Sztuczki ubezpieczycieli - co im wolno, a czego nie przy likwidacji szkody?
Ubezpieczyciele próbują zaniżać odszkodowania na wszelki możliwy sposób. W swoich rękawach mają wiele kart, których używają przeciwko kierowcom. Jakich sposobów używają najczęściej?
27.11.2014 | aktual.: 27.11.2014 12:14
Jak wynika z ostatniego badania TNS Global, jeśli kierowcę ktoś stuknie autem nie z jego winy, to martwi się najbardziej o to, czy… w ogóle dostanie odszkodowanie - takiej odpowiedzi udzieliła prawie połowa ankietowanych. Jedna trzecia martwi się o szybką likwidację szkody, a jedna piąta o adekwatną wysokość świadczenia. Z praktyki wynika, że rzeczywiście jest o co się bać - pisze "Gazeta Wyborcza"
Auto zastępcze
Ubezpieczyciele wyjątkowo często odmawiają pokrycia kosztów wynajmu auta zastępczego. Wielu z nich odmawia choćby wtedy, kiedy ubezpieczony jest mieszkańcem wielkiego miasta, tłumacząc, że przecież poszkodowany do pracy może dojeżdżać autobusem. Albo zgadzają się pokryć tylko kwoty za okres, podczas którego korzystaliśmy z auta zastępczego.
Takie działanie jest wbrew prawu. Bowiem zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 17 listopada 2011 roku właścicielowi uszkodzonego samochodu należy się auto zastępcze z polisy OC sprawcy. Nawet, jeśli ma dostęp do komunikacji miejskiej.
Warto jednak pamiętać o tym, by wynajmować auto o podobnej klasie i korzystać z niego tylko do momentu, w którym naprawimy uszkodzony samochód albo zostanie kupiony nowy.
Przelew na konto to mniejsze odszkodowanie
Towarzystwa często wychodzą z założenia, że jeśli ktoś chce dostać odszkodowanie bezpośrednio na swój bankowy rachunek, to chce auto naprawić jak najtaniej, albo nie chce naprawiać go wcale. Dlatego zdarzają się takie sytuacje, że przelew opiewa na mniejszą kwotę niż ta, która została wyliczona w kosztorysie.
To także nie jest postępowanie zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego sprzed dwóch lat.
Naprawa zużytych części
Ubezpieczyciele często nie chcą wypłacać całej kwoty odszkodowania zgodnie z wyliczeniami kosztorysu naprawy. Wystarczyło, że przed wypadkiem elementy wymagający naprawy - zderzak, czy drzwi, miał rysy, a jest to wystarczający powód do obcięcia połowy kwoty za jego naprawdę.
Towarzystwa także twierdzą, że odszkodowania powinny być pomniejszane o wartość zużycia części. Jeśli auto należy do starszych, to potrafią zaniżyć należną kwotę nawet o 70 proc. Takiego postępowania także zakazał Sąd Najwyższy.
Oryginalne części nie dla klienta
W przypadku, kiedy auto jest nowe, albo doszło do niewielkiej szkody, to często dochodzi do niezgodnych z prawem prób obniżenia wypłacanego odszkodowania poprzez uwzględnianie w kosztorysie nie części pochodzących od producenta, ale tańszych zamienników. Tutaj także Sąd Najwyższy stwierdził, że w przypadku aut do trzech lat w naprawie powinny zostać użyte części oryginalne.
Jeśli posiadamy starsze auto, to tańsze zamienniki wchodzą w grę. Jednak muszą one spełniać wszystkie normy jakości i bezpieczeństwa.
Zbyt duże odszkodowanie? Auto idzie na złom
Chyba jedna z najgorszych praktyk. Po wypadku, w którym uszkodzenie samochodu jest dosyć duże ubezpieczycielowi bardziej opłaca się stwierdzić, że auto nie nadaje się do naprawy, bowiem jej koszty przewyższałyby wartość pojazdu przed wypadkiem. Wypłaca wtedy symboliczną kwotę, a resztę kierowca dostaje za sprzedaż wraku.
Komisja Nadzoru Finansowego przygotowała już nowe instrukcje dla ubezpieczycieli. KNF chce, by używali oni takich samych zasad do wyliczania kosztów naprawy i wartości auta bez względu na to, czy auto się do niej nadaje, czy nie. Dzięki wprowadzeniu tego przepisu ma zakończyć się orzekanie szkody całkowitej i wypłacanie tylko symbolicznych odszkodowań.