Sawicki: to banki zmusiły mnie do pozbycia się Krosna
Główny akcjonariusz huty szkła nie zamierza dopuścić do przejęcia nad nią kontroli przez grupę inwestorów, którzy skupują walory. Podobno mają już około 14 procent.
05.02.2009 | aktual.: 05.02.2009 10:38
_ Nie mam zamiaru wychodzić z Krosna _ - mówi "Parkietowi" Zdzisław Sawicki, do niedawna inwestor kontrolujący ponad 50 proc. akcji spółki, a obecnie posiadacz nieco ponad 18 proc. walorów. W styczniu drastyczne zmniejszył zaangażowania w firmie, w której był rozgrywającym od niemal 10 lat. Tłumaczy, że miał problemy z zabezpieczeniem kredytów w różnych bankach. _ Jestem dużym graczem giełdowym, ale część transakcji wykonywałem przy wykorzystaniu lewarów. Ich zabezpieczeniem były akcje różnych spółek, między innymi Krosna _ - mówi Sawicki. Pierwsze walory Krosna banki zaczęły sprzedawać już w październiku.
Postawiony pod ścianą
Sawicki twierdzi, że z powodu spadku wartości akcji na GPW instytucje finansowe na początku roku zażądały od niego po raz kolejny dodatkowych zabezpieczeń. _ Mój debet na zabezpieczeniach na początku stycznia można było liczyć w milionach złotych, do dziś znaczną część udało mi się zredukować, ale nadal prowadzę negocjacje z jednym z banków. _
_ Zmniejszenie debetu było możliwe między innymi właśnie dzięki sprzedaży części papierów Krosna, które nie były zastawione _ - wyjaśnia inwestor. _ Nie mogłem pozwolić, by banki same zajęły się sprzedażą walorów tej firmy. Obawiałem się, że gwałtowną wyprzedażą doprowadzą do jeszcze większego zaniżenia kursu, niż to się stało _ - dodaje. Zaznacza, że 23 stycznia, gdy sprzedał ponad 20 proc. walorów Krosna w ciągu jednej sesji (kurs spadł wówczas o niemal 18 proc., do 0,51 zł) był „pod ścianą”.
Wciąż jeszcze największy akcjonariusz producenta szkła twierdzi, że sprzedaż papierów Krosna nie miała nic wspólnego z późniejszymi (opublikowanymi 30 stycznia) informacjami zarządu spółki o jej zaangażowaniu w opcje walutowe i złożeniu wniosku o upadłość układową. _ Krosno ma produkować, a nie spekulować na walutach. Gdybym wiedział o tych transakcjach, nie dopuściłbym do nich _- zarzeka się Sawicki. Nie udało się potwierdzić jego słów w zarządzie spółki.
Sawicki wciąż ma swoich reprezentantów w radzie nadzorczej. Czy wobec tego będzie próbował wyciągnąć konsekwencje wobec zarządu? _ Na razie nie chcę tego komentować. Jest za wcześnie na takie deklaracje. Po komunikacie o problemach z opcjami jeszcze nie rozmawiałem z zarządem _ - mówi Sawicki.
Konflikt ze stowarzyszeniem?
Główny inwestor Krosna zapowiada też, że w przyszłości zamierza znów zwiększyć zaangażowanie w tej spółce. _ Nie chcę deklarować, kiedy do tego dojdzie i jaki będzie zakres mojego zaangażowania. To zależy od tego, kiedy będę dysponował odpowiednim kapitałem _ - mówi Sawicki. Jednocześnie zaznacza, że nie zamierza dopuścić do przejęcia władzy w Krośnie przez grupę inwestorów indywidualnych, którzy ostatnio skupują papiery, chcąc osiągnąć 20-procentowy pułap głosów.
"Parkiet" informował, że gracze ci zamierzają powołać Stowarzyszenie Mniejszościowych Akcjonariuszy GPW i chcą przeprowadzić w Krośnie restrukturyzację. _ Nie zamierzam z nimi współpracować. To niepoważni ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy z sytuacji w spółce _ - uważa Sawicki. Jego zdaniem, choć obecnie można tanio przejąć kontrolę nad hutą szkła (kapitalizacja firmy sięga 15,5 mln zł), to aby ją odpowiedzialnie restrukturyzować, trzeba dysponować znacznie większym kapitałem. _ Oceniam, że Krosno potrzebuje 70–80 mln zł na dodatkowe inwestycje _- szacuje Sawicki.
Przyznaje, że jeszcze do początku 2009 r. prowadził rozmowy z inwestorami branżowymi z Polski i zagranicy o sprzedaży pakietu kontrolnego. _ Jeszcze w ubiegłym roku proponowano mi za niego od 120 do ponad 200 mln zł. Najniższa ostatnia oferta sięgała 50 mln zł. Do końca nie mogłem się zdecydować, a kiedy podjąłem już decyzję o sprzedaży, okazało się, że inwestorzy również popadli w kłopoty i nie mają finansowania _ - twierdzi Sawicki. O tym, że było zainteresowanie Krosnem ze strony konkurentów, "Parkiet" informował na początku stycznia.
A może współpraca
Wobec inwestorów indywidualnych ze stowarzyszenia Sawicki ma też inne obiekcje. Uważa, że ich działania szkodzą spółce. _ Jeżeli ktoś chce prowadzić poważny biznes, to na pewno nie informuje o tym mediów, ale próbuje dogadać się z innymi zainteresowanymi _- mówi Sawicki.
Janusz Bednarowicz, jeden z zakładających stowarzyszenie, potwierdza, że nie było prób kontaktu z Sawickim. Założono, że chce wycofać się z Krosna. Teraz jednak twierdzi, że drobni inwestorzy współpracy nie wykluczają. _ Oczywiście, jeżeli zarzuty pod adresem pana Sawickiego dotyczące wykorzystania informacji poufnej okażą się bezzasadne _- zaznacza Bednarowicz.
Przypomnijmy, że w tej sprawie stowarzyszenie złożyło zawiadomienie do prokuratury. _ To też nie jest dobry początek współpracy, a zawiadomienie jest bezzasadne, bo już od ponad pół roku nie jestem członkiem rady nadzorczej spółki. Moje transakcje były wymuszone sytuacją zewnętrzną, a poza tym nic nie zyskałem na sprzedaży. Proszę pamiętać, że akcje Krosna kupowałem w 1999 roku, płacąc za każdą 4,2 zł _- przypomina Sawicki. Ostatnio sprzedawał papiery średnio po 57 groszy.
Michał Chmielewski
Parkiet