Trwa ładowanie...
30-12-2010 19:03

Średnie najlepsze, a małe najgorsze

W czwartek zakończyliśmy ostatnią pełną sesję na giełdzie w 2010 roku. Nie był niespodzianką całkowity marazm i spokój, bo do tego po ostatnich 8 sesjach zdążyliśmy się przyzwyczaić. Również utrzymujący się spadek WIG20 nie był niczym nadzwyczajnym, bo przecież dzień wcześniej fiksing zaprowadził indeks kilkanaście punktów wyżej, które w czwartek z rana trzeba było oddać. Tak jak przez ostatnie dni jedyne „większe” zmiany miały miejsce w końcówce, w której akurat tym razem rynek stracił 10 pkt. Tak jak poprzednie - ta sesja nie miała żadnego prognostycznego znaczenia.

Średnie najlepsze, a małe najgorszeŹródło: A-Z Finanse
d11vy1a
d11vy1a

Dla większości zachodnich parkietów czwartek był ostatnim dniem handlu i dość niespodziewanie dominowała podaż. W przeważającej części wynikało to zapewne z mniejszych obrotów i kapitału, bo trudno przyczyn spadku dopatrywać się w danych makro, które były zaskakująco dobre. Tygodniowa ilość nowych bezrobotnych w USA spadła w ostatnim tygodniu do zaledwie 388 tysięcy, co jest wartością najniższą od lipca 2008. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy tu o okresie świątecznym, który ma swoją sezonową specyfikę (krótkoterminowe zatrudnienie sezonowe i krócej działające urzędy) i zapewne już w nowym roku ten wskaźnik powróci powyżej 400 tysięcy.
Nie były to jednak jedyne dobre dane. Indeks Chicago PMI obrazujący koniunkturę gospodarczą w rejonie Chicago wyraźnie przebił oczekiwania sięgając 68,6 pkt, podczas gdy oczekiwano zaledwie 61 pkt. Tak gigantyczna wartość zaskakuje, bo jest najwyższa od 20 lat i wręcz sugeruje boom gospodarczy, który miałyby być napędzany produkcją, nowymi zamówieniami i ożywieniem na rynku pracy. Tak wysoki Chicago PMI i tak gigantycznie odchylony od prognoz normalnie wywołałby giełdową euforię, ponieważ wskaźnik ten jest silnie skorelowany ze wskazaniami indeksu ISM, co oznacza, że już w pierwszych dniach nowego roku możemy oczekiwać ultra-optymistycznych danych z amerykańskiej gospodarki. Jeżeli takie się faktycznie pojawią, to pierwszy tydzień stycznia rozbudziłby nadzieje na popularny „efekt stycznia”.

Jutro nie zobaczmy konsekwencji tych danych, bo w piątek sesja będzie skrócona o połowę, więc jak co roku obrót, aktywność i zmiany będą totalnie bez znaczenia, a najważniejszy będzie ostateczny poziom WIG20, który stanie się punktem odniesienia na cały następny rok. Minione 252 sesje w 2010 roku dla inwestorów były dość udane, ponieważ udało w ich trakcie nie zanotować silnej korekty, a największym wzrostem cieszą się średnie przedsiębiorstwa z indeksu mWIG40, który wzrósł o 20 proc. WIG20 jest drugi na podium z zyskiem 16 proc., a najsłabiej w rocznym zestawieniu prezentuje się sWIG80 kończąc na 10 proc. wzroście.

Wszystkim inwestorom pozostaje zatem życzyć, aby zyski w najgorszy dzień w 2011 roku były co najwyżej tak słabe jak w najlepszą sesję w 2010 roku.

Paweł Cymcyk
analityk
makler papierów wartościowych
A-Z Finanse

d11vy1a
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d11vy1a