Trener - przypadkowy bez doświadczenia?

Kraje, które przodują w rozwoju nowoczesnych metod szkoleniowych, wypracowały skuteczne metody rekrutacji i weryfikacji trenerów. Polsce do zawodu trafiają ludzie przypadkowi, bez doświadczenia.w

Trener - przypadkowy bez doświadczenia?

Kraje, które przodują w rozwoju nowoczesnych metod szkoleniowych, wypracowały skuteczne metody rekrutacji i weryfikacji trenerów. W Polsce do zawodu trafiają ludzie przypadkowi, bez doświadczenia – twierdzi psycholog biznesu Mirosław Słowikowski w rozmowie z Januszem Sikorskim.

- Na Zachodzie szkoleniami zajmują się praktycy biznesu. Menedżerowie i specjaliści, którzy w swoich dziedzinach odnieśli spektakularny sukces. A jak to wygląda w Polsce?

- U nas wielu trenerów zaczyna pracę zaraz po studiach, bo jest to dość intratne zajęcie. Czym jednak te młode osoby mogą zaimponować ludziom w wieku 30-50 lat, z bogatym doświadczeniem i różnorodnym CV, które z niejednego pieca chleb jadły? Ostatnio znany mi szkoleniowiec, świeżo upieczony psycholog biznesu, został po prostu wyproszony z sali przez uczestników szkolenia. Bo wiedza, którą na zajęciach przekazywał, była całkowicie oderwana od ich realiów zawodowych.

- To znaczy, że bez doświadczenia – życiowego i zawodowego – lepiej nie myśleć o karierze trenera?

- Niedawno znajoma lekarka wyznała mi, że zaraz po studiach była absolutnie bezbronna w stosunku do 80 proc. pacjentów. Szkoda, że na podobną autorefleksję i szczerość nie stać początkujących szkoleniowców. Można do nich odnieść słowa Ezopa: „Im mniejszy rozum, tym większa zarozumiałość”. Chociaż są wyjątki i dlatego nie wolno generalizować. Słowo „trener” pochodzi ze świata sportu. Jest to osoba, która uprawiała daną dyscyplinę, np. piłkę nożną, przekazująca – po latach indywidualnych sukcesów i nabierania doświadczenia – swoje umiejętności zawodnikom. Dysponuje zatem wiedzą, ale przede wszystkim doświadczeniem. Trudno wyobrazić sobie trenera piłkarskiego z tylko teoretyczną znajomością futbolu.

- Przygotowanie merytoryczne i metodologiczne to stanowczo za mało…

- Może wystarczyć na tyle, na ile słuchaczy zadowala teoria. Gorzej, jeśli ktoś zapyta szkoleniowca, jak przekazywaną wiedzę podręcznikową zastosował w praktyce. Wtedy zwykle jego autorytet upada. Chyba że młody trener potrafi ująć ludzi swoją pasją, motywacją oraz umiejętnością słuchania i reagowania na potrzeby uczestników szkolenia. Do tego jednak potrzeba inteligencji emocjonalnej, intuicji, empatii.

- Co oprócz braku doświadczenia może dyskwalifikować trenera?

- Przez ostatnie lata odbyłem setki spotkań z pracownikami działów HR wielkich, międzynarodowych korporacji. Niemal w każdej rozmowie pojawiał się zarzut dotyczący szablonowości programów, przeniesionych żywcem z innych kultur pracy. Większość metod, teorii i nowinek szkoleniowych pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, a przecież Polaków bardzo wiele różni od Amerykanów. Przykład? Żywiołowy entuzjazm w stylu „obudź w sobie olbrzyma!”. Jest on typowy dla guru z USA, ale gdy próbują go „kopiować” nasi trenerzy, wychodzi coś w rodzaju komedii. Powód: inaczej wyrażamy nasze emocje. Jesteśmy narodem nie tyle mniej entuzjastycznym, ile bardziej racjonalnym. Tak nas „zaprogramowały” trudne warunki historyczne.

- Co decyduje o sukcesie trenera: dobre przygotowanie czy umiejętność improwizowania?

- I jedno, i drugie. Przez wiele miesięcy realizowałem duży projekt dla znanej międzynarodowej instytucji finansowej. Pierwotnie tematem było budowanie zespołu. Jednak już na pierwszym spotkaniu zorientowałem się, że uczestnicy o wiele bardziej potrzebują wprowadzenia do psychologii zachowań międzyludzkich. Na gorąco „przekonstruowałem” więc szkolenie, stosownie do oczekiwań kursantów. Efekt? Grupa, o którym krążyła opinia, że nie słucha, nudzi się, przeszkadza, była niezwykle aktywna, zmotywowana i głodna wiedzy.

- Czyli program jest dla pana tylko pewnym kierunkiem?
Otóż to. Kurczowe trzymanie się konspektu to droga donikąd. Ale z drugiej strony, to dogłębna znajomość tematu daje mi tę pewność siebie, bez której nie zdobyłbym się na spontaniczność i eksperymentowanie. Wyznaję zasadę: tyle improwizacji, ile przygotowania.

- Są trenerzy, którzy mimo dobrej techniki nudzą. Inni porywają tłumy, choć ich warsztat wiele pozostawia do życzenia. Przychodzi mi na myśl Madonna, która już trzecie dziesięciolecie gromadzi miliony ludzi na swoich koncertach. Chociaż nie ma ani wielkiego głosu, ani znakomitego warsztatu. A kto jest w stanie wskazać inne piosenkarki, które zaczynały karierę w 1983 roku i jeszcze do tej pory sprzedają miliony płyt? Jej konkurentki miały często lepsze predyspozycje i profesjonalne przygotowanie muzyczne. Ale tylko Madonnie się udało. Dlaczego? Bo ona ma jakiś czar, magnetyzm, coś, co przyciąga uwagę. Podobnie jest ze szkoleniowcami. Co z tego, że u niektórych szwankuje metodologia, skoro ludzie słuchają ich z zapartym tchem? Żaden kurs trenerski nie wykształci dobrego trenera, jeżeli nie będzie miał charyzmy oraz autentycznego zainteresowania drugim człowiekiem.

*- Widzę, że stawia pan swoim kolegom po fachu wysokie wymagania. *
Z tego powodu mamy jako firma tak duży problem ze znalezieniem partnerów do współpracy. Nierzadko trenerzy są mocni wiedzą, ale o charyzmie i poczuciu misji lepiej nie mowić. Jedyną motywacją są dla nich pieniądze. Poza tym przedkładają formę nad treść. Ich przygotowania koncentrują się na tym, by zabłyszczeć. A przecież najpierw trzeba mieć coś do powiedzenia, a dopiero potem uczyć się, jak to zrobić. Nigdy na odwrót.

- Ale i pana – jak słyszę – nie zawsze łatwo namówić do współpracy.
Nie zgadzam się na prowadzenie szkoleń według programu, który uznaję za nieprzystający do realiów firmy, nudny lub po prostu zły. Tracę z tego powodu różne szanse biznesowe, ale zyskuję znacznie więcej – wiarygodność i autorytet.

*- Jak wyglądała pańska droga do obecnego zawodu? *
Przez kilkanaście lat byłem menedżerem w General Motors i Sony. Pracowałem w kraju i za granicą. Zdobywałem doświadczenie związane z zarządzaniem, sprzedażą, serwisem i rozwojem sieci. Jednocześnie uczestniczyłem w bardzo wielu szkoleniach o najwyższej renomie, prowadzonych przez trenerów z USA, Wielkiej Brytanii i Francji. Ci ludzie imponowali mi swoim zaangażowaniem i pasją. Pomyślałem, że ja także mam wiele do zaoferowania innym ludziom. Zawsze lubiłem przekazywać wiedzę. W ten sposób pojawił się pomysł o spróbowaniu swych sił w branży szkoleniowej.

- Czy zawód trenera ma w Polsce przyszłość?
Popyt na szkolenia zawodowe z roku na rok jest coraz większy. Tym bardziej że Unia Europejska nie skąpi pieniędzy na rozwój tzw. kapitału ludzkiego. Z tego powodu trenerzy powinni raczej obawiać się przepracowania niż bezrobocia. Nie sądzę, że w ciągu najbliższych lat to się zmieni.

Mirosław Słowikowski

Na zdjęciu trener rozwoju zawodowego i osobistego (od sześciu lat), partner w TiM Training (zespół doradców personalnych i szkoleniowców). Stały gość wielu stacji telewizyjnych i radiowych, ekspert Programu Trzeciego Polskiego Radia. Autor książek z zakresu psychologii: „9 milowych kroków do rozwoju zawodowego”, „Charakter na całe życie?” i „Powiedz Stop!!!”.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2)