Skoro premier może, możesz i ty - multipracownicy rosną w siłę
Multipracownicy powoli stają się cenni dla pracodawców. Mniej ma to wspólnego z tradycyjną lojalnością, a więcej – z posiadanymi relacjami, kontaktami oraz wiedzą o firmie.
03.08.2012 | aktual.: 03.08.2012 10:52
Gdy w ubiegłym tygodniu ze stanowiska został odwołany minister rolnictwa, powstało zamieszanie co do nazwiska następcy. Niektórzy komentatorzy politycznie posuwali się nawet do przypuszczeń, że na jakiś czas obowiązki ministra będzie pełnił premier Tusk. Jak wiemy, na stanowisko został powołany nowy minister, ale sytuacja jest wciąż rozwojowa.
Na temat hipotetycznego pełnienia przez premiera dwóch ról – szefa rządu i specjalistycznego ministra – wypowiedzieli się znawcy konstytucji. Ich zdaniem nie istnieją prawne przeszkody, by tak się stało. Co do przeszkód organizacyjnych – o ile tylko okres zastępstwa nie byłby dłuższy niż kilka miesięcy, nie należy się martwić spadkiem efektywności. To skłania, by w innym świetle przyjrzeć się temu samemu zjawisku występującemu w firmach prywatnych.
Do tej pory to, że redaktor merytoryczny własnoręcznie wykonywał prace graficzne, specjalista od marketingu zajmował się stroną finansową, a handlowcy przypisani do dużego klienta zajmowali się analizą potrzeb, instalacją sprzętu, serwisem, szkoleniami, transportem, fakturami, były przez różnych ekspertów oceniane negatywnie. Właścicieli, którzy w ten sposób dobierali załogę, uznawano za skąpców i nieuków efektywnego zarządzania. Pracowników, którzy w ten sposób pracowali, straszono traconymi szansami na awans i popadaniem w przeciętność.
– To się zmienia. Bycie multipracownikiem stanie się dla nas koniecznością – uważa Mirosław Słowikowski, trener i współwłaściciel firmy szkoleniowej Timtraining.pl. – Musimy pamiętać, że nasze życie zawodowe będzie trwało ponad czterdzieści lat. W tak długim okresie rynek pracy zmieni się kilka razy, a wcześniej wyuczony zawód czy kiedyś zdobyte wykształcenie nie wystarczą, by zarabiać i utrzymać siebie i rodzinę.
Multipracownicy powoli stają się cenni dla pracodawców
Mniej ma to wspólnego z tradycyjną lojalnością, a więcej – z posiadanymi relacjami, kontaktami oraz wiedzą o firmie. Pracodawcom bardziej się opłaci wysłanie obecnego pracownika na dodatkowy kurs czy nawet podyplomowe studia niż przeprowadzanie rekrutacji i wdrożenie do firmy zupełnie nowego pracownika. A i dla działu kadr próbowanie pracownika na różnych stanowiskach może przypadkiem odkryć niesamowity talent i bardzo cenny zasób dla firmy. – Ja sam wolałbym zatrudnić osobę, która ma wiedzę i umiejętności z różnych dziedzin, bo nigdy nie wiadomo w którym kierunku pójdzie rynek i jakie potrzeby zgłoszą klienci. Wiem, że pracownik nieprzywiązany do swojego zawodu, statusu, czy charakteru pracy, przyda mi się bardziej niż ktoś, dla kogo ujmą na honorze będzie wykonanie kilku telefonów do klientów z ofertą nowego produktu – objaśnia Mirosław Słowikowski.
Jak zostać multipracownikiem?
Należy przede wszystkim przestać patrzeć na siebie przez pryzmat zawodu. Oto proste ćwiczenie – jutro rano, gdy tylko wstaniesz z łóżka, zapytaj się: „Co cieszy mnie w mojej pracy?” (cynikom dziękujemy). Odpowiedź pracownika starej daty jest związana z wykonywanymi obowiązkami np. „Cieszą mnie nowe maszyny, które przyjadą w przyszłym miesiącu”, „Cieszy mnie kontrolowanie finansowe projektów firmy”, „Cieszy mnie dobrze przyjęta kampania reklamowa” .
Odpowiedź multipracownika jest natomiast związana z pieniędzmi („Cieszy mnie pensja”) lub z klientami np. „Cieszą mnie moi klienci”, „Cieszy mnie, gdy widzę zadowolonego klienta wychodzącego ze sklepu”. Z początku może ci to przypominać indoktrynację stosowaną w sieciach fast-foodów lub zakutych w drogie garnitury firmach doradczych, ale z drugiej strony – osoby przeszkolone w różnych działaniach w tego typu firmach rzadko mają kłopoty ze znalezieniem kolejnego, już znacznie lepiej płatnego zajęcia.
Z bardziej praktycznych cech: ważna jest ciekawość, otwartość na nowe doświadczenia, łatwość uczenia się, niezrażanie się efektami pracy, które na początku mogą być dalekie od dotychczasowej normy. – Jednego dnia przygotowuję się merytorycznie do pracy, drugiego zaczynam być introligatorem, a czasami muszę posprzątać salę. Kolejnego występuję w radio i rozmawiam na różne tematy. Tego wszystkiego się nauczyłem, trochę to trwało, lecz było warto – przedstawia swoją „multipracowniczość” Mirosław Słowikowski.
Multipracownicy najbardziej przydadzą się w tych firmach, w których praca jest wykonywana w zespołach klienckich lub międzywydziałowych. Branże pracodawców nie mają wielkiego znaczenia, choć na początku łatwiej jest przeskoczyć do innej firmy w tej samej branży lub do firmy w branży bliskiej dotychczasowej. Wspomniane wcześniej sieci fast-foodów i firmy doradcze „wyprodukowały” wielu menedżerów, księgowych, dyrektorów jakości, inżynierów, kucharzy, specjalistów zarządzania projektami.
Jak pokazać w trakcie rekrutacji, że tkwi w tobie potencjał na multipracownika?
Po pierwsze, w cv. Najłatwiej to zrobić w polu „zatrudnienie”, gdzie wymienisz poprzednich pracodawców i wykonywane obowiązki, oraz w polu „wykształcenie”, gdzie zamieścisz odbyte kursy i studia. Gdy nie będą one połączone ze sobą w sposób typowy, przewidywalny, osoba prowadząca rekrutację nie omieszka o to zapytać. To da ci szansę, by pokazać swoją uniwersalność i przydatność w różnych sytuacjach zawodowych. Po drugie, podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Odpowiadając na kolejne pytania, używaj jako przykładów różnych zajęć. Nie trzymaj się ostatniej pracy, tylko dlatego że pamiętasz ją najlepiej. W ten sposób pokażesz, że odnosiłeś sukcesy w różnych branżach, na różnych stanowiskach.