To koniec! Kałasznikow idzie na złom
Coraz więcej armii byłych republik sowieckich wybiera sprzęt zachodniego pochodzenia. W odstawkę, a więc na złom, idzie kałasznikow - pisze "Rzeczpospolita".
21.06.2012 | aktual.: 21.06.2012 08:22
Z automatów kałasznikow rezygnuje m.in. Azerbejdżan. Armia tego kraju została wyposażona w izraelskie karabiny marki Tavor. W Azerbejdżanie ma powstać nawet zakład produkcji tej broni. Azerbejdżan zacieśnił współpracę z Izraelem w celu walki ze wspólnym wrogiem, jakim jest Iran.
Wcześniej z kałasznikowów zrezygnowały Gruzja oraz Ukraina. Kijów wykupił licencję na produkcję izraelskich tavorów już cztery lata temu, podczas okresu rządów pomarańczowej rewolucji. Rosja natomiast twierdzi, że Gruzja nie chce kupować broni od państwa, z którym w 2008 roku toczyła wojnę.
Co ciekawe, w 2011 roku nawet armia rosyjska przestała składać zamówienia na kałasznikowy.
- Kałasznikowy mają być zmodernizowane. To dobra broń, ciągle popularna - przekonuje natomiast pułkownik Anatolij Cyganok, rosyjski ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa.
Dla mieszkańców krajów uciemiężonych niegdyś przez ZSRR kałasznikow kojarzy się właśnie z dominacją Moskwy. Nie zmienia to jednak faktu, że w 2011 roku Rosja sprzedała broń o wartości 13,2 mld dolarów, a w tym roku ma to być jeszcze więcej. Odbiorcami są jednak takie państwa jak Indie, Algieria, Wenezuela, Birma, Indonezja czy Uganda.