Sejm/ Komisja rekomenduje stosowanie pasz z GMO o dwa lata dłużej, a nie jak rząd o cztery
O dwa lata dłużej, a nie jak chce rząd o cztery, będzie można karmić zwierzęta paszami zawierającymi genetycznie zmodyfikowane organizmy - zakłada poprawka posłów PiS do projektu ustawy o paszach, którą w czwartek poprała sejmowa komisja rolnictwa.
03.11.2016 | aktual.: 14.11.2016 19:33
Wiceminister rolnictwa Ewa Lech w trakcie posiedzenia komisji przyznała, że rządowy projekt ustawy o paszach zakładający możliwość stosowania pasz z GMO do 1 stycznia 2021 r. budzi kontrowersje, ale jest on konieczny z powodu braku na polskim rynku jej zamienników.
"Wzrost produkcji w drobiarstwie spowodował, że nie jesteśmy w stanie zapewnić krajowych źródeł białka, które zastąpiłyby soję genetycznie modyfikowaną" - przekonywała przedstawicielka resortu rolnictwa.
Dodała, że przesuniecie zakazu stosowania GMO w paszach o cztery lata pozwoli utrzymać konkurencyjność polskiego sektora w stosunku do podmiotów zagranicznych, ponieważ cena pasz nie wzrośnie. Obecnie Polska importuje ok. 2 mln ton śruty sojowej rocznie, cała UE - ok. 35 mln ton. Największymi producentami soi na świecie są USA, Brazylia i Argentyna.
Lech zapewniła, że ten czas zostanie wykorzystany m.in. do przeprowadzenia analiz możliwości stosowania wysokobiałkowych pasz innych niż genetycznie modyfikowana śruta sojowa. Resort chce też spopularyzować wśród rodników wykorzystanie śruty rzepakowej czy zwiększenia upraw roślin strączkowych.
Wiceminister poinformowała ponadto, że w UE finalizowane są badania dotyczące stosowania mączek mięsno-kostnych w karmieniu zwierząt. Jej zdaniem, jeżeli wspólnota zaakceptuje takie rozwiązanie, to ponownie otworzy się możliwość wykorzystania takich wysokobiałkowych pasz w produkcji. Deficyt białka w żywieniu zwierząt pojawił się po wydanym przez KE w 2003 r. zakazie stosowania takich pasz. Spowodowane było to wybuchem epidemii BSE (tzw. szalonych krów).
Jak mówiła wiceminister, Instytut Zootechniki oraz Państwowy Instytut Weterynaryjny prowadziły badania w zakresie szkodliwości stosowania pasz GMO. "W opinii tych dwóch instytutów nie ma żadnego zagrożenia dla zdrowia konsumentów" - przekonywała.
W trakcie posiedzenia komisji wywiązała się burzliwa dyskusja nt. możliwości stosowania GMO w Polsce.
Licznie przybyli przedstawiciele organizacji pozarządowych sprzeciwiających się stosowaniu GMO skrytykowali projekt ustawy. Zarzucali też partii rządzącej niekonsekwencję.
Jadwiga Łopata z fundacji ICPPC (Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi) mówiła, że prominentni politycy PiS wielokrotnie - w tym obecny minister środowiska Jan Szyszko, wiceprzewodniczący komisji rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski czy prezes PiS Jarosław Kaczyński - deklarowali się jako przeciwnicy GMO. Przypomniała m.in. słowa prezesa PiS, który w 2011 r. miał powiedzieć, że "jeśli wygramy wybory, to zakaz GMO wprowadzimy niezwłocznie".
"Po tych licznych deklaracjach, również podczas kampanii wyborczej, mamy nową odsłonę, kiedy PiS wprowadza GMO tylnymi drzwiami (...) To bardzo kontrowersyjny zwrot w stosunku do poprzedniego stanowiska. My odbieramy to, że jest to poparcie dla korporacji, kosztem nas, kosztem Polaków, kosztem naszego zdrowia" - zaznaczyła Łopata.
Przedstawiciele organizacji pozarządowych przekonywali, że "Polacy po prostu nie chcą GMO". Postulowali, by w projekcie ustawy znalazły się przepisy mówiące o stopniowym odchodzeniu od stosowania pasz z GMO począwszy od 2017 r.
Innego zdania była z kolei branża drobiarska czy producenci pasz. Przekonywali, że wprowadzenie zakazu stosowania GMO w paszach bezpośrednio uderzy w polski przemysł drobiarski. Wskazywali, że dzięki niższej cenie krajowa produkcja jest konkurencyjna.
Zdaniem Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz wprowadzenie zakazu stosowania pasz z GMO mogłoby spowodować zamknięcie nawet połowy zakładów produkcyjnych w Polsce. Ich zdaniem nie uniknie się wzrostu cen na rynku krajowym, według organizacji, nawet o 30-40 proc.
Wiceprzewodniczący komisji rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski (PiS) zaproponował poprawkę, by moratorium na stosowanie GMO w paszach zaczęło obowiązywać za dwa lata, a nie jak chce rząd za cztery.
"Ja nie ukrywam, że moja osobista opinia, jest opinią zbliżaną do przedstawicieli organizacji społecznych, które z troską mówią o niebezpieczeństwach związanych z GMO. Ale muszę powiedzieć, że głosy, które padają ze strony branży paszowej/drobiarzy, też traktuję poważnie" - powiedział poseł.
Ardanowski zapewnił, że "my nie zmieniamy zdania, że będziemy robili wszystko, żeby uwolnić Polskę od GMO". Zwrócił jednak uwagę, że trzeba to jednak robić w sposób racjonalny, by przy pozytywnych efektach jednocześnie minimalizować te negatywne.
Wiceprzewodniczący dodał, że "jest zawiedziony" propozycją ministerstwa, ponieważ nie uwzględnia ona podjętych już wcześniej działań m.in. na rzecz zastępowania pasz z GMO polskimi wysokobiałkowymi odpowiednikami.
"Ten czas skracamy do dwóch lat. Ten czas jest maksymalnym czasem, jaki ministerstwo rolnictwa dostaje również od nas, ludzi związanych z PiS na zrealizowanie tego programu (odchodzenia od pasz z GMO - PAP)" - podsumował Ardanowski.