Sedlaczek: należy wspierać stabilność gospodarki, a nie wzrost PKB
Należy wspierać stabilność gospodarki, a nie wzrost PKB napędzany długiem, który grozi bankructwem - mówi PAP wpływowy czeski ekonomista Tomasz Sedlaczek. Jego receptą na uniknięcie nowego kryzysu jest uniezależnienie polityki fiskalnej od państwa.
11.04.2015 09:50
Tomasz Sedlaczek to ekspert, który zdobył światową sławę po publikacji książki "Ekonomia dobra i zła", gdzie szuka m.in. odpowiedzi na pytania, czy i jak bardzo współczesna nauka o gospodarce odbiegła od rzeczywistości. Wydana w 2009 r. książka, do której przedmowę napisał nieżyjący już prezydent Czechosłowacji oraz Czech Vaclav Havel, natychmiast stała się bestsellerem, przetłumaczono ją na kilka języków (także polski), a autora okrzyknięto mianem "młodej gwiazdy ekonomii".
Zdaniem Sedlaczka ciągły wzrost gospodarczy to "bardzo niebezpieczna strategia". "To jak siedzieć w aucie, które szybko jeździ i nie interesować się niczym innym niż prędkością. Prędkość tymczasem to tylko jeden z komponentów. Jeżeli biznes będzie naciskał na państwo, żeby się zadłużało i sztucznie wypracowywało wzrost, prędzej czy później znajdziemy się w tej sytuacji co Grecja. A to - jak zauważa - nie jest dobre ani dla biznesu, ani dla społeczeństwa".
"To, że zadłużymy się aż po bankructwo, albo na śmierć, to nie proroctwo, ale raczej ostrzeżenie" - dodaje. Według niego katastrofy da się uniknąć, jeśli zamiast wzrostu zacznie się wspierać stabilność gospodarki i zrozumie, że zaciągane długi trzeba będzie w końcu kiedyś spłacić. "Czym szybciej to zrobimy, tym bezpieczniej dla nas" - podkreśla.
Rozwiązaniem jest dla niego odpolitycznienie polityki gospodarczej. "W praktyce proponuję, żeby z polityką fiskalną zrobić to samo, co zrobiono z polityką monetarną: czyli zabrać politykom, a przekazać jakiejś niezależnej organizacji. Dlatego właśnie nie mamy problemów z inflacją, lecz mamy problem z nadmiernym zadłużeniem" - tłumaczy. Dzięki temu - mówi - państwo "nie mogłoby drukować długu, podobnie jak polityk nie może dodrukować pieniędzy". "Po prostu musiałoby pracować z tym, co ma. Nie mogłoby się zadłużyć" - zaznacza.
Ekonomista przedstawił też mechanizm sztucznego tworzenia wzrostu gospodarczego w państwie: "Gdy sam pożyczę 100 tys. euro, tylko głupiec mówi, że jestem bogatszy o 100 tys. - to rozumie każdy. W momencie, gdy podobną operację przeprowadzi państwo, tzn. pożyczy 3 proc. PKB, te 3 proc. zainwestuje w gospodarkę, a gospodarka w następnym roku, powiedzmy, wzrośnie o 3 proc. PKB, wszyscy klaszczą i cieszą się, że jesteśmy o 3 proc. PKB bogatsi".
Według Sedlaczka ten sztuczny wzrost nie ma nic wspólnego ze realnym wzrostem gospodarczym i może prowadzić do zapaści ekonomicznej. "Ukrywa rzeczywiste problemy i uzależnia gospodarkę od zadłużenia tak samo, jak narkomana od narkotyków" - ocenił w rozmowie z PAP.
Ekonomista gościł w piątek w Warszawie na konferencji poświęconej przywództwu "European Executive Forum", organizowanej przez zrzeszenie liderów Executive Club i fundację byłego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego "Amicus Europae".