Rzeźnik z Nepalu na wagę złota
Polskie firmy sprowadzają coraz więcej pracowników z Azji. Kolejne sto osób właśnie przylatuje z Chin, Nepalu i Indii.
22.09.2008 | aktual.: 22.09.2008 09:55
Z Nepalu, Indii, Chin przylatują już nie tylko budowlańcy, ale też ślusarze, szwaczki, lakiernicy, elektrycy, rzeźnicy, informuje "Rzeczpospolita".
"W ciągu dwóch lat za naszym pośrednictwem przyleciało do Polski na roczne kontrakty ponad 300 wykwalifikowanych pracowników z Azji, w tym spawacze, ślusarze, elektrycy, murarze, szwaczki" – mówi "Rz" Agnieszka Barchan z firmy K&K Selekt.
Jak podaje "Rzeczpospolita" w pierwszej połowie 2008 r. ponad 8 tys. obcokrajowców dostało zgodę na pracę w Polsce, a firmy zadeklarowały chęć zatrudnienia jeszcze blisko 100 tys. pracowników ze Wschodu. Obecnie opłata za wydanie pozwolenia na pracę cudzoziemca w Polsce przez dłużej niż trzy miesiące wynosi 100 zł.
Włodzimierz Przybylski, prezes grupy kapitałowej Prima sp. z o.o. z Warki zajmującej się przetwórstwem owocowo-warzywnym, do tej pory zatrudniał handlowców z Rosji, Ukrainy, Słowenii czy Chorwacji. Teraz przyjmie większą grupę robotników z Chin. Pracownicy z zagranicy zarobią 4,5 dolara na godzinę. Do tego firma gwarantuje im zakwaterowanie we własnym ośrodku wypoczynkowym, transport i wyżywienie. Na czysto miesięcznie otrzymają ok. 1800 zł. Szefowie coraz częściej przyznają, że bezskutecznie szukają polskich pracowników. Okazuje się, że już nawet Ukraińcy wolą wyjeżdżać dalej na wschód. Dla wielu polskich firm to Azjaci są alternatywą. Osoby pośredniczące w zatrudnieniu twierdzą, że w Polsce Nepalczycy miesięcznie zarabiają tyle ile w Nepalu przez cały rok.
Największym utrudnieniem w sprawnym zatrudnianiu Azjatów są skomplikowane i biurokratyczne polskie przepisy powstałe w czasach dużego bezrobocia i nadmiaru polskich pracowników. Załatwienie formalności trwa od kwartału do pół roku.