Sprawdziliśmy, czy w polskich truskawkach są pestycydy. Wyniki zaskakują
Ostatnie publikacje Wirtualnej Polski na temat truskawek wywołały burzę. Postanowiliśmy wyjaśnić wszelkie wątpliwości i zrobiliśmy własne badania. Już wiemy, czy w polskich i hiszpańskich owocach są pestycydy.
22.05.2018 | aktual.: 22.05.2018 19:31
Nasz test zaczęliśmy od zakupów na bazarze w podwarszawskim Piastowie. Wzięliśmy pod lupę dwa rodzaje truskawek: polskie i hiszpańskie. Z dwiema kobiałkami owoców udaliśmy się do laboratorium Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.
Wyniki, jakie otrzymaliśmy nie pozostawiają złudzeń: przy uprawie polskich i hiszpańskich owoców stosowane były środki ochrony roślin. Nie ma jednak wątpliwości, że używane są zgodnie z obowiązującymi normami.
W polskich truskawkach badania potwierdziły obecność pięciu substancji. Wszystkie o podobnym przeznaczeniu.
- boskalid - grzybobójcza substancja chemiczna. Stosowany jest mi.in. do zwalczania szarej pleśni
- karbendazym - to także grzybobójcza substancja chemiczna
- pyraklostrobina - fungicyd, czyli kolejny środek chemiczny
- tetrakonazol - związek chemiczny o działaniu grzybobójczym
- tiofanat metylowy - organiczny związek chemiczny przeciwko chorobom grzybowym
W hiszpańskich truskawkach badania potwierdziły obecność jednej substancji.
- azoksystrobina - substancja o działaniu grzybobójczym
Wszystkie stwierdzone substancje są na granicy wykrywalności, czyli było ich w przebadanych owocach bardzo mało. Ich wartość była kilka, a nawet kilkaset razy niższa od dopuszczalnego poziomu. Polskie i hiszpańskie truskawki są więc uprawiane zgodne z unijnymi normami.
Zapytaliśmy rzecznika prasowego Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie Joannę Narożniak, czy takie ilości pestycydów, jak w przebadanych próbkach, mogą mieć wpływ na zdrowie człowieka. Otrzymaliśmy odpowiedź, która na pewno uspokoi konsumentów.
- Absolutnie nie mają wpływu na zdrowie konsumenta. Są to śladowe ilości, nie przekraczające wartości dopuszczalnych. Wartość dopuszczalna NDP to jest taka ilość, którą można jeść codziennie do końca życia bez ubocznych skutków zdrowotnych. Obie badane próbki truskawek nie budzą zastrzeżeń i nie stwarzają zagrożenia dla zdrowia konsumenta - wyjaśnia rzecznik WSSE w Warszawie.
Polscy sadownicy bronią naszych truskawek
Przed dwoma tygodniami w tekście Zastanów się dwa razy, zanim zjesz truskawki. Ulubione owoce Polaków są nafaszerowane chemią przytaczaliśmy wyniki amerykańskich badań. Wynika z nich, że truskawki są najbardziej zanieczyszczonymi owocami.
W ponad 98 proc. truskawek przebadanych przez organizację Environmental Working Group wykryto zawartość co najmniej jednego pestycydu, a niektóre próbki wykazały obecność aż 20 różnych środków ochrony roślin.
Po tej publikacji Związek Sadowników RP wydał oświadczenie, w którym zdecydowanie stanął w obronie polskich rolników i metod stosowanych przez nich w uprawie truskawek.
Poprosiliśmy więc prezesa związku Mirosława Maliszewskiego o przeanalizowanie wyników badań, które wykonała Wirtualna Polska.
Przede wszystkim podkreśla on, że wykazne preparaty są dopuszczalne do stosowania i w tych ilościach bezpieczne dla konsumentów. - Tych pozostałości jest zdecydowanie mniej niż dopuszczają normy polskie i unijne. Śmiało możemy wiec mówić, że są bezpieczne dla konsumenta. Zarówno polskie jak i hiszpańskie - podkreśla Maliszewski.
Prezes Związku Sadowników RP nie zaprzecza przy tym, że polscy producenci stosują środki ochrony roślin. Jego zdaniem wymuszają to na nich oczekiwania klientów.
- Tej jakości truskawek, którą akceptuje i wymaga dzisiaj konsument, nie da się wyprodukować bez użycia chociaż minimum środków chemicznych. One muszą być ładne, smaczne, pachnące i dobrze wyglądające. Konsument innej truskawki po prostu nie chciałby kupić. Dlatego musimy od czasu do czasu stosować te preparaty. Jak widać i my i Hiszpanie robimy to zgodnie z normami - przekonuje Maliszewski.
Dobre bo polskie?
Wyniki badań mogą sugerować, że to hiszpańskie truskawki są bliższe uprawie bez dodatków chemicznych. Mirosław Maliszewski przekonuje, że wśród polskich konsumentów powszechna jest zupełnie inna opinia i wolą jeść polskie owoce.
Potwierdzeniem tego może być fakt, że niektórzy handlarze próbują nawet sprzedawać zagraniczne truskawki jako polskie. Pisaliśmy o tym m.in. tu: Handlarze sprzedają zagraniczne truskawki jako polskie. Są sposoby, żeby je rozpoznać
- Polskie truskawki są zbierane dopiero, kiedy są w pełni dojrzałe. Nasze pachną i smakują. Truskawki importowane z krajów takich jak Hiszpania są zrywane w fazie, która zapewni, że nie zepsują się w trakcie transportu - przekonuje Maliszewski.
Prezes Związku Sadowników RP podejrzewa, że zagraniczne owoce mogą być opryskiwane już po zerwaniu.
- Myślę, że są czymś traktowane, bo my też próbujemy wejść z naszymi owocami na dalekie rynki i jakoś nam nie udaje się ich zabezpieczyć przed transportem tak, żeby wytrzymywały długi czas. Widać, że być może stosowane są jakieś preparaty albo zabiegi, których my nie stosujemy - przypuszcza Maliszewski.
WSSE w Warszawie przypoina z kolei, że w Polsce prowadzona jest urzędowa kontrola oraz stały monitoring nie tylko krajowych producentów i dostawców truskawek, ale także owoców przywożonych z terenu całej Unii Europejskiej, czy z Turcji, Egiptu lub innych państw. Kontrola prowadzona jest w oparciu o unijne wytyczne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl