Słowacy sprawdzają, jak robi się zakupy w euro
Każdy chciał sprawdzić, jak płaci się w euro, nowej walucie, którą nasi południowi sąsiedzi przyjęli wraz z nadejściem 1 stycznia tego roku.
03.01.2009 | aktual.: 03.01.2009 10:14
Nie było chyba wczoraj Słowaka, który nie wybrałby się na mniejsze lub większe zakupy. Praktycznie każdy chciał sprawdzić, jak płaci się w euro, nowej walucie, którą nasi południowi sąsiedzi przyjęli wraz z nadejściem 1 stycznia tego roku.
_ Robiłem już zakupy i nie ma żadnego problemu z płaceniem euro. Przecież na dobrą sprawę nic się nie zmieniło, tylko pieniądze daje się inne. Trzeba trochę uważać, ale zmiana waluty to nic strasznego _ - przekonywał Ondriej Boronco, który prowadzi ośrodek agroturystyczny w słowackiej miejscowości Zazriva, na pograniczu parku narodowego Mała Fatra i Magury Orawskiej.
Sam podaje już ceny po nowemu, czyli w europejskiej walucie. Nocleg w jego ośrodku kosztuje równe 10 euro od osoby.
Słowakom powoli mija gorączka ostatnich miesięcy, kiedy trwały intensywne przygotowania do zmiany waluty oraz euforia towarzysząca wejściu w sylwestrową noc do strefy Eurolandu. Zaczęła się natomiast szara rzeczywistość, czyli posługiwanie się euro.
Gdy rozmawia się ze Słowakami, to nadrabiają miną, że euro nie jest takie straszne, wszystko będzie w porządku, że trzeba się tylko przyzwyczaić. Jana, która sprzedaje obuwie na targu w Żylinie, rzuca żartobliwie, że nawet z przeliczaniem nie będzie żadnych problemów, bo Słowacy są mądrym narodem.
Ale tak naprawdę nasi południowi sąsiedzi obawiają się wzrostu cen towarów i usług, co zazwyczaj ma miejsce przy wprowadzaniu euro, mniejszej ilości pieniędzy w portfelach, a także pomyłek przy płaceniu. Obaw nie kryją zwłaszcza sprzedawcy i ludzie starsi.
Marii Kubusowej, która w centrum Czadcy sprzedaje wyroby z sera, wprowadzenie euro przez ostatnie tygodnie spędzało sen z powiek.
_ Teraz trzeba strasznie uważać przy wydawaniu pieniędzy. Najbardziej boję się tego, że kiedyś pomylę się przy wydawaniu reszty i narobię manka _ - zwierza się Maria Kubusowa.
Rozterek wielu Słowaków nie rozwiała nawet kilkumiesięczna intensywna kampania promocyjna towarzysząca wprowadzeniu europejskiego pieniądza.
Od sierpnia ubiegłego roku wszystkie ceny były bowiem podawane w koronach słowackich i euro w przeliczeniu 1 euro = 30,126 koron słowackich.
Od 1 stycznia 2009 r. również obowiązują podwójne ceny, ale najpierw podawane są w euro, a w drugiej kolejności w koronach słowackich. Tak będzie przez cały ten rok.
Do 16 stycznia można również płacić w koronach, ale reszta wydawana jest tylko w euro.
Zwłaszcza młode osoby uważają, że w perspektywie lat wejście do Eurolandu zapewni Słowacji, która nie ma wielkiego przemysłu i liczy nieco ponad 5 mln obywateli, stabilizację, a dzięki europejskiej walucie nie dotknie ich kraju kryzys finansowy.
Jacek Drost
POLSKA Dziennik Zachodni