Terror nieuczciwych firm windykacyjnych. Oto do czego się posuwają
W tym zawodzie można dobrze zarobić, choć nie na każdym stanowisku
14.05.2012 | aktual.: 21.06.2016 10:13
„Proszę spodziewać się wizyty inspektora w miejscu zamieszkania” – takie wiadomości dostają tysiące osób w całym kraju. Wysyłanie sms-ów to jedna z wielu metod odzyskiwania pieniędzy, które stosują pracownicy firm windykacyjnych.
„Windykatorzy stosują metody polubowne: rozmowy telefoniczne, wiadomości głosowe i SMS, pisma z wezwaniem do zapłaty oraz bezpośrednie spotkania. Niektóre firmy uruchamiają też narzędzia elektroniczne. Gdy metody polubowne nie przyniosą oczekiwanego skutku, dłużnik musi się liczyć z konsekwentnymi i bardziej zdecydowanymi działaniami. Należą do nich wpis do biura informacji gospodarczej, postępowanie sądowe, a na dalszym etapie także egzekucja komornicza” – wyjaśniał niedawno na łamach ”Pulsu Biznesu” Piotr Krupa, prezes Kruk SA.
Bywa jednak, że tzw. metody polubowne stają się narzędziem terroru. Windykatorzy wydzwaniają kilka razy dziennie, dzwonią w nocy, formułują bardziej lub mniej zawoalowane pogróżki. Docierają do rodzin lub pracodawców dłużnika i informują ich o długu.
- Próbowali wyegzekwować absurdalnie wysokie odsetki od pożyczki, nachodzili mnie w domu, w pracy. Wydzwaniali do moich współpracowników i przełożonych informując, że jestem złodziejem. Prawdopodobnie znaleźli mój profil na portalu społecznościowym, bo ktoś z anonimowego konta zaczął wysyłać "uprzejme porady" do osób z listy moich znajomych – opowiada Grażyna, która padła ofiarą nieuczciwej windykacji.
Grażyna Bronk pracowała w marketingu znanego wydawnictwa. Jej firma ścigała biznesmena, który ociągał się ze spłatą należności.
– Któregoś dnia przyjechało do nas dwóch dobrze zbudowanych, ubranych elegancko młodych ludzi – opowiada. – Rozłożyli materace w gabinecie szefa i oświadczyli, że zostaną do jutra. Wykonali sporo telefonów. Następnego dnia pojawił się dłużnik z pieniędzmi w kopercie. W dwa dni załatwili to, co nasz szef załatwiał miesiącami. Jeżeli przejrzymy forma internetowe dotyczące problemu windykacji, skarg na nieuczciwe firmy jest bardzo wiele.
„Zazwyczaj około godziny 22 przychodzi jegomość i wpycha wizytówkę w dzwonek, który dzwoni bez przerwy. Nachodzą moją rodzinę. Kilkunastoletniego syna idącego rano do szkoły szarpie za rękaw łysy jegomość, obrzucając epitetami i strasząc go, że wie gdzie rodzice pracują - że narobi im w pracy takiego dymu, że zostaną zwolnieni" – opisuje swoje doświadczenia na stronach portalu forumprawne.org. internauta podpisujący się „Początkujący”.
Mika12 na forum www.forum-kredytowe.pl pisze o tym, że pracownicy firmy windykacyjnej dzwonią nawet do jej podwładnych:
„Wydzwaniają po kilkanaście razy dziennie na moją komórkę, prywatną komórkę mojego męża oraz na prywatne telefony moich pracowników. Na moją pocztę przychodzi po kilka sms-ów dziennie z informacją, że wzywa się mnie do natychmiastowego kontaktu. Ponieważ mam pracę polegającą głównie na spotkaniach z klientami, czasami nie mogę rozmawiać i wtedy kolejny ‘miły’ windykator – dzwoni na komórki moich pracowników jak również do moich sąsiadów."
To tylko wybrane opinie. Przedstawiciele firm windykacyjnych uspokajają. Mówią, że problem na forach internatowych jest przejaskrawiony.
- Nasza praktyka biznesowa pokazuje, że większość wpisów internautów na temat windykatorów to legendy niewiele mające wspólnego z rzeczywistością. Monitorując na bieżąco media w tym temacie niesłychanie rzadko spotykamy się z doniesieniami o łamaniu prawa przez tę branżę, są to jednostkowe incydenty. Świadczy o tym także znikoma ilość interwencji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który branżę windykacyjna upominał tylko parokrotnie, nieporównywalnie rzadziej niż firmy z innych branż finansowych. Ponadto zastrzeżenia te dotyczyły głównie treści wezwań do zapłaty i zawartej w niej interpretacji przepisów prawa, na które powoływali się windykatorzy – twierdzi Iwona Słomska z biura prasowego Grupy Kruk.
Co im zatem wolno? Telefonować do dłużnika, wysyłać do niego pisma oraz nawiązywać „bezpośredni z nim kontakt”. Firmy windykacyjne nie mają jednak uprawnień do tego, aby od dłużnika, który odmawia zapłaty, przymusowo i w sposób samodzielny wyegzekwować jakiekolwiek kwoty pieniężne bez postępowania sądowego.
- Zdarza się, że firmy windykacyjne – mając świadomość, iż wiele dłużników nie zna prawa – starają się wykorzystać sytuację na swoją korzyść. Warto jednak wiedzieć, że windykatorzy nie mają prawa żądać wstępu do mieszkania dłużnika, używać gróźb czy wzywać dłużnika do obowiązkowego stawiennictwa w ich siedzibie – takie działania są nieskuteczne, niezgodne z prawem. W niektórych przypadkach można nawet mówić o popełnieniu przestępstwa przez windykatora poprzez naruszenie miru domowego czy składanie gróźb karalnych – tłumaczy Paweł Buszkiewicz z firmy windykacyjnej ANCORA-FINANSE.
W sposób jeszcze bardziej ostrożny firmy windykacyjne muszą działać od czerwca 2011 r. Weszła wtedy w życie nowelizacja kodeksu karnego, zgodnie z którą działanie polegające na uporczywym nękaniu wzbudzającym uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie naruszające prywatność (tzw. stalking, to zachowanie polegające na śledzeniu ofiary, osaczaniu jej np. poprzez ciągłe wizyty, telefony, sms-y). Ciągłe, powtarzające się nagabywanie podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Firma windykacyjna ani jej pracownik nie mają żadnych uprawnień, aby realizować zadania komornika. Jeśli pracownik firmy windykacyjnej pojawi się w domu dłużnika i na poczet długu, odbierze mu jakieś składniki jego majątku, popełni przestępstwo.
Windykatorzy mogą oczywiście wzywać do zapłaty, ale nie mają uprawnień by np. zająć konto bankowe czy prowadzić postępowanie egzekucyjne z majątku dłużnika. Jeśli firma windykacyjna kupiła dług, może oddać sprawę o zapłatę do sądu. Na szczęście nie wszyscy windykatorzy stosują metody zastraszania.
- Jestem przekonany, że jeśli dłużnik zadzwoni do firmy, która jest jego wierzycielem i poinformuje o swojej sytuacji materialnej, konsultant firmy pójdzie na rękę. Należy sumiennie wywiązywać się z poczynionych ustaleń i po sprawie. My też jesteśmy ludźmi – komentuje windykator Paweł Lisciecki.
Kto może zostać windykatorem?
- Na pewno nie jest to praca dla ludzi wrażliwych, mało odpornych na stres – twierdzi Marcin, który woli nie podawać nazwiska, a odzyskuje długi od czterech lat. – Chociaż ktoś łatwo wpadający w gniew też się tu nie sprawdzi. Za duże ryzyko. Dłużnicy bywają różni. Są wśród nich tacy, którzy tylko czekają na okazję do awantury.
Co ciekawe, w tym zawodzie świetnie sobie radzą panie, choć jest ich niewiele. Serwisy otoPraca.pl i Raportplacowy.pl porównały płace kobiet i mężczyzn w 218 firmach. Z danych wynikało, że windykatorki zarabiają o ok. 30 proc. więcej od kolegów po fachu.
Pracownicy w tej branży powinni mieć minimum średnie wykształcenie. Nie może sprawiać im trudności operowanie fachowym słownictwem, formułowanie precyzyjnych wypowiedzi. Szkolenie windykatora to długi proces. Może trwać tygodniami lub miesiącami. W tym czasie nowy pracownik uczestniczy w kursach, wdraża się, otrzymuje coraz trudniejsze i bardziej skomplikowane zadania. Jedni windykatorzy zaczynają karierę od sprawdzania informacji lub analizowania sytuacji dłużnika. Inni już na początku dostają konkretne długi do windykacji. Wówczas powinni pracować pod nadzorem doświadczonych kolegów.
Warto dodać, że wśród zalegających z płatnościami przeważają firmy. Dłużnicy prywatni to mniej więcej jedna piąta. W sierpniu ub. roku w bazie Krajowego Rejestru Długów znajdowało się 1,2 mln dłużników. Według szacunków, jesienią ich liczba mogła przekroczyć półtora miliona. Wygląda na to, że windykator to zawód z przyszłością.
TK/MA