Śmierdzący biznes. Uchyla się furtka dla mieszkańców skarżących się na smród z okolicznych zakładów
Wciąż nie ma prawa, które chroniłoby obywateli przed smrodem. Ale wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie może dać nadzieję, że jednak da się z nim coś zrobić.
26.04.2017 | aktual.: 26.04.2017 11:53
Kompostownie, oczyszczalnie ścieków, garbarnie, fermy drobiu, zakłady produkujące papę albo podłoże do uprawy pieczarek. Lista zakładów, które potrafią emitowanym zapachem utrudnić życie, jest długa. Mimo wielu zapowiedzi wciąż nie ma prawa, które chroniłoby obywateli przed smrodem. Ale wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie może dać nadzieję, że jednak da się z nim coś zrobić.
Pani Maria do dziś wspomina smród, jaki unosił się nad jej okolicą na przełomie lat 70. i 80. Mieszka na warszawskiej Białołęce, gdzie w sąsiedztwie działały wówczas trzy ogromne zakłady: oczyszczalnia ścieków "Czajka", Polfa Tarchomin i Pollena Aroma. Zapachy docierające z zakładów to zresztą nie był jedyny problem. Podłej jakości była też woda. Pani Maria wspomina, jak pobliskim kanałkiem płynęły ścieki. - Smród był niemożliwy. Z praniem trzeba było chodzić po ludziach - opowiada.
Od tego czasu upłynęło kilka dekad, na Białołęce już nie śmierdzi. Zmieniły się normy środowiskowe, które musi spełniać przemysł. Dzisiejsze fabryki i inne zakłady nijak nie przypominają tych, które działały jeszcze 30 lat temu. A historie z opowiadań pani Marii byłyby teraz nie do pomyślenia. Ale to nie znaczy, że problemy z uciążliwymi zapachami zniknęły. Przeciwnie.
Co nam śmierdzi
Dowodzi tego liczba skarg na smród, które mieszkańcy kierują do inspekcji ochrony środowiska. Tylko w zeszłym roku było ich ponad 1,2 tysiąca. W efekcie Inspekcja Ochrony Środowiska kontroluje m.in. fermy zwierząt, składowiska odpadów komunalnych, kompostownie, oczyszczalnie ścieków, ubojnie, zakłady produkcji środków spożywczych. Kontroluje i stwierdza, że problem uciążliwości zapachowych rzeczywiście występuje. Powstał nawet kodeks dobrych praktyk, który ma pomóc ograniczać problem. Ale to za mało.
- W Polsce brakuje ujednoliconych uwarunkowań prawnych dotyczących standaryzacji zapachowej jakości powietrza. Problemem jest zarówno ustalenie metod pomiaru, jak i kryteriów dopuszczalnej ekspozycji na odory – mówił w zeszłym tygodniu dr Leszek Karski, dyrektor Departamentu Strategii i Komunikacji w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska.
Ministerstwo Środowiska prowadzi prace nad projektem tzw. ustawy odorowej. Jednak o jej założeniach niewiele wiadomo.
Pewne jednak jest to, że nie wszystkim się ona podoba. Niezadowolone są na przykład firmy i rolnicy zrzeszeni w Krajowej Izbie Producentów Drobiu i Pasz. "Według branży drobiarskiej nowe przepisy, nad którymi pracuje Ministerstwo Środowiska, zablokują możliwość rozwoju ferm i ubojni. Niemożliwe mogą się okazać nowe inwestycje, a wiele gospodarstw może zostać zamkniętych" – czytamy w stanowisku Izby.
Przeciwnicy zmian zauważają także, że w wielu przypadkach osiedla powstają tuż obok zakładów działających od lat, a kiedy sprowadzają się nowi mieszkańcy, to zaczynają domagać się ich zamknięcia.
Kiedy zagrożone jest zdrowie. Psychiczne
W sprawie uciążliwości zapachowych interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich. W piśmie do Ministerstwa Środowiska zwraca uwagę, że kolejni rzecznicy od 10 lat informują o problemie, ale niewiele się w tym temacie zmienia. Na wysyłaniu pism do resortu środowiska się nie skończyło. Rzecznik zaskarżył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie decyzję Głównego Inspektora Ochrony Środowiska umarzającą postępowanie w sprawie wstrzymania działalności kompostowni na warszawskim Radiowie.
Pod koniec zeszłego tygodnia sąd wydały wyrok, w którym podzielił argumentację Rzecznika. Uznał, że podstawą do wstrzymania działalności może być samo zagrożenie zdrowia, nie musi dojść do choroby. Natomiast samo zdrowie należy rozumieć szeroko, nie tylko jako zdrowie fizyczne, ale także psychiczne.
- Obecnie nie funkcjonują w naszym kraju standardy jakości zapachowej powietrza. To sprawia, że jeżeli dana działalność nie powoduje zanieczyszczenia środowiska w klasycznym rozumieniu, a jedynie wywołuje uciążliwości zapachowe, bardzo trudno jest jej przeciwdziałać – komentuje wyrok Łukasz Kosiedowski, pełnomocnik RPO w tej sprawie. - Wyrok daje nadzieję na znalezienie sposobu na ominięcie występującej po stronie władz bezczynności legislacyjnej i wstrzymywanie działalności zakładów, które formalnie spełniają wszystkie obowiązujące normy, ale poprzez emisję zapachów uniemożliwiają okolicznym mieszkańcom normalne funkcjonowanie – dodaje.
Wyrok nie jest prawomocny.
Smród to nie tylko polski problem. Wystarczy przejrzeć wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Mieszkaniec Hiszpanii skarżył się na przykład na opary i zanieczyszczanie środowiska spowodowane działalnością zakładu utylizacji odpadów przemysłu garbarskiego. Argumentował, że doprowadziły do nudności, wymiotów i anoreksji u jego córki. Trybunał uznał, że doszło do naruszenia praw człowieka, ponieważ Hiszpania nie zdołała zachować właściwej równowagi pomiędzy interesem gospodarczym miasta a prawem skarżącego do poszanowania mieszkania oraz życia prywatnego i rodzinnego. Podobne orzeczenie zapadło w sprawie Włocha skarżącego się na spalarnię odpadów.
Mało tego, Trybunał uznał też w jednym z przypadków, że zapach nawet nie musi zagrażać zdrowiu. Wystarczy, że uniemożliwia przebywanie na powietrzu albo wietrzenie mieszkania.