Szykują się zmiany w szkolnych sklepikach. Batonikami i chipsami zajął się Sejm
Chipsy, batony, przesłodzone gazowane napoje – oto, co dzieci kupują w szkolnych sklepikach. Mimo że problem jest dostrzegany od lat, to nikt nie potrafił sobie z nim poradzić. Teraz w końcu nadszedł czas na zmiany?
10.09.2014 | aktual.: 10.09.2014 11:24
Szkolne sklepiki już dawno temu wpisały się w polski szkolny krajobraz. Codziennie robią w nich zakupy tłumy uczniów – zwłaszcza w podstawówkach. Ale sklepiki od początku budziły opór wśród części rodziców i nauczycieli. Ogromne ilości cukru i tłuszczu zawarte w „śmieciowym” jedzeniu przyczyniają się do otyłości polskich dzieci. Na nadwagę lub otyłość cierpi już 28 proc. chłopców i 22 proc. dziewczynek w podstawówkach.
Wskazywano też, że problemem jest nie tylko asortyment, ale sam fakt wydawania przez dzieci pieniędzy w szkole. Na przerwie bowiem niektóre dzieci mogą wydawać pieniądze, a drugie tylko na to z zazdrością patrzeć.
Jednak mimo licznych dyskusji, nigdy nikt na poważnie nie zabrał się za poszukiwanie konstruktywnych rozwiązań. Dopiero teraz Sejm zaczął w końcu pracować na projektem zmian w prawie, które uniemożliwią sprzedaż w szkolnych sklepikach szczególnie szkodliwych produktów.
Przygotowywany przez posłów projekt wymienia, jakiej zawartości cukru, soli i sodu nie mogą przekroczyć sprzedawane w szkolnych sklepach produkty. Słodycze nie będą mogły zawierać więcej niż 10 g cukru na 100 g (batoniki, ciastka), słone przekąski nie będą mogły mieć więcej niż 300 mg sodu na 100 g (paluszki, precelki), produkty mleczne ponad 15 g cukru na 100 g, słodkie serki i owocowe jogurty ponad 25 g cukru na 100 g.
Ponadto według nowego prawa sklepiki nie będą mogły sprzedawać dzieciom m.in. dań typu fast food, zupek instant i gazowanych słodkich napojów.
Przeciw takim zmianom protestują już jednak przedsiębiorcy. Wprawdzie Konfederacja Lewiatan zaproponowała wprowadzenie wykazu produktów, które mogą być sprzedawane w sklepikach szkolnych. Równocześnie jednak eksperci organizacji zaznaczają, że obecny sejmowy projekt stworzy tylko następne problemy.
- To są propozycje niewłaściwe z legislacyjnego punktu widzenia i wprowadzają nierówność w traktowaniu producentów różnych produktów - wskazuje dr Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan. - Wprowadzenie w ustawie sztywnych wartości granicznych będzie bardzo trudne do ocenienia przed dyrektora szkoły. Nawet ajenci sklepików, którzy kupują towar od pośredników, nie mają informacji o pełnym składzie ilościowym produktu, ponieważ te informacje podlegają tajemnicy handlowej.
W przypadku niektórych produktów faktycznie trudno określić ich skład. Ale na przykład na gazowanych napojach lub batonach zawartość cukru i innych substancji jest podana bardzo precyzyjnie, więc sklepikarze będą mogli sprawdzić, co sprzedają dzieciom.
Na skutek protestów różnych grup, prace nad nowym prawem zapewne szybko się nie skończą. Determinacja posłów tym razem jest jednak spora – a rodziców jeszcze większa. Niektórzy przeciwnicy cukru w szkole już proponują, aby szczegółowymi regulacjami objąć także menu szkolnych stołówek.