To zjawisko może zniszczyć polską gospodarkę
Inflacja sięgnęła dna. GUS podał w czwartek, że w lutym wyniosła 1,3 proc. To najniższy poziom od października 2006 roku. Stąd już tylko krok do deflacji. Pozornie przeciętna polska rodzina powinna ją witać z otwartymi rękoma. Nic bardziej mylnego. Dla gospodarki to katastrofa.
13.03.2013 | aktual.: 15.03.2013 15:39
Deflacja nie jest, jak się powszechnie uważa, spadkiem cen, a spadkiem ilości pieniądza w gospodarce. Mała ilość środka płatniczego powoduje, że spada popyt krajowy, czyli spada konsumpcja. Zapasy producentów rosną, co wymusza obniżenie cen towarów i ograniczenia produkcji. Firmy osiągają gorsze wyniki finansowe, tną koszty produkcji i obniżają płace pracowników bądź ograniczają zatrudnienie.
- Do deflacji dochodzi wówczas, gdy wartość pieniądza wzrasta, zniechęcając do konsumpcji. To wzrost realnej stopy procentowej. Zniechęca gospodarstwa domowe do konsumpcji, zachęca do oszczędzania - tłumaczy Wirtualnej Polsce dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
- Deflacja jako zjawisko musi charakteryzować się trwałym spadkiem cen, Nawet gdybyśmy mieli spadek cen chwilowy, to nie musi świadczyć o deflacji – dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku.
Jak to wygląda w praktyce? Statystyczny Kowalski chce kupić nowy telewizor. Przy występującym zjawisku deflacji nasze pieniądze mają wyższą siłę nabywczą. Możemy w związku z tym pozwolić sobie na wymarzony model za niższą cenę. Dla producentów tychże sprzętów to bardzo zła sytuacja. Przy spadku cen firma nie ma zysku, a nawet generuje straty. Strata oznacza konieczność zwolnienia pracowników, a w konsekwencji nawet zamknięcie zakładu i ogłoszenie bankructwa. W efekcie rośnie bezrobocie. Budżet zamiast otrzymywać podatki musi płacić zasiłki. Pogarsza się sytuacja państwa.
To jednak jeszcze nie koniec. Zła sytuacja zakładu powoduje problemy dla jego kontrahentów, kooperantów, a w efekcie zaczyna rozlewać się na cały kraj. W konsekwencji ucierpi również przeciętni Kowalski. Teraz kupi telewizor za niższą cenę, jednak za dwa, trzy miesiące może się okazać, że jego pracodawca ze względu na sytuację finansową musi mu obniżyć pensję. Do tego właśnie prowadzi spadek poziomu cen, czyli de facto deflacja.
Długotrwała deflacja może spowodować załamanie systemu bankowego poprzez trudności z wypłacalnością przedsiębiorstw. Niższe wpływy do budżetu państwa, pogłębią deficyt finansów państwa oraz dług publiczny.
- Deflacja jest zjawiskiem niebezpiecznym, szczególnie jak występuje w trakcie trwania kryzysu finansowego czy gospodarczego. Spadają ceny, a osoby biorące kredyty nie mogą wyjść z pułapki zadłużenia, bo realnie ono rośnie - tłumaczy Tarnawa.
Rząd dysponuje sposobami na walkę z deflacją. Do najskuteczniejszych i najczęściej stosowanych zaliczamy: emisję pieniądza, czyli wyrównanie niedoboru pieniądza na rynku, który wywołał deflację, obniżanie stóp procentowych (chodzi o to, by przekonać ludzi, że nie warto już oszczędzać, że teraz opłaca się kupować) oraz aktywną walkę z bezrobociem (np. roboty publiczne). Pomocne może być również wprowadzenie Ujemnego Podatku Dochodowego (NIT - Negative Income Tax), czyli dofinansowanie najniżej zarabiających.
- W przypadku deflacji trudno jest mówić o jednym narzędziu, które działa. Każdy przypadek należy rozpatrywać osobno. W grę wchodzą czynniki kulturowe, jak funkcjonuje system bankowy, itd. Nie ma jednego scenariusza wyjścia z tego zjawiska - mówi Kwiecień.
Deflacja jest zjawiskiem, które praktycznie nie występuje w dzisiejszych gospodarkach towarowo-pieniężnych. Jedynym wyjątkiem jest Japonia, która z problemem próbuje uporać się od połowy lat 90. XX wieku. Bank Japonii postanowił jednak raz na zawsze raz na zawsze się z nią rozprawić - wprowadzono kolejny olbrzymi pakiet stymulacyjny, cel inflacyjny poszedł w górę z 1 proc. do 2 proc., a osiągnięcie wzrostu inflacji mają zapewnić zakupy aktywów przez bank centralny. To w praktyce oznacza nielimitowany dodruk pieniądza.
- Bank centralny, rząd, podejmując decyzje o walce z deflacją obserwują, czy taka sytuacja ma charakter przejściowy, czy też jest to bardziej niepokojący i długotrwały trend. Działania rządu, banku centralnego to wszystko zależy od koniunktury, sytuacji gospodarczej na świecie i od wielu innych czynników. Rzeczywistość jest wypadkową właśnie tych czynników – dodaje ekonomista XTB.
Deflacja zniszczy Polskę?
- Ryzyko wystąpienia deflacji w Polsce jest bardzo mało prawdopodobne. Musiałaby wystąpić spora nierównowaga gospodarcza, także w sektorze bankowym. Polska natomiast w trakcie ostatniego kryzysu finansowego, choć doświadczyła jego skutków, przeszła go w miarę dobrze. Sektor bankowy jest w niezłej kondycji. Gdyby deflacja miała w Polsce wystąpić, nastąpiłoby to w ciągu ostatnich czterech lat - informuje główny ekonomista BOŚ Banku.
Ekonomista zaznacza, że w tym roku inflacja w najgorszym razie (i nie jest to pewne) może spaść do poziomu 0,8-0,9 proc. rdr. Spadek cen gazu o 10 proc. obniża wartość wskaźnika inflacji o 0,3 p.p. Ceny te musiałyby, więc spaść jeszcze o 30 proc., aby inflacja mogła zbliżyć się do zera - To są olbrzymie spadki, a efekt i tak byłby prawdopodobnie jednorazowy.
Podobnego zdania jest dr Przemysław Kwiecień. W jego opinii w przypadku, gdy np. ceny ropy czy gazu - z powodu jakiegoś nieprzewidzianego wydarzenia - poszły ostro w dół, a na to np. nałożyłyby się wspaniałe zbiory żywności na świecie, nie można wykluczyć, że wystąpi w Polsce okres spadku cen.
- To jednak nie wynikałoby z oczekiwań konsumentów, co do sytuacji i postrzegania gospodarki Polski - mówi główny ekonomista XTB. Ekonomista zaznacza, że w Polsce obecnie oczekiwania konsumentów nie są powodem do obaw, a spadek popytu konsumenckiego wynika z sytuacji na rynku pracy.
Michał Jankowski, Wirtualna Polska