Ślub piękny, ale teraz Meghan Merkle będzie musiała zmierzyć się z amerykańską skarbówką
Ciężkie jest życie Amerykanów ekspatów. Nawet bowiem, kiedy są w innym kraju, to i tak amerykańskie służby podatkowe nie tracą ich z oczu. Podobny los czeka Meghan Markle.
20.05.2018 | aktual.: 21.05.2018 10:31
Siedem milionów Amerykanów żyje poza granicami swojego kraju. Markle jest jedną z nich od dawna. Podczas pracy w show biznesie musiała na dłuższy czas zamieszkać w kanadyjskim Toronto. Ale dopiero teraz na własnej skórze przekona się, jak urzędnicy podatkowi traktują amerykańskich obywateli, którzy wzięli ślub z obcokrajowcami. W przeciwieństwie do większości krajów, Waszyngton opodatkowuje dochody Amerykanów niezależnie od tego, czy osiągają je na terenie Stanów czy poza nimi.
Tym bardziej, że jak podkreśla rzeczniczka brytyjskiej rodziny królewskiej, procedura uzyskania przez żonę księcia Harry'ego angielskiego obywatelstwa będzie trwać latami.
Czytaj też: Royal Wedding przyniesie miliony
Jak więc jej życie będzie wyglądać w praktyce? Kiedy królowa Elżbieta II postanowi dać w prezencie lub choćby wypożyczyć Meghan Markle kosztowna bransoletkę lub tiarę ta będzie musiała powiadomić o tym amerykański urząd IRS (Internal Revenue Service – Urząd podatkowy w USA).
To samo z pałacem Kensington, w którym zamieszka książęca para - czytamy w dzienniku "The Wall Street Journal". To także trzeba będzie zgłosić IRS jako korzyść majątkową. Jeśli nowa angielska księżna tego nie zrobi, to wtedy skarbówka będzie mogła ją ukarać zajęciem połowy jej aktywów.
Teoretycznie problem może dotknąć także pieniędzy rodziny królewskiej ulokowanych w funduszach. Prawnicy w Londynie będą musieli się nieźle natrudzić, bo według amerykańskiego prawa zysk z nich może być opodatkowany stawkami do 37 proc. włącznie.
Prawo podatkowe w USA w kwestii dochodów obywateli za granicą powstawało ad hoc. Przepisy często uchwalano bowiem w reakcji na ujawnione nieprawidłowości. W rezultacie materia ta jest bardzo skomplikowana i niejednokrotnie sprzeczna.
Czyli w teorii nowa księżna Sussex powinna dostawać gęsiej skórki przy każdorocznym rozliczeniu z amerykańskimi fiskusem. W praktyce byłoby tak, gdyby poślubiła londyńskiego budowlańca, a nie jednego z brytyjskich następców tronu, z dostępem do armii prawników i ucha najważniejszych ludzi na świecie. Także urzędników w Waszyngtonie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl