Sowite nagrody w ministerstwach. Hojny Morawiecki i oszczędny Ziobro
Aż 160 mln zł wydali od początku kadencji polscy podatnicy na nagrody dla urzędników w ministerstwach. Z tego ponad dwie trzecie pochłonęły premie w resortach Witolda Waszczykowskiego i Mateusza Morawieckiego. Najmniej hojny dla swoich podwładnych był zaś Zbigniew Ziobro.
01.08.2017 | aktual.: 01.08.2017 07:39
O wysokości premii w poszczególnych ministerstwach poinformował wtorkowy "Super Express".
Dlaczego jednak te urzędnikom w ogóle przysługują? Bo istnieje ustawowy obowiązek utworzenia funduszu nagród. Tak przynajmniej tłumaczą się same resorty.
Najwięcej, bo aż 53 mln zł na nagrody przeznaczył w ubiegłym roku Mateusz Morawiecki w Ministerstwie Finansów. Trzeba jednak przyznać, że to jeden z najliczniejszych urzędów w gabinecie Beaty Szydło. Składa się z prawie 40 departamentów i liczy aż ośmiu wiceministrów.
Niewiele mniej wydał szef polskiej dyplomacji. Witold Waszczykowski przyznał od początku kadencji 52,5 mln zł.
Jak resorty tłumaczą nagrody? Ministerstwo Rodziny na przykład utrzymuje, że "jest zaangażowane w szereg inicjatyw legislacyjnych, a także we wdrożenie przepisów prawa w różnych obszarach polityki rodzinnej i społecznej". Przykłady? 500+ czy "Za Życiem". Stąd aż 11,4 mln zł na nagrody od listopada 2015 roku.
Na tle kolegów z rządu blado wypada natomiast Zbigniew Ziobro. U niego budżet premiowy sięgnął zaledwie 232 tys. zł, z czego najhojniej obdarowany urzędnik dostał raptem 5,5 tys. zł. Widocznie szef niespecjalnie docenił funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości.