Trwa ładowanie...
usa
30-01-2009 15:57

Styczeń na globalnych rynkach finansowych - Obama nie ma miodowych 100 dni

Styczeń to czas podsumowania minionego roku. Podsumowania, które wygląda blado, zarówno na froncie danych makroekonomicznych, jak i w wynikach finansowych większości firm.

Styczeń na globalnych rynkach finansowych - Obama nie ma miodowych 100 dniŹródło: X-Trade Brokers
d2rytgs
d2rytgs

Co więcej okazuje się, że zawsze może pojawić się „niespodzianka”, jaką zaserwował nam Royal Bank of Scotland informując o największej stracie w historii brytyjskiej przedsiębiorczości. Z tego punktu widzenia spadki na giełdach, które w większości przypadków są jednocyfrowe świadczą i tak o zachowaniu zimnej krwi przez inwestorów, krzepionych od czasu do czasu wystąpieniami nowego szefa Departamentu Skarbu. Słaby sentyment na rynku sprzyja amerykańskiemu dolarowi i a oczekiwania na zalew pieniądza zwracają uwagę funduszy na złoto.

Nowa administracja, stare rozwiązania

Pomoc rządowa - to hasło wielu inwestorom śni się chyba już po nocach. W okresie kiedy z gospodarki napływają w zasadzie same złe wieści, działania amerykańskiej administracji są tak naprawdę jedynym źródłem nadziei. Wokół interwencjonizmu amerykańskiego rządu narosło już tak wiele spekulacji, że wielu uczestników rynku nie wie już tak naprawdę, na czym ona polega – oczywiście poza wydawaniem pieniędzy. Warto to uporządkować. Na chwilę obecną całą pomoc możemy podzielić na trzy pakiety – TARP, pakiet fiskalny i tzw. zły bank. TARP (Troubled Assets Relief Program) to jeszcze spuścizna po Henrym Paulsonie, Sekretarzu Skarbu z administracji Georga Busha. Słynne 700 miliardów dolarów, o które toczyła się batalia w Kongresie miało posłużyć na wykupienie od banków „toksycznych” aktywów (głównie hipotecznych), tak aby mogły kontynuować działalność kredytową. Szybko jednak powstał problem ustalenia ceny dla tych aktywów i ostatecznie Paulson poszedł śladem Wielkiej Brytanii i przeznaczył pieniądze na
dokapitalizowanie banków. Dotychczas wykorzystano nieco ponad połowę kwoty i generalnie ocenia się, że to zbyt mało. Impuls fiskalny to stymulacja popytowa poprzez wzrost wydatków i jednoczesne obniżenie podatków. Impuls ma opiewać na kwotę ponad 800 mld USD, z czego jednak tylko 280 mld USD zostanie przeznaczone na niższe podatki. Niestety program ma silne zabarwienie polityczne. Duża część wydatków trafi do gospodarki z dużym opóźnieniem (a potrzebne są teraz), ponadto generalnie wydatki rządowe rzadko kiedy są tak efektywne jak prywatne. Dodatkowo część tych wydatków zostanie przeznaczona na politycznie uwarunkowane cele społeczne i ich usunięcie będzie w przyszłości kłopotliwe co jest zagrożeniem dla długookresowej równowagi fiskalnej. Wreszcie, tzw. zły bank to pomysł na powołanie instytucji, która miałaby zebrać z rynku toksyczne aktywa. W istocie jest to zatem reaktywacja pierwotnej idei TARP, tylko przy wykorzystaniu powołanej do tego specjalnej jednostki. Pomysł nie jest nowy. Taka jednostka
(Resolution Trust Corporation) istniała już w latach 80-tych i 90-tych i jej zadaniem było zebranie i sprzedaż aktywów po kasach depozytowo-pożyczkowych, które zbankrutowały w skutek całkiem podobnej polityki do tej, która w ostatnich latach prowadziły amerykańskie banki. Różnicą (poza samą skalą problemu) było jednak to, że tam nie trzeba było wyznaczyć ceny przejęcia aktywów i co więcej, pojawili się chętni na zakup tych aktywów, m.in. fundusze hedgingowe. Obecnie zaś może być trudno o znalezienie prywatnego kapitału, który mógłby przejąć toksyczne aktywa, nawet przy korzystnej wycenienie. Przed Timothym Geithnerem, który to rozwiązanie zaproponował stoi zatem trudne zadanie i lepiej aby zakończyło się sukcesem. Jeśli bowiem działania rządu nie pomogą gospodarce, rynkowi będzie trudno o nowe powody do optymizmu przy ogromnym deficycie, zadłużonym państwie i zerowych stopach procentowych.

Dane kwartalne lepsze, ale obraz ogólnie mizerny

Styczeń na froncie makro to generalnie seria negatywnych zaskoczeń - produkcja przemysłowa, sprzedaż detaliczna, zamówienia, sprzedaż nowych domów – po kolei wszystkie te figury w USA okazywały się gorsze od i tak pesymistycznych oczekiwań. Wyjątkiem okazały się podsumowujące rok dane o PKB. W czwartym kwartale obniżył się on o 3,8% w ujęciu analizowanym, co oznacza spadek o 0,2% R/R. Rynek oczekiwał spadku o ponad 5% (ujęcie analizowane). Struktura produktu krajowego tak dobra jednak już nie była. Mniejszy spadek to przede wszystkim zasługa pozytywnej kontrybucji zapasów (największej od trzech lat), a także większego popytu na paliwa i energię – co można potraktować jako odreagowanie po okresie bardzo drogiej ropy. Nieco lepiej niż w poprzednich dwóch kwartałach radził sobie sektor usług. Poza tym jednak bardzo słabo wyglądał zarówno popyt konsumpcyjny, jak i inwestycyjny. Z tego powodu odnotowano bardzo duży spadek importu, jednak spadek eksportu okazał się jeszcze większy. Nieco lepszy odczyt danych nie
zmienia zatem wrażenia po bardzo słabych danych miesięcznych za listopad i grudzień. Co więcej negatywne zaskoczenia stają się domeną publikacji również spoza USA. Fatalne okazały się zwłaszcza dane za grudzień z Japonii, gdzie tempo spowolnienia w czwartym kwartale były prawdopodobnie największe od drugiej wojny światowej.

Stopy w Polsce będą jeszcze niższe

Na tle gospodarek rozwiniętych, Polska i tak prezentuje się nie najgorzej. GUS opublikował wstępny szacunek PKB za 2008 rok, z którego wynika, że wzrost w czwartym kwartale wyniósł ok. 2,8% R/R. To znacznie mniej niż w trzecim kwartale, jednak i tak niektóre składowe wzrostu jak inwestycje wyglądają lepiej niż można było oczekiwać (dynamika nakładów inwestycyjnych wyniosła 3,5% R/R). Gdyby spowolnienie miało oznaczać tylko przejściowy spadek popytu na polski eksport – jak można było oczekiwać jeszcze kilka miesięcy temu, prawdopodobnie skończyłoby się tylko na spadku tempa wzrostu w okolice 3% i dość szybkiej poprawy sytuacji. Okazuje się jednak, że duże firmy znacząco modyfikują swoje plany inwestycyjne i redukują zatrudnienie, a to przekłada się już również na podmioty działające głównie na rynku krajowym. Dodatkowo nastroje gospodarstw domowych podkopuje gwałtowne osłabienie złotego. Oznacza to, że należy spodziewać się nie tylko dalszego pogorszenia w zakresie popytu na polski eksport, ale także
spowolnienia popytu wewnętrznego i w efekcie spowolnienia wzrostu w pierwszym półroczu do ok. 1%. Z tej perspektywy ostre cięcia stóp dokonane przez Radę w ostatnich miesiącach i oczekiwania rynku na dalsze ruchy wyglądają zrozumiale. Główna stopa może w tym roku spaść nawet do 2,5%.

Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista
X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.
kwiecien.bloog.pl

d2rytgs
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2rytgs