To sekta i życie jak w Wilku z Wall Street – spowiedź pracownika ”kotłowni”
Naciąganie klientów dla własnego zysku, mowy motywacyjne i maile zachęcające do zdrowego stylu życia, by mieć energię do pracy, bo ”smutna morda, smutne konto”. To sekta i życie jak w "Wilku z Wall Street” – mówi nam były pracownik firmy Eu4ya. Jej były prezes prowadzi teraz firmę Goldberg & Sons, przed którą ostrzega UOKiK.
Reportaż Wirtualnej Polski o warszawskich "kotłowniach” wywołał lawinę komentarzy. Podobne do waszawskich "call center" działają firmy poza stolicą. Udało nam się dotrzeć do kolejnego informatora, który kilka lat pracował w firmie Eu4ya z branży ubezpieczeń.
Kraków. Jeden z eleganckich hoteli. Wyglądający na dwadzieścia kilka lat mężczyzna siedzi przy śniadaniu.
_- Za godzinę zaczyna się szkolenie. Jesteś podekscytowany? – pyta młody człowiek w koszulce z logo Eu4ya. _
- Będę mógł tylko słuchać i wdrażać. Po to tu przyjechałem – odpowiada z entuzjazmem.
- Jak będziesz wracał do Warszawy to będziesz siedział i myślał? – pada pytanie.
- Słowem się nie odezwę – odpowiada młody człowiek i zaczyna się kołysać, jakby był pod wpływem hipnozy.
_- Jak zahipnotyzowany. O to chodzi – kwituje jego rozmówca. _
_Cięcie. Dynamiczna muzyka. Ulicami Krakowa jedzie szary Jaguar. Za nim czarne BMW z logo firmy Eu4ya. Kierowca uśmiecha się do kamery i podnosi kciuk do góry. Kolejne ujęcie. Wejście do siedziby firmy. Zbliżenie na ekskluzywne pióro marki Fontaine Blue. Zaczyna się szkolenie. Widać kolejnych trenerów. Są dynamiczni. Zamaszyście gestykulują. Nie słychać co mówią. W tle tego filmu promocyjnego ze szkolenia doradców firmy Eu4ya z Warszawy w 2013 roku cały czas gra muzyka. _
O firmie robi się coraz głośniej. Aż do cichej upadłości.
Wrzesień 2017 . UOKIK w komunikacie ostrzega przed działalnością Goldberg & Sons z Chorzowa. Prezesem jest Tomasz Szczygielski, który wcześniej był szefem spółki Eu4ya.
Prezes „był traktowany jak Wielki Szu”
Były pracownik firmy Eu4ya:- To była sekta. Dostawaliśmy maile, zachęcające do zdrowego stylu życia – by nie zarywać nocy i mieć energię do pracy. Rano były panele motywacyjne, które trwały co najmniej godzinę. Czasem się pojawiał na nich wielki guru w Warszawy, albo sam Szczygielski, który był traktowany jak Wielki Szu. Opowiadał o swojej drodze do sukcesu.
- Początek to był ojciec i trzej bracia, zwani Coffee brothers. Szczygielski jest młody, po trzydziestce. W Stanach podpatrzyli pomysł na biznes – od pośrednictwa w sprzedaży ubezpieczeń, przez wypożyczalnię samochodów po sieć kawiarni. Wszystko w jednym miejscu. Firma wystartowała w Krakowie, mieli oddziały w Warszawie i wielu miastach, ale centrala jest w Chorzowie – opowiada nasz informator.
- Mieliśmy umowę zlecenie bez żadnych zabezpieczeń. Jest w niej wprost napisane, że pensja zależy od prowizji, czyli wyniku, jaki się osiągnie. Nie ma żadnych świadczeń. Oni obserwują pracowników i starają się ich uzależnić od firmy. Jak widzą, że ktoś ma problemy finansowe, to mu pożyczają z własnych pieniędzy. Rzucają na przykład: ”mało zarabiasz, masz problem z opłatą za czynsz, ale ci pożyczymy. Pracuj jeszcze więcej, bo widzimy w tobie potencjał” – opowiada były pracownik.
"Smutna morda, smutne konto"
- Wiedzieli, że jeśli przychodzisz do pracy z problemami, to one źle wpływają na twój wynik i na pracę innych. ”Smutna morda, smutne konto” – mawiali – dodaje.
- Najlepsi jeździli czarnymi BMW, wynajmowali mieszkania w najlepszych dzielnicach. W firmie pracowali głównie młodzi, studenci, bo oni łatwiej ulegają.
Mówili: "zobacz, masz 24 lata, pracujesz, zarabiasz kasę, a ci studenci, wielkie inteligenciki to ledwie mają na bułeczkę i jadą na weekend do rodziców po słoiki. A ty masz swój samochód” – relacjonuje.
- Firma się dynamicznie rozwijała. Otwarcie każdego nowego biura to była okazja, by poskakać i pokazać, że jesteśmy zajebiści. Zapraszali pracowników z innych oddziałów. Były też zagraniczne wyjazdy integracyjne. To życie jak w "Wilku z Wall Street". Szczygielski działał jak nakręcony, jeździł po całej Polsce od biura do biura i spał chyba po dwie godziny na dobę – mówi.
Biznes upadł. Tomasz Szczygielski jest teraz prezesem firmy o szumnie brzmiącej nazwie Goldberg & Sons z siedzibą w Chorzowie. Firma zajmuje się m.in. sprzedażą ubezpieczeń i podkreśla dugie doświadczenie w sprzedaży produktów finansowych.
"Nasza firma dzięki doświadczeniu, zbieranemu przez lata, wypracowała właściwy model doboru produktów finansowych i obsługi Klienta. Naszą usługę można określić mianem Finansowego Concierge” – można przeczytać na stronie internetowej.
UOKiK ostrzega
We wrześniu 2017 roku po licznych skargach Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydaje komunikat, w którym ostrzega przed działalnością firmy Goldberg & Sons. Według urzędu przedstawiciele wprowadzają klientów w błąd m.in. co do kosztów rezygnacji z ubezpieczenia i rzeczywistych kosztów zawarcia umowy.
Do czasu publikacji tekstu nie udało się nam uzyskać komentarza firmy Goldberg & Sons, która odpierała zarzuty UOKiK.
"Zwracamy uwagę, że opisane w treści komunikatu rzekome naruszenia dotyczą niespełna 1% wszystkich zawartych za naszym pośrednictwem umów ubezpieczenia i ewentualnie mogły mieć miejsce wyłącznie w latach 2013-2014 bez naszej wiedzy i zgody” – podkreślono w oświadczeniu.
- Teraz nie ma już wyjazdów, nie ma tego rozmachu, bo poszedł smród po forach. Część ludzi, którzy byli doradcami i jeździli BMW poodchodzili i pozakładali swoje firmy doradztwa finansowego – przyznaje nasz rozmówca.
Film ze szkolenia firmy Eu4ya. Muzyka się wycisza. Jeden z trenerów rzuca na koniec: „Eu4ya jest zajebista i to jest fakt”. Cięcie.
_- Jak ci się podobało? – pyta pytanie do kolejnych uczestników. _
- Jestem za malutki, by cokolwiek powiedzieć – mówi jeden.
- To co dzisiaj zobaczyłem to był dla mnie szok. Tak się o tym w Warszawie opowiada, ale dopiero jak to zobaczyłem, to bardziej w głowie to siedzi. Myślę, że będzie przełomowy moment – rzuca inny.
- Czy jest dla ciebie Eu4ya? – pada pytanie do trzeciego.
_Młody człowiek odpowiada bez zastanowienia: - Życiem. Wszystkim. _