnych impulsów
Po wtorkowej niepewności gracze w USA dostali kilka informacji, które mogły być wykorzystane jako pretekst do poruszenia rynkami. Sprawa Grecji już praktycznie na rynek akcji nie działała, ale z pewnością nie szkodziła.
04.03.2010 09:37
Premier Grecji potwierdził decyzję o dodatkowych cięciach wydatków i zwiększeniu przychodów (w sumie 4,8 mld euro). Premier spotka się w niedzielę z prezydentem Francji, a dwa dni wcześniej z kanclerz Niemiec. Co prawda podobno (nie bardzo w to wierzę) nie będzie rozmów o pomocy dla Grecji, ale niewątpliwie napięcie opadło.
Popatrzmy, co trafiło na rynek ze strefy makro. W miarę korzystne dla rynku były dane z rynku pracy. Raport Challengera pokazał, że w lutym amerykańskie firmy planowały ponad 40 procent mniej zwolnień niż w styczniu. Raport ADP pokazał, że zatrudnienie w sektorze prywatnym w lutym spadło o 20 tysięcy, czyli też mniej niż w styczniu – okazało się, że dane styczniowe zweryfikowana z – 22 na – 60 tys. Raport ten traktowany jest (niezupełnie słusznie) jako zapowiedź tego, co zobaczymy w oficjalnym raporcie w piątek. Bardzo optymistyczny był raport instytutu ISM. Jego indeks dla sektora usług wzrósł z 50,5 do 53 pkt. (oczekiwano wzrostu, ale tylko do 51 pkt.). Sektor usług to ponad 80 procent gospodarki amerykańskiej, więc taki wzrost szczególnie musi cieszyć.
Podobnie umiarkowanie pozytywny obraz gospodarki widać było w Beżowej Księdze Fed (raport o stanie gospodarki). Fed twierdzi, że 9 z 12 dystryktów rozwijało się w lutym mimo śnieżyć i generalnie ostrej zimy. Szczególnie dobrze rozwijał się właśnie sektor usług. Gospodarka nie rozwija się jednak tak szybko, żeby wyraźnie pomagać rynkowi pracy. Dlatego też nie było presji na zwyżkę płac, a co za tym idzie na wzrost cen.
Indeks S&P 500 od początku sesji rósł. Zaatakował poziom zwrotu z wtorkowej sesji (okolice 1.125 pkt.) i zaczął się osuwać. Po publikacji Beżowej Księgi Fed byki usiłowały poprowadzić indeksy na północ, ale wtedy to agencja ratingowa Standard & Poor’s schłodziła rynek obniżając perspektywę ratingową dla Palm. Poza tym po wystąpieniu Baracka Obamy, prezydenta USA, zaczęły osuwać się ceny akcji w sektorze farmaceutycznym i ubezpieczeniowym. Prezydent chce, żeby Kongres jednak (mimo problemów w Senacie) uchwalił ustawy, które zreformują system ochrony zdrowia, co wymienionym wyżej sektorom zaszkodzi.
To były oczywiście preteksty, który pomagały niedźwiedziom. Indeksy wróciły do poziomu z wtorku, a nawet przez chwilę zabarwiły się na czerwono. Od tego momentu byki znowu trochę przycisnęły, dzięki czemu końcówka doprowadziła do powrotu indeksów nad kreskę. Po dobrych danych takie zakończenie pokazuje, że rynek nie ma już ochoty na dalszy ruch na północ. Potrzebne będą bardzo mocne, pozytywne informacje, żeby indeksy ruszyły na północ.
GPW rozpoczęła środową sesję od wzrostu indeksów (liderami były banki), ale bardzo szybko ostrożność przeważyła i WIG20 wrócił do poziomu wtorkowego zamknięcia, a potem zszedł nieco niżej. Reakcja na opublikowany w środę raport kwartalny Pekao (zysk nieco większy od prognoz) była bardzo umiarkowana. Rynek wrócił do poziomu wtorkowego zamknięcia, wszedł w marazm, ale dało się wyczuć, że czeka na pozytywne impulsy.
Było jeszcze wahnięcie po wypowiedzi rzecznika niemieckiego rządu, ale potem wszystko wróciło do normy, czyli do poziomu z wtorku. Dopiero niepewne rozpoczęcie sesji przez rynki w USA zwiększyło podaż, ale końcówka (wpływ publikacji indeksu ISM) była znowu „bycza”. Wzrostu WIG20 o 0,4 proc. na niezbyt dużym obrocie nie należy przeceniać. Nie ma on żadnego znaczenia prognostycznego.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi