T‑Mobile: UKE musi kierować się zasadą efektywności w rozdzielaniu pasm LTE (aktl.)
#
Dochodzi background
#
15.02.2016 16:05
15.02. Warszawa (PAP) - UKE musi kierować się zasadą efektywności przy rozdysponowywaniu pasma 800 MHz, co oznacza, że przyznane T-Mobile bloki powinny ze sobą sąsiadować; w przeciwnym razie decyzje rezerwacyjne zostaną łatwo podważone w sądzie - uważa operator.
Problemy z rozdziałem bloków z zakresu 800 MHz związane są z rezygnacją przez jednego ze zwycięzców, firmę NetNet (spółka Heronima Ruty - współpracownika Zygmunta Solorza-Żaka) z rezerwacji bloku E. NetNet za swój blok 5 MHz z zakresu 800 MHz miał wpłacić 2,05 mld zł, które zadeklarował w aukcji LTE. Według UKE rezygnacja NetNet oznacza automatyczne przyjęcie do rozpatrzenia wniosku na ten blok, złożonego przez T-Mobile, którego oferta - 2,02 mld zł - była druga w rankingu.
"Możemy się spierać o detale, ale rezygnacja NetNet jest szansą, a nie zagrożeniem. W przeciwnym wypadku cały proces jest zagrożony i powinniśmy przeprowadzić aukcję od początku dla wszystkich bloków, a nie tylko dla jednego" - napisała Małgorzata Rybak-Dowżyk z T-Mobile w oświadczeniu dla dziennikarzy.
Według T-Mobile "jedynymi kryteriami decydującymi o fizycznym umiejscowieniu przez UKE bloków zwycięzców są zasady efektywności wykorzystywania częstotliwości i optymalizacji zarządzania widmem".
Zdaniem firmy w obecnych warunkach rozkład zapewniający maksymalizację korzyści dla klientów, umożliwiający wdrożenie innowacyjnych technologii oraz gwarantujący efektywne wykorzystanie zasobów to taki, w którym rezerwację częstotliwości "A" i "B" przypada Orange Polska, "C" i "D" (w wyniku aukcji blok D przypadł P4 - operatorowi Play-PAP) - właśnie T-Mobile, a "E" - P4.
"Jakakolwiek inna konfiguracja nie spełnia podstawowego kryterium związanego z efektywną dystrybucją pasma i będzie łatwym kąskiem dla prawników chcących podważyć decyzje rezerwacyjne. Nie szukajmy więc na siłę skomplikowanych rozwiązań, wydłużających dystrybucję pasma w czasie, wysoce ryzykownych i możliwych do podważenia. Tylko jasne i przejrzyste zasady są podstawą dobrych inwestycji" - pisze T-Mobile w oświadczeniu.
Operator apeluje także, by teraz "gdy jasnym jest, że T-Mobile Polska pozyska drugi blok z zakresu 800 MHz", nie wywierać presji na UKE w celu rozdysponowania piątego bloku później, w nowym przetargu.
"Dajmy Regulatorowi szansę na wykonanie swojej pracy bez nacisków, bo najwyższym priorytetem jest dystrybucja pasma w sposób najbardziej efektywny" - głosi oświadczenie.
Rzecznik UKE na razie odmówił PAP komentarza do stanowiska T-Mobile.
Wiadomo jednak, że proponowane przez T-Mobile rozwiązanie zamiany bloków nie podoba się P4 (operator Play), który wygrał rezerwację na blok D.
Jak napisał w artykule dla portalu telko.in prezes P4 Joergen Bang-Jensen, firma ta nie chce zamienić się na bloki z T-Mobile, gdyż blok E jest prawnie "skażony".
W jego ocenie NetNet zastawił bowiem "pułapkę prawną", w którą mogą wpaść zarówno UKE, jak i pozostali zwycięzcy rezerwacji 800 MHz. Jak wskazał, NetNet cofnął swój wniosek o rezerwację po tym, jak decyzja rezerwacyjna została formalnie dostarczona czterem stronom z wyjątkiem NetNet.
"W związku z tym istnieją rozbieżności prawne, czy NetNet wycofał skutecznie wniosek. Tym samym jednoznaczne stanowisko UKE, że NetNet wycofał wniosek +przed dokonaniem rezerwacji+ jest dość odważne i budzi nasze wątpliwości" - wskazał szef P4.
"Istnieje więc istotne ryzyko, że ktokolwiek, kto uzyska blok E, straci prawo do używania tej częstotliwości przed świętami Bożego Narodzenia" - wskazał prezes P4.
Jak podał, P4 zaproponowała pozostanie przy bieżącej alokacji bloków częstotliwości (tzn. Play - D, T-Mobile - C i E), przy czym pod nadzorem Prezesa UKE obie firmy mogłyby podpisać wzajemną "umowę dzierżawy częstotliwości", która pozostałaby w mocy do momentu, w którym rezerwacja bloku E stałaby się ostateczna tj. wolna od ryzyk prawnych. Wówczas - zdaniem Bang-Jensena - UKE dokonałoby zamiany rezerwacji.
"Wyraziliśmy naszą gotowość zabezpieczenia takiej umowy za pomocą sankcji administracyjnych lub cywilnych, które można by uzgodnić, aby dać stronom komfort. W naszym przekonaniu takie podejście jest uczciwe, zrównoważone oraz pragmatyczne" - ocenił Bang-Jensen. Jak zaznaczył, T-Mobile odrzuciło jednak ofertę złożoną przez jego firmę.
"Nie jesteśmy zwolennikami naginania prawa w celu przyspieszenia wpłaty 2 mld zł. Roztropniejsze wydaje nam się uporządkowanie sytuacji poprzez zorganizowanie przetargu na blok E" - dodał Bang-Jensen.
"W całej sprawie potrzeba ewidentnie dwóch rzeczy. Po pierwsze, wzięcia przez UKE sprawy w swoje ręce. Bierna postawa Urzędu podgrzewa ten konflikt i komplikuje sprawę. Po drugie, okrągłego stołu rokowań, przy którym zasiądą urzędnicy i uczestnicy aukcji. Każda ze stron ma swoje argumenty i cele. Urząd chce wpływu 2 mld zł do budżetu, więc niech wykaże się inicjatywą. T-Mobile chce mieć częstotliwości obok siebie, więc niech zamiast żądań podczas monologów zacznie przedstawiać propozycje podczas dyskusji. P4 zawsze bało się zmarginalizowania i wykluczenia, więc niech wykorzysta tę szansę do poprawienia partnerskiego statusu" - komentował dla PAP Witold Tomaszewski, redaktor naczelny portalu Telepolis.pl.
Z kolei w ocenie UKE rezygnacja NetNet z częstotliwości LTE oznacza automatyczne przyjęcie do rozpatrzenia wniosku T-Mobile, którego oferta była druga w rankingu. Jak poinformował rzecznik Urzędu Artur Koziołek w piątek w odpowiedzi na pytania PAP, UKE nie bierze pod uwagę opcji nieodebrania częstotliwości.
"Jeśli podmiot, który brał udział w postępowaniu aukcyjnym, czy przetargowym (ogólnie selekcyjnym), wygrywa go, jest podmiotem wyłonionym, a następnie rezygnuje z dobra rzadkiego, czyli nie składa wniosku o dokonanie rezerwacji (wydanie decyzji administracyjnej) lub go cofa, naraża się na ujemne konsekwencje w kolejnych procesach sprzedaży widma. Jego wiarygodność jest znikoma, a regulator może wykluczyć taki podmiot z możliwości udziału w takim procesie" - czytamy w odpowiedzi UKE na pytanie, co zrobi UKE, gdy nikt nie weźmie częstotliwości po NetNecie.
Na pytanie o opinie, że objęcie częstotliwości "osieroconych" przez NetNet obarczone może być wadą prawną, rzecznik odpowiedział: "UKE nie podziela tych poglądów. I nie chce komentować wygłaszanych publicznie opinii podmiotów rynkowych, których celem jest realizacja określonych celów gospodarczych".
Łącznie za wszystkie częstotliwości będące przedmiotem aukcji LTE telekomy zadeklarowały 9,233 mld zł, z których z powodu wycofania się NetNet do tej pory wpłynęło 7, 128 mld zł. Wpływy te mają stanowić istotny element tegorocznego budżetu państwa.