Szybszy nadzór, większe ryzyko
To będzie rewolucja. Komisja nie będzie już kontrolowała treści prospektów. A to się wszystkim (prawie) podoba.
20.12.2007 | aktual.: 20.12.2007 12:51
Prospekt emisyjny spółki w drodze na GPW będzie zatwierdzany w ciągu kilku dni zamiast kilku miesięcy. To możliwe, bo Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) chce zrezygnować z kontroli treści składanych do niej dokumentów. Będzie jedynie sprawdzać zgodność z procedurami. Tak — zgodnie z unijnymi przepisami — powinno być już od dawna. W praktyce badanie było dużo bardziej szczegółowe, a procedura się przeciągała. Powód: masa błędów i niedociągnięć w dokumentach. Komisja chciała je eliminować, choć nie musiała.
Pomysł już jest konsultowany przez urzędników z doradcami i maklerami. W ten sposób odpowiedzialność za treść prospektu w istocie spoczywać będzie na oferujących oraz na samej spółce, tak jak to jest na rynkach rozwiniętych. Dla rynku oznacza to prawdziwą rewolucję. Z jednej strony procedura zostanie uproszczona, by firmy szybciej mogły sięgnąć po kapitał, a inwestorzy — wydać pieniądze. Z drugiej strony kupujący będzie musiał zdawać sobie sprawę z większego ryzyka, a doradcy i maklerzy mogą drogo zapłacić za prospektowe buble.
Koniec z korektą
Informacje o takich planach potwierdził nam nieoficjalnie jeden z urzędników KNF. Doradcy inwestycyjni nie są zaskoczeni i raczej popierają zamierzenia komisji.
_ Bardzo dobry pomysł. Na rynkach rozwiniętych kontrola nadzorcy dotyczy tylko kwestii zgodności prospektu z regułami, a nie jego treści. Za to odpowiadają spółka i doradcy _ — komentuje Paweł Tamborski, członek zarządu Unicredit CA IB Polska.
Zbigniew Mrowiec, były wiceprzewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (poprzedniczka KNF), a obecnie prawnik w kancelarii Dewey & LeBoeuf, jest podobnego zdania.
_ Rynek jest już na tyle duży, by przyjąć takie ryzyko, a dla inwestorów będzie to oznaczać zwiększenie możliwości inwestycyjnych. Więcej spółek w jednym czasie będzie mogło konkurować o ich pieniądze. Odpowiedzialność za treść prospektów ponoszą spółki, nie KNF. Nie znaczy to, że należy całkowicie i we wszystkich przypadkach zrezygnować z kontroli. Musi ona jednak być selektywna _ — mówi Zbigniew Mrowiec.
Powód planów KNF jest prosty. Urząd nie radzi sobie z zatwierdzaniem dokumentów. Według naszych informacji, obecnie w komisji „leży” około 100 prospektów. Ocenia je tylko kilku pracowników. Ponadto niektórzy doradcy często idą na łatwiznę i wysyłają do KNF słabo przygotowane dokumenty, które wymagają wielu poprawek. Średnio jest ich około 80.
_ Utarła się pewna praktyka, że doradcy nie wykonują rzetelnie pracy, wiedząc, że my i tak poprawimy dokumenty i wskażemy błędy. To prowadzi do niedopuszczalnej sytuacji, że stajemy się korektorami informacji. My nie bierzemy odpowiedzialności za treść. Za nią odpowiada emitent. Musi jasno sobie z tego zdawać sprawę i on, i inwestor _ — mówi jeden z urzędników KNF.
Obecnie pracownicy komisji spędzają nad prospektami bardzo dużo czasu. Zgodność dokumentu z przepisami doświadczony pracownik mógłby zaopiniować w ciągu kilku godzin.
Początek obaw
Jeśli KNF przestanie kontrolować treść zawartych w prospektach informacji, znacznie zwiększy się ryzyko inwestorów, szczególnie przy emisjach mniejszych spółek. Częściej może wówczas dochodzić do sytuacji, gdy KNF poinformowana o błędach w prospekcie wstrzyma lub zakaże wprowadzenia akcji do obrotu. Uchybienia w prospekcie mogą też wypłynąć już po debiucie spółki na GPW, co może odbić się na kursie.
Inwestorzy wcale więc nie muszą być zachwyceni takimi planami komisji. Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych uważa, że weryfikacja jest niezbędna, bo służy inwestorom. Inna sprawa, że obecnie trwa ona zbyt długo. Zniesienie kontroli prospektów przez KNF może też spowodować spore przetasowania na rynku doradców, którzy będą musieli znacznie bardziej przyłożyć się do pracy. Jedna wpadka może oznaczać koniec kariery.
Mariusz Zielke
SPECJALNIE DLA PULSU
Dać maksimum bezpieczeństwa
W eryfikacja spółek wchodzących na Giełdę Papierów Wartościowych jest niezbędna, gdyż z założenia ma chronić przyszłych nabywców akcji. Niemniej doświadczenie zarówno inwestorów, jak i samych emitentów pokazuje, że mechanizm ten nie działa tak, jak powinien. Oczekiwanie na weryfikację jest bardzo długie, a w dodatku niejeden raz przez sieci Komisji Nadzoru Finansowego przechodzą dokumenty z wadami. Zważając na tak długi i szczegółowy proces weryfikacji spółek, sytuacje takie nie powinny się zdarzać.
Poza tym notorycznie dochodzą do nas głosy od emitentów, że otrzymują od komisji wiele pytań, które tak naprawdę nie weryfikują tego, co powinny. Dlatego uważamy, że procedura oceny emitentów powinna być usprawniona i zmodyfikowana w taki sposób, aby przebiegała szybciej, a jednocześnie w bardziej zestandaryzowany sposób. Proces ten powinien być bardziej przejrzysty i zrozumiały dla samych emitentów, a jednocześnie zapewniać maksimum bezpieczeństwa dla przyszłych nabywców akcji.
Nie oznacza to jednak, że należy całkowicie zrezygnować z oceny spółek, bo wówczas ryzyko po stronie potencjalnych inwestorów będzie znacznie większe niż obecnie.
Piotr Cieślak
główny analityk, Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych