Statystyczny Ukrainiec żyje jak polski biedak

Gdy upadał komunizm Polska i Ukraina były mniej więcej na tym samym poziomie gospodarczym. Jeszcze w zeszłym roku razem zorganizowaliśmy Euro 2012, a dziś nasi wschodni sąsiedzi są bliscy wojny domowej. Jak wygląda życie statystycznego mieszkańca Kijowa?

Statystyczny Ukrainiec żyje jak polski biedak
Źródło zdjęć: © AFP | Sergei Supinski

03.12.2013 | aktual.: 06.12.2013 14:00

Gdy upadał komunizm, Polska i Ukraina były mniej więcej na tym samym poziomie gospodarczym. Jeszcze w zeszłym roku razem zorganizowaliśmy Euro 2012, a dziś nasi wschodni sąsiedzi są bliscy wojny domowej. Jak wygląda życie statystycznego mieszkańca Kijowa?

Według ukraińskiego urzędu statystycznego średnia płaca na rękę na Ukrainie to obecnie 3429 hrywien. Ile jest to w złotówkach? Około 1284 zł. Średnia płaca za naszą wschodnią granicą jest więc niewiele wyższa od minimalnej pensji w Polsce. Trzeba też pamiętać, że Ukrainę charakteryzuje spore rozwarstwienie zarobków.

W obwodzie tarnopolskim zarobki spadają do 740 zł. Średnio. Trudno w Europie znaleźć kraj, w którym pensje są niższe. Teraz łatwo zrozumieć, dlaczego tak wielu Ukraińców szuka pracy na naszych budowach czy chce sprzątać w polskich domach. Nawet za minimalną pensję.

Na dodatek wiele produktów w ukraińskich sklepach jest dużo droższych niż w naszej Biedronce, Lidlu czy Tesco. Więcej trzeba zapłacić za mleko (ok. 2,8 zł za litr), żółty ser (ok. 22,5 zł) czy nawet chleb (ok.1,5 zł).

Słowem większość produktów spożywczych. Dramatycznie wygląda porównanie cen do zarobków. Średnia ukraińska pensja pozwoli na zakup 460 l mleka. Polak kupi go aż trzy razy więcej.

Sporo w ukraińskich sklepach polskich produktów. Na półkach znaleźć można środek do przetykania rur Kret, płyn do naczyń Ludwik czy kawę Inkę. Nieco inny design niż u nas ma energetyk Tiger. Korzystniejsza jest także jego cena. Półlitrowa butelka to równowartość ok. 2,15 zł.

Obraz

Bo są też produkty codziennego użytku, które w Kijowie dostać można taniej. Tak jest z ziemniakami, mięsem czy cukrem. No i oczywiście używkami. Paczka markowych papierosów kosztuje ok. 5,5 zł.

Transport dużo tańszy

Jak dobrze wiedzą to wszyscy właściciele starych mercedesów, na Ukrainie opłaca się też tankować. Litr benzyny kosztuje tam ok. 11 hrywien, a więc równowartość 4 zł. Co ciekawe najpopularniejsza w Polsce Pb95 to za naszą wschodnią granicą produkt premium. Standardem jest Pb92. Jeszcze tańszy od benzyny jest diesel. W przeliczeniu na złotówki dostać można go za 3,50-3,75 zł.

Trzeba pamiętać, że taka cena kusi Polaka. My przy naszych zarobkach możemy sobie zatankować na Orlenie aż 506 litrów. Ukrainiec na Ukrnafcie do baku wleje jedynie 3/5 tego, co my.

Obraz

Ciekawie wygląda porównanie kosztów transportu. W zeszłym roku na Euro 2012 kupiono szybkie, bo rozpędzające się do ok. 180 km/h koreańskie pociągi Hyundai. Składy jeżdżą na najbardziej prestiżowych trasach, specjalnie dla nich stworzono też nową kategorię Intercity+. To mniej więcej odpowiednik naszego Intercity.

Trasę liczącą ok. 500 km z Kijowa do Łozowa (obw. charkowski) pociąg pokonuje w 5 godzin. Cena biletu w drugiej klasie to 228 hrywien, czyli ok. 85 zł. Podobny dystans z Warszawy do Szczecina nasze Intercity pokona najszybciej w 5 godzin i 10 minut. Bilet kosztuje 134 zł. Trzeba jednak pamiętać, że to ceny dla biznesmenów. Statystyczny Polak wybierze raczej tańsze TLK i pojedzie ok. 6,5 godzin za 67 zł. Ukrainiec wybierze pociąg, który wlecze się blisko 10 i pół godziny, ale w przeliczeniu na złotówki cena biletu spadnie do 25 zł.

Nieco gorzej wypada porównanie kosztów transportu miejskiego. W Kijowie bilet na wszystkie linie to 230 hrywien (ok. 86 zł). Biorąc pod uwagę zarobki naszych sąsiadów, to sporo. Pensja starczy na 15 biletów. Warszawiak za swoje wynagrodzenie kupi 27 kart miejskich.

Ceny komunikacji miejskiej podskoczyły na Ukrainie, gdy wybuchł kryzys gospodarczy. Jeszcze pięć lat temu żeton na metro kosztował 50 kopiejek, co przy ówczesnym kursie hrywny równało się 25 groszom. Dziś jednorazowy bilet kosztuje 2 hr, czyli ok. 0,75 zł.

Ukraiński prąd tani jak barszcz

Patrząc na Polski Indeks Cen, który pokazuje wartość nabywczą zarobków, widać wyraźnie, że tylko pod jednym względem Ukraińcy mają nad nami przewagę. Chodzi oczywiście o prąd. Za naszą wschodnią granicą jego cena jest blisko pięciokrotnie niższa. Nic dziwnego, bo od lat elektrownie atomowe produkują prądu za dużo. Co roku Ukraińcy eksportują prąd, również do Polski, nawet za 2 mld dolarów.

Obraz

W najbogatszym Kijowie, gdzie zarobki są nawet 2/3 wyższe niż ukraińska średnia, ceny mieszkań są nadal wysokie. Metr kwadratowy kosztuje ok. 4,7 tys. zł. I choć to kwota zbliżona do najniższych średnich w dużych polskich miastach, to dla Ukraińca mieszkania są dużo droższe niż dla Polaka. Nas stać, by za wypłatę kupić 0,38 metra kwadratowego, ich - tylko na 0,27 mkw.

Według naszych wyliczeń Polski Indeks Cen średnio wynosi 0,67. Jesteśmy więc od Ukraińców dużo, dużo bogatsi. Gdyby na dodatek odliczyć z Indeksu energię elektryczną okazałoby się, że stać nas za naszą pensję na blisko dwa razy więcej produktów niż Ukraińca. To relacja jak między Polską a Niemcami.

Mimo organizacji Euro 2012, podobnych aspiracji, wielowiekowej współpracy dziś po 25 latach od upadku PRL i 22 latach od niepodległości Ukrainy widać wyraźnie, że przynajmniej gospodarczo coraz dalej z Warszawy do Kijowa. Ukraińcy, którzy są na Majdanie doskonale zdają sobie z tego sprawę.

rosjarewolucjaukraina
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (969)