Świąteczny napływ dobrych danych z USA
Mimo, że przez cztery dni Świąt nie odbywały się notowania giełdowe, to okres ten nie mógł przynieść inwestorom zupełnego oderwania się od giełdowej problematyki.
06.04.2010 | aktual.: 06.04.2010 09:44
Mimo, że przez cztery dni Świąt nie odbywały się notowania giełdowe, to okres ten nie mógł przynieść inwestorom zupełnego oderwania się od giełdowej problematyki.
Pojawiło się sporo ważnych danych z największej gospodarki naszego globu. I były to zdecydowanie dobre dane.
Miesięczna zmiana liczby etatów w sektorze pozarolniczym w USA w marcu (opublikowana w piątek) była mniejsza niż oczekiwania analityków, ale i tak był to największy wzrost od niemal trzech lat. Wartość środkowa prognoz zebranych przez agencję Bloomberg pokazywała oczekiwania wzrostu o 200 tys., podczas gdy rzeczywisty wzrost liczby etatów wyniósł 162 tys. Rewizji uległy jednak statystyki za pierwsze dwa miesiące tego roku. Okazało się, że podane wcześniej dane powinny być w sumie o 62 tys. etatów większe niż podawano wcześniej. Poza tym pozytywna okazuje się struktura nowych miejsc pracy. Już od trzech miesięcy wzrasta liczba etatów tworzonych przez prywatne przedsiębiorstwa. W marcu mocno wzrosła też liczba miejsc pracy w sektorze budowlanym, co z pewnością można tłumaczyć zakończeniem wyjątkowo surowej zimy, a zatem końcem negatywnego wpływu czynników sezonowych na zatrudnienie.
Marcowe dane pokazują, że bezrobocie w USA pozostało bez zmian i nadal znajduje się na wysokim poziomie (9.7%). Nadal też wyraźną przewagę na rynku pracy mają pracodawcy, co można wnioskować po wydłużeniu się tygodnia pracy i spadku średnich stawek godzinowych. To niezbyt dobra wiadomość dla pracowników. Ciężko też na podstawie tych danych spodziewać się dynamicznego wzrostu popytu konsumpcyjnego. Ale jest to sytuacja korzystna dla przedsiębiorców, która dodatkowo potwierdza tezę, że jeszcze długo inflacja nie będzie zagrożeniem dla amerykańskiej gospodarki.
Zła sytuacja na rynku pracy w USA to jeden z niewielu już elementów, które do tej pory nie pasowały do układanki wskazującej jednoznacznie na wejście największej gospodarki globu w fazę ożywienia. Jednak piątkowe dane, szczególnie te o wzroście liczby etatów, wydają się bardzo poprawiać obraz rynku pracy w Stanach Zjednoczonych.
Wczorajszy dzień z kolei przyniósł dobre informacje o aktywności sektora usług i rynku mieszkaniowego w USA. To kolejne dwa obszary gospodarcze, co do których ożywienia można było mieć jeszcze wątpliwości. Wskaźnik wyprzedzający ISM sektora pozaprzemysłowego wskazuje na wyraźną poprawę dynamiki ekspansji usług, które odpowiadają przecież za prawie 90% amerykańskiego PKB. ISM Non-Manufacturing wyniósł 55,4 podczas gdy analitycy spodziewali się poziomu 54 punktów. Wskaźnik może teoretycznie poruszać się w przedziale od 0 do 100 punktów, a każdy odczyt powyżej 50 punktów oznacza ekspansję. Im większe odchylenie in plus od poziomu 50, tym dynamiczniej rozwijają się usługi. Ostatnio ISM raczej niekorzystnie odstawał od wskaźnika ISM dla przemysłu. Teraz ta sytuacja uległa wyraźnej poprawie.
Mocno wzrósł w lutym, podany także wczoraj, indeks obrazujący zmiany w liczbie nowych umów sprzedaży domów w USA. To przyśpieszenie to efekt wygasania w kwietniu ulgi podatkowej dla nabywców pierwszego lokum.
Amerykańscy inwestorzy zdążyli w poniedziałek pozytywnie zareagować na te dane, ponieważ giełdy w USA pracowały. Indeksy amerykańskich akcji zdecydowanie wzrosły. Niekoniecznie jednak te wzrosty musza pozytywnie przełożyć się na dzisiejsze notowania w Warszawie. Poranne serwisy przyniosły wiadomość o kolejnym podniesieniu stóp procentowych w Australii. To prawdopodobnie przypomni, przynajmniej na chwilę, inwestorom o zagrożeniach wynikających ze spodziewanej w najbliższych miesiącach kontynuacji schładzania niektórych ważnych gospodarek.
W długim terminie dla inwestorów na całym świecie i tak najważniejsze będzie zachowanie gospodarki amerykańskiej. Nawet rozpędzone gospodarki wielkich krajów wschodzących, będących ostatnio siłą napędową światowej koniunktury, nie przyniosą definitywnego zakończenia kryzysu, jeżeli wyraźnej i trwałej poprawie nie ulegnie sytuacja w USA. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że rację mieli ci, którzy rok temu obstawili, że Stany Zjednoczone dosyć szybko wyjdą z recesji. Teraz brakuje jeszcze pewności co do trwałości tej poprawy. Chociaż z tygodnia na tydzień napływają w większości dobre dane, to ciągle jest też wiele zagrożeń. Mimo to, na całym świecie w przewadze są inwestorzy obstawiający optymistyczny scenariusz. Czy warto jeszcze się do nich przyłączyć? Nie można tego stwierdzić jednoznacznie. Wiadomo natomiast, że aby zarobić ponadprzeciętne stopy zwrotu, zawsze trzeba podjąć ryzyko. Kiedyś na pewno przyjdzie moment, gdy elementy ekonomicznej układanki stworzą nie budzącą już wątpliwości całość i będzie
można ze stuprocentową pewnością ogłosić powrót gospodarki na ścieżkę trwałego wzrostu. Tylko, że wtedy na pewno też będzie zbyt późno aby kupić rozsądnie wycenione akcje. W takim momencie przyjdzie raczej czas na rozpoczęcie zastanawiania się nad ich sprzedażą.
Rafał Lerski, CFA, doradca inwestycyjny
Analityk Expandera